Kolejny punkt Dekalogu to nakaz „nie kradnij”. W definicji pojęcia „kraść” zawiera się jedna z niezmiernie ważnych spraw ludzkiego świata, mianowicie własność. Wszyscy wiemy od dziecka, że coś jest moje.
Bo od tego się zaczyna: moje! Zrozumienie, że istnieje także twoje i jeszcze czyjeś, przychodzi później. Ale moje może znaczyć także: nasze. Przede wszystkim w odniesieniu do rodziny. I tu przypomnieć trzeba, że ani życie, ani rodzina bez własności obyć się nie mogą. Bo własność stanowi materialne siedlisko i zabezpieczenie życia i rodziny. Warto zauważyć, że wojenne i rewolucyjne nieobyczaje zawsze posługiwały się konfiskatą majątku, choćby niewielkiego – życiu groziła śmierć, a rodziny szły w rozsypkę. Ideał równości majątkowej poprzez własność wspólną, nawet z silną motywacją religijną (odsyłam do Dziejów Apostolskich) był zbyt trudny. Nie mówiąc już o politycznym komunizmie, gdzie wspólnota dóbr stawała się żerowiskiem dla silniejszych i sprytniejszych. Dlatego o własności można mówić: „święte, bo czyjeś”. Przedmiot własności należy definiować w konkretnych warunkach historycznych i ekonomicznych. Kodeksy prawa od czasów starożytnych szeroko regulują funkcjonowanie prawa własności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.