- Nie ma w naszym kraju miejsca ani zgody na ksenofobię, nie ma w naszym kraju miejsca na chorobliwy nacjonalizm, nie ma w naszym kraju miejsca na antysemityzm - mówił prezydent Andrzej Duda w Krapkowicach.
W Krapkowicach wielu mieszkańców czekało na prezydenta Marcin Polus /Radio Doxa Spotkał się tam z samorządowcami a później z mieszkańcami w krapkowickiej Hali Widowiskowo-Sportowej im. W. Piechoty.
Prezydent RP w ten sposób ostro odniósł się do sobotniego Marszu Niepodległości, jaki przeszedł ulicami Warszawy, podczas którego pojawiały się transparenty z nacjonalistycznymi hasłami.
- Ja nie pytam, skąd jest osoba, która przychodzi na moje spotkanie. Nie pytam, kim są jej rodzice, jakiej jest narodowości. Jedyne moje pytanie, które zawsze zawieszam w powietrzu, to jest tak naprawdę pytanie o to, czy jest lojalnym członkiem naszej wielkiej wspólnoty, polskiej wspólnoty, ludzi mieszkających w Rzeczpospolitej. Ludzi, co do których prezydent ma tylko jedno wielkie oczekiwanie i prośbę: żeby byli wobec polskiego państwa lojalni, żeby byli lojalnymi obywatelami, lojalnymi członkami polskiego społeczeństwa. To jest jedyne kryterium - podkreślał Andrzej Duda.
Ubolewał, że ktokolwiek stosuje inne kryteria, takie jak „Polska dla Polaków”. - Dla mnie Polak to ten, kto chce pracować dla Polski, to ten, kto chce, żeby Polska była na mapie, kto chce, żeby Polska była państwem silnym, które potrafi realizować potrzeby jego mieszkańców. To jest dla mnie Polak. A to, czy jego ojciec był Niemcem, Żydem, Białorusinem, nie ma dla mnie znaczenia. I nie ma znaczenia kolor skóry, bo nikt go nie wybiera. Dla mnie znaczenie ma jego postawa wobec Rzeczpospolitej dzisiaj! - mówił prezydent.
Po przemówieniu była okazja do uściśnięcia dłoni prezydentowi Marcin Polus /Radio Doxa Stwierdził, że przykro mu, iż radość osób, które przyszły tam świętować rocznicę niepodległości, została w ten sposób zakłócona, jak również, że w wielu zagranicznych mediach z tysięcy uczestników próbowano robić nazistów. Podkreślał, że w Polsce ludzie doskonale wiedzą, co to znaczy nazizm, nienawiść i mordowanie ludzi z powodu ich pochodzenia, bo „odrobili tę lekcję własną krwią”. Podał tu przykład wielu Kresowian, będących świadkami mordu swoich bliskich ze względu na ksenofobię i nacjonalizm.
Wskazywał, że patriotyzm to miłość ojczyzny, miłość bliźniego, rodaka i każdego, kto pragnie szczęścia tych, którzy w niej mieszkają, zaś nacjonalizm to spojrzenie negatywne, że nasz kraj jest tylko dla nas. I dodał zdecydowanie: - To nieprawda. Nasz kraj jest dla wszystkich tych, którzy chcą żyć w nim uczciwie i którzy chcą go budować. Nie ma w Polsce miejsca ani zgody na ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm i antysemityzm.
Propagowanie tych ostatnich nazwał postawą niegodną.
A nawiązując do tradycji wielokulturowości dodał, że zwłaszcza w tym regionie i w Krapkowicach te słowa i wartości są realizowane.
Zaś przechodząc do lokalnych spraw, wspomniał o ambitnych celach, jak poprawa żeglowności Odry tak, by można była szlakiem transportowym trójmorza. Dziękował władzom Krapkowic za politykę prorodzinną czy dobrą realizację programu 500+. Wspomniał też o powodzi z 1997 roku czy miejscowych kwestiach, jak most w tym mieście. Był to efekt rozmów z samorządowcami w urzędzie miasta, którzy naświetlali mu te sprawy.
Kilkadziesiąt osób daremnie czekało w nadziei, że zostaną wpuszczone i będą mogły zobaczyć prezydenta Andrzeja Dudę Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Przykre było jedynie, że kilkadziesiąt osób nie zostało wpuszczonych na spotkanie z prezydentem, mimo że przyszły kilkadziesiąt minut przed czasem. Niektórzy do końca spotkania liczyli, że chociaż go zobaczą. Niestety, odeszli rozczarowani. Najwytrwalsi słuchali jego przemówienia poprzez transmisję na żywo na fb w telefonach komórkowych, choć byli kilkanaście metrów, przed drzwiami hali.
- Chcieliśmy zobaczyć prezydenta, specjalnie dlatego przyszliśmy, tymczasem drzwi zamknięto i nie można wejść do środka. Jesteśmy bardzo rozczarowani, to nieładnie - mówią Mikołaj Majkowski i Michał Kaleta, młodzi krapkowiczanie, którzy już wkrótce będą głosować w wyborach.
- Przyszłam tu z siedmioletnim synem, by zobaczyć prezydenta Polski, bardzo szkoda, że się nie udało, bo nigdy go nie widziałam na żywo, to rzadka okazja. Widzieliśmy tylko kordon samochodów jak przyjeżdżał, już to robiło wrażenie - żałują Beata Mandalka z synkiem Marcinem.
Ci, którzy się nie dostali do wnętrza hali, starali się przynajmniej słuchać przemówienia prezydenta na żywo przez FB, z telefonów komórkowych. To jednak nie to samo, co zobaczyć go twarzą w twarz Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Zupełnie inne odczucia mieli ci, którym udało się wejść do środka. Mażoretki, orkiestra, a przede wszystkim okazja uściśnięcia dłoni prezydenta robiły wrażenie.
- Było niesamowicie! To pierwszy raz, kiedy widzieliśmy prezydenta, ja nawet trzy razy dotknąłem jego ręki - relacjonują Kalina Radziejewska, Maja Wojtkiewicz, Julia Fait i Szymon Oremek z krapkowickiej "piątki". - Mówił bardzo poważnie, ale warto było tam być, bo to sławny człowiek.
To druga wizyta prezydenta RP Andrzeja Dudy na Opolszczyźnie w jego kadencji. Rok temu, we wrześniu odwiedził Barut (gm. Jemielnica), gdzie złożył kwiaty na grobie żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania H. Flamego „Bartka”, spotkał się z mieszkańcami w Strzelcach Opolskich, pojechał też na Górę św. Anny, gdzie złożył wieniec pod pomnikiem Czynu Powstańczego.
Obie wizyty - ubiegłoroczna i obecna - są realizacją obietnic złożonych przez Andrzeja Dudę jeszcze w kampanii wyborczej. Zapowiedział on wówczas, że jako prezydent odwiedzi każdy powiat w kraju.