Częstym przypadkiem rozmijania się z prawdą są tak zwane „niewinne kłamstewka”. Kłamstewkami zwane z powodu błahej treści, małej wagi jakiejś sprawy.
Niewinnymi mianowane, bo nikomu nie wyrządzają szkody. Tak przynajmniej jest to odbierane. Jednak w istocie jest inaczej. Bo nawet jeśli bezpośrednio nie szkodzą nikomu, to jest w nich trucizna kłamstwa. Działa ona powoli, ale zabija prawdę na dwa sposoby. Pierwszym jest oswojenie się z fałszem padającym z własnych ust. Oswojenie się w jakiejkolwiek dziedzinie ze złem, chociażby małym, powoduje przytępienie sumienia. Więcej – złe zachowanie powtarzające się wielokrotnie jest w stanie niektóre obszary wrażliwości sumienia wyłączyć całkowicie. W chwili trudnej, często niespodziewanej, kłamstwo wypowiadamy nieomal automatycznie. Bywa, że jest to kłamstwo wielkie i szkodliwe. Drugim sposobem działania trucizny małych kłamstewek jest powolna, ale skuteczna utrata zaufania do otoczenia. Jakbyśmy wszystkich podejrzewali o kłamstwa. Żyć się nie da – w rodzinie, w sąsiedztwie, w społeczeństwie. Między prawdą a kłamstwem nie ma pośrednich odcieni szarości. Coś jest albo czarne, albo białe. Jak logika zapisu cyfrowego – albo jest „1” albo „0”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.