Po raz 15 w Kędzierzynie-Koźlu odbyły się Wojewódzkie Dni Kultury Kresowej.
Apel odbył się pod tablicą upamiętniającą ludobójstwo Polaków na Kresach, znajdującą się przy Publicznym Gimnazjum nr 1 im. Orląt Lwowskich Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Ich celem jest upamiętnienie prawdy o wydarzeniach historycznych, doprowadzenie do osądzenia zbrodniarzy, a następnie do pojednania dwóch bratnich narodów.
Była więc Msza św. w kościele św. Zygmunta i Jadwigi Śląskiej, przemarsz ulicami miasta pod tablicę upamiętniającą ludobójstwo Polaków na Kresach na budynku Publicznego Gimnazjum nr 1 im. Orląt Lwowskich, Apel Pamięci i konferencja. W kolejnym dniu były występy dzieci z Kłodnicy, zespołu Perła z Doliny (Ukraina) i polskich wykonawców: Wojciecha Habela, „Tyligentnych Batiarów” oraz Macieja Wróblewskiego.
– Jest to też 15 konferencji – takie uroczystości są jako jedyne w województwie, także w Polsce dopiero kilka miejscowości poszło w ślad za nami. Na nasze uroczystości przyjeżdżają Kresowianie z całej Polski – podsumowuje Witold Listowski, prezes Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie oraz prezes Stowarzyszenia Kresowian w Kędzierzynie-Koźlu.
W trakcie uroczystości była też mowa o przebiegu prac zmierzających do przyjęcia uchwały o uznaniu za ludobójstwa mordu na Polakach na Kresach i ustawy o IPN o sytuacji na Ukrainie i represjach (problemach z wjazdem do tego kraju) wobec niektórych Kresowian, aktywnie działających w kierunku rozliczenia przeszłości.
Sobotnie spotkanie zakończyła konferencja Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Ks. mitrat Stanisław Strach z kędzierzyńskiej cerkwi przypomniał o zbrodniach nacjonalistów ukraińskich na Polakach, Żydach, Rosjanach, także na swoich mieszkańcach. Wyraził niepokój, że również obecnie nacjonaliści dochodzą do władzy, co może utrudnić budowę dobrych relacji. – Jeżeli na publicznych budynkach wmurowuje się tablice związane z S. Banderą, jeżeli w tzw. patriarchacie kijowskim, nieuznawanym przez żaden Kościół prawosławny, przy sprzeciwie innych cerkwi, kanonizuje się zbrodniarzy z UPA, tych, których ręce są zabrudzone krwią, a pomniki zbrodni wołyńskiej są niszczone, to taka sytuacja jest niebezpieczna. Trzeba dołożyć wysiłków, by potomkowie tych zbrodniarzy i Ci, którzy się z nimi identyfikują, nie doszli do władzy, bo wtedy ciężko będzie tam nie tylko Ukraińcom, którzy myślą inaczej, ale i innym nacjom, które tam są, w tym Polakom.
W rozmowach uczestników co rusz pojawiały się dramatyczne historie.
– Jestem Kresowianką, bo urodziłam się w 1940 r. w Łucku na Wołyniu, ale musieliśmy uciekać, wypędzono nas stamtąd, ale ta dusza kresowa w nas tkwi i przekazujemy te wspomnienia naszym dzieciom i wnukom, dlatego też należę do chóru Echo Kresów – mówiła Regina Kubacka-Paszkowska.