Indywidualizm i komunizm są przeciwstawne.
Dziś pytamy: czy komunizm może być natchnieniem dla etyki? Samo słowo stało się przecież obelgą. Ale jako chrześcijanie mamy zgoła inny punkt odniesienia niż komunizm polityczny. Dzieje Apostolskie, kreśląc obraz pierwotnej gminy chrześcijańskiej, powiadają, że „wszystko mieli wspólne”, a w następnym zdaniu znajdujemy szczegóły tej wspólnotowości. Stary łaciński przekład ma tu słowo communis. Nie wyszło z tą wspólnotowością. Niemniej jednak natchnienie pozostało. I wciąż wraca wśród chrześcijan jako jedna z podstawowych zasad elitarnych – tak zwany ślub ubóstwa w zakonach. Jednak tę biblijną ideę, w formie wypaczonej, przejęli twórcy komunizmu polityczno-policyjnego. Co z tego wyszło – dobrze wiemy. Taki komunizm nie może być natchnieniem. Jego historyczna katastrofa jest ostrzeżeniem, by szczytnych ideałów moralnych nie wprowadzać na siłę. Z drugiej zaś strony przyznać trzeba, że zasada wspólnoty posiadłości, dóbr, kapitału jest potrzebna. Od szczebla rodzinnego po obszar istnienia i funkcjonowania państwa (a pewnie i szerzej). Bo czymże jest system podatków i tak zwany majątek narodowy, jeśli nie praktyczną formą wspólnoty dóbr materialnych?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.