Powtarzam jeszcze raz: potrzeba głębokiej etycznej refleksji. Także na gruncie religijnym jest ona potrzebna, aby w świetle rozumu pomagała demaskować wszystkie błędne, pokrętne, głupie, przewrotne wątki.
Przed tygodniem pisałem, że potrzeba głębokiej etycznej refleksji. Refleksji nie tyle katechizmowo-teologicznej, co szeroko filozoficznej. Wszelako filozofia nie jest obojętna ani światopoglądowo, ani religijnie. Religijnie – można mieć na myśli zarówno różne obszary wiary, np. chrześcijańskiej, buddyjskiej, muzułmańskiej. Ale też religijność w opozycji do bezreligijności jako ateizmu czy nawet antyteizmu. Filozofia nie jest sterylnym tworem abstrakcyjnego umysłu, lecz systemem myśli konkretnych ludzi.
Etyka jako jeden z działów filozofii nie może się zatem odciąć od nurtów religijnych znanych, często dominujących w jakimś obszarze ludzkiego świata. Podsumowując, a zarazem upraszczając ten fragment wywodu, trzeba powiedzieć, że etyka filozoficzna zawsze nosi na sobie wyraźne ślady wpływów religijnych bądź areligijnych.
Inną słabością etyki filozoficznej jest siła motywacji moralnej. Ta siła rodzi się z akceptowanych wartości i ich oddziaływania na człowieka. Dla etyki filozoficznej są to wartości bardziej czy mniej ograniczone do świata materialnego, biologicznego i humanitarnego. Nie są to wartości błahe, więcej – są one w wielu wymiarach wielkie i szczytne. Ala przecież nie zawsze wystarczające jako źródło moralnej motywacji.
A motywacja etyki religijnej? Nie gubi wartości ani świata materialnego, ani biologicznego, ani humanitarnego. Nadaje jednak tym wartościom inne odniesienie – ponadczasowe, ponadmaterialne. Odnosi je wszystkie (albo wszystkie wywodzi) do Osoby Boga. W chrześcijaństwie zaś do Osoby Boga-Człowieka. Siła motywacji staje się wtedy nie tylko ogromna w znaczeniu mocy jej oddziaływania, ale powoduje powstanie więzów osobowych. To jest siłą etyki religijnej.
Ale i jej ryzykiem. Jeśli ta siła zostanie wykorzystana w celach złych – czy to przez pomyłkę lub błąd, czy to z premedytacją – może dochodzić do wydarzeń strasznych i wyniszczających. Znamy to z historii Europy i chrześcijaństwa. Najstraszniejsze wojny to były wojny religijne. Trwały w swoim barbarzyństwie całe dziesięciolecia. Podobnie tortury – zawsze nieludzkie, jednak zadawane w imię Boga są przecież bluźnierstwem. Na podłożu tego ryzyka wyrosła także ideologia, religijna przecież, wypraw krzyżowych.
Czy zatem jesteśmy w jakimś ślepym zaułku? Nie. I tu powtarzam jeszcze raz: potrzeba głębokiej etycznej refleksji. Także na gruncie religijnym jest ona potrzebna, aby w świetle rozumu pomagała demaskować wszystkie błędne, pokrętne, głupie, przewrotne wątki. Każde pokolenie jej potrzebowało. I zjawiali się ludzie wielkiego i światłego rozumu, także wiary głębokiej, którzy mając wiele do powiedzenia, niejedno naprostowali.