A ściślej - zakończony został pierwszy etap jej regotyzacji.
- Można zapytać: po co to było robione? Przecież przyzwyczailiśmy się do dawnego wyglądu tej kaplicy. A jednak podjęliśmy się regotyzacji kaplicy w południowej absydzie kościoła, żeby nawiązać do przeszłości. Jest to odsłonięcie fragmentów wiary, kultury, techniki, tego, co było dawniej. Ukazuje nam wielkość ludzkiego ducha, który inspirował ludzi sprzed wieków do wznoszenia tak pięknych dzieł na chwałę Pana Boga - mówi ks. Henryk Pichen, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Jemielnicy.
Właśnie zakończony został pierwszy, zasadniczy etap regotyzacji kaplicy wieńczącej prawą nawę pocysterskiego kościoła. Prace w lwiej części sfinansowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obejmowały one m.in. wydobycie kamiennych żebrowań, odsłonięcie kształtu gotyckiego okna, a zwłaszcza ukrytych dotąd pod grubymi warstwami tynku zdobień u podstawy żebrowań.
Cztery z nich są figuralne: przedstawiają mnicha, młodzieńca, kozła (być może to nawiązania do starotestamentalnej roli kozła ofiarnego) oraz zagadkową postać lwa o dwóch tułowiach. Pod warstwami tynku kryły się także polichromie. Jednak XVII-wieczny pożar zniszczył je w wielkim stopniu. Odrestaurowano i wyeksponowano zatem tylko ich fragmenty znajdujące się na suficie. Za barokowym ołtarzem Matki Bożej (który powróci po renowacji do kaplicy w przyszłym roku) odsłonięto średniowieczną mensę ołtarzową, a przed nią - płytę z inskrypcją zawierającą dwie daty, m.in. datę zaczynającą się od „16”, a kończącą być może na „20”. To data śmierci najsłynniejszego opata cysterskiego z Jemielnicy - Johannesa Nuciusa, kompozytora. Nie wiadomo, co mieści się pod płytą.
Ta zagadka - jak i definitywna rekonstrukcja okna z odkrytymi w nim fragmentami charakterystycznego dla gotyku szkła gomółkowego - będą przedmiotem prac w drugim etapie regotyzacji, o ile ministerstwo wyasygnuje środki na jego przeprowadzenie.
- Na pewno nie dorównujemy wielkim katedrom gotyckim z ośrodków miejskich. Ale okazuje się, że na dalekiej prowincji również ówczesnych możnowładców i opatów było stać na to, żeby budować dzieła piękne, które przetrwały wieki - podkreśla ks. Henryk Pichen.