Ruta Molin i Adolf Panitz tworzyli niezwyczajny związek i piękne dzieła artystyczne. W Opolu-Kolonii Gosławickiej w starym gospodarstwie przy ul. Poprzecznej stworzyli swój dom i pracownię.
Adolf Panitz jest z pewnością doskonale znany czytelnikom „Gościa Opolskiego” jako twórca pięknych, wykonanych z brązu, drzwi do opolskiej katedry, natomiast jego żona Ruta Molin jest znana mniej.
W Muzeum Śląska Opolskiego otwarta została wczoraj duża ekspozycja poświęcona tej niezwykłej parze. - To wystawa szczególna. Myśleliśmy o niej już od kilku lat, razem z Jakubem Panitzem, synem Ruty i Adolfa. Doszliśmy do wniosku, że powinna być impresją pokazującą te osoby jako artystów, ale im głębiej wchodziłam w ich historię, tym bardziej widziałam, że udział Ruty w dziełach Adolfa był ogromny. Oni byli dwojgiem równorzędnych artystów, którzy nie rywalizowali ze sobą, ale pracowali nad pewnymi problemami, bardzo dużo o tym rozmawiali i choć wiele dzieł jest podpisanych nazwiskiem Panitza, to one nie byłyby takie, jakie są, gdyby nie wkład jego żony. Dlatego wpadliśmy na pomysł, żeby pokazać ich życiorysy razem - mówi kurator wystawy dr Joanna Filipczyk, kierownik Działu Sztuki Muzeum Śląska Opolskiego.
Ruta i Adolf poznali się pod koniec lat 50. XX wieku w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych - ona była na malarstwie (w pracowni prof. Hanny Rudzkiej-Cybisowej), on na rzeźbie (pracownia prof. Jerzego Bandury). Pobrali się w roku 1967 i zamieszkali w starym gospodarstwie w Kolonii Gosławickiej, peryferyjnej wówczas dzielnicy Opola, która ledwie 6 lat wcześniej została włączona w granice miasta. Dla Ruty właśnie Kolonia Gosławicka i jej zanikająca kultura śląskiej wsi stała się jednym w ważnych motywów twórczości, co zostało na wystawie w muzeum wyeksponowane. Prace malarskie R. Molin nie są tak znane, jak jej projekty graficzne (katalogi wystaw, plakaty). Natomiast dzieła A. Panitza są znane szeroko - obok wspomnianych drzwi katedry, np. rzeźby fontann na rynku w Krapkowicach i Głuchołazach, rzeźby w kościele w Dziewkowicach czy w kościele św. Jacka w Kolonii Gosławickiej.
Na wystawie prezentowane są biografie dwojga bohaterów, bogaty świat twórczości realizowanej w siedzibie artystów przy ul. Poprzecznej, pokazane są wczesne grafiki Panitza i zadziwiające malarstwo Molin. - Ktoś powiedział, że na tych obrazach jakby snują się duchy - mówi J. Filipczyk. - Tu w ogóle jest pełno duchów - dodaje J. Panitz, także artysta. Podczas zwiedzania wystawy opowiedział m.in. przejmującą anegdotę o rozmowie z ojcem po śmierci mamy (zmarła w 2005 r., A. Panitz 5 lat później). Wspominając ją, zauważyli, że zegar na obrazie (który jest pokazany na wystawie w muzeum, a jego fragment można zobaczyć w galerii zdjęć poniżej) wskazuje godzinę... jej śmierci. - Takie rzeczy się zdarzają - twierdzi J. Panitz.
Więcej w "Gościu Opolskim" nr 50/ 16 grudnia.
Obraz Ruty Molin. Scena z Kolonii Gosławickiej Andrzej Kerner /Foto Gość