Te i inne zjawiska wydają się być częścią jakiejś strategii zła. Jeśli zaś mniemamy, że chodzi o marginesowe sprawy, to trzeba pamiętać, że nagromadzenie drobiazgów wywiera skutki znaczące.
Nasz młodzieżowy zespół dodał do Pasterki „jasełka”. Tekst z internetu, a produkcja była super. W istocie była to przypowiastka filozoficzno-teologiczna. Na kanwie biblijnej historii o Trzech Królach, Herodzie i Dzieciątku autor dotknął tematu powszechnie i skrzętnie omijanego. Także przeze mnie. O cóż chodzi?
O intrygi szatana. Tak, to on jest twórcą sieci intryg i ich reżyserem. Rzeczywiście jest? On chce i usiłuje nim być. Ale okazuje się marnym strategiem. Jest przecież inny Strateg - Bóg i Jego aniołowie. Jedna i druga strona w przedstawieniu posługuje się telefonami - anioł dzwoni do Pana. Posłusznie przyjmuje i spełnia decyzje Najwyższego, które okażą się trafne. Przypowieść pełna humoru, ale i teologicznej prawdy.
A skoro przypowieść, to pomińmy warstwę narracyjną, pytając o sedno sprawy. Otóż dzisiejszy świat, a pewnie i współczesna teologia, szatana stawia gdzieś poza. Poza czym? Poza światem? Poza wpływem na bieg wydarzeń? Poza intrygami mającymi przekreślić poznanie Boga? Wreszcie poza polem własnego, teologicznego namysłu? Zostaje czarny wisiorek z rogami i czerwonym ozorem. Ot, pocieszna kreatura. No jasne! Umiejętność maskowania od wieków była i jest cząstką każdej sztuki wojennej.
Tak patrzę na ów pasterkowy teatr, na anioła dzwoniącego do Szefa i na diabła rozmawiającego z Lucyferem, którego głos dochodzi z jakiejś infernalnej przestrzeni... Słucham i budzą się myśli... Mieliśmy epokę „Dziada Mroza” (pisownia z lat pięćdziesiątych). Miał zastąpić Mikołaja (już wtedy bez tytułu „święty”). Powiało nam Zachodem i dziadostwo zamieniło się w faceta z reklamy znanego napoju. Imię (bez „święty”) wróciło. Tylko imię, stąd ta pomponiasta czapa. Kolejne odsłony jakby planowanej akcji przewalały się przez różne kraje. Czy to tylko przypadkowa zbieżność skojarzeń (i rozkojarzeń), czy proces przemyślany i sterowany?
Pozostając przy otoczce Bożego Narodzenia, jeszcze dwa elementy. Najpierw kolędy. Mieliśmy nie tak dawno epokę sączenia kolęd do uszu euroatlantyckich narodów. Market - kolęda. Stacja benzynowa - kolęda. Sklepik z karmą dla gołębi - kolędy z wystawionego głośniczka marnej jakości. To, co ma i może być modlitwą, stawało się natrętnym brzęczeniem muchy, roju much. Ludzie mieli dość kolęd. A kiedy na Pasterce organista intonował „Wśród nocnej ciszy”, to narodowi kojarzyły się karpie i choinki.
Drugi element to nazwy naszego cudownego święta „Boże Narodzenie”. I ta nazwa dominowała. Na kartkach z życzeniami stało „Wesołych świąt!” i zwykle dodane „Bożego Narodzenia”. Czasem nie dodane. I ten „Boży” człon nazwy jakoś się traci. Zostaje - jak to już ktoś zauważył, „Boże Narodzenie bez Bożego Narodzenia”. Tego roku jest modna „Magia Świąt”. Ciekawe czy nie czarna? No a opłatek? I jako „wypiek”, i jako „impreza”. Gdzie? Wszędzie. Od parlamentu po szkołę na końcu polskiego świata. To też staje się elementem chyba sterowanym, by odrzeć go z najgłębszej treści.
Intryguje mnie, czy to tylko przejaw zmieniającej się mody? Ale zmiany w modzie nie biorą się znikąd. Inna ewentualność to wskazanie na jakąś strategię. Przyjmując takie przypuszczenie, trzeba by je zweryfikować przez statystyczne badania, i to obejmujące różne kraje. Ale jakież biuro weźmie się za to? I kto zapłaci? Dlatego pewności nie mam, a przecie mnie to intryguje.
W każdym razie te i inne zjawiska wydają się być częścią jakiejś strategii zła. Jeśli zaś mniemamy, że chodzi o marginesowe sprawy, to trzeba pamiętać, że nagromadzenie drobiazgów wywiera skutki znaczące. Są jak te drobiny wody na asfalcie, niby nieszkodliwe. Ale lekki spadek temperatury (czytaj: wiary), nagłe wyhamowanie kół (czytaj: rozumu), a skutek bywa groźny.
We wspomnianej pasterkowej przypowiastce filozoficznej Herod, otrzymując władzę, dostaje zwięzłą listę zadań. Cytuję fragmenty: „...od piekła mam tu wytyczne: muszę ja tylko złych wciąż pilnować, uczciwych gnębić, biednych rabować. Wpłynąć też na to, by zabijano nienarodzonych, antykoncepcję także promować pod hasłem ‘wolność’... Dobro wyśmiewać i poniewierać, niszczyć wartości, grzechy popierać. Równouprawniać też wstrętne związki...”.
Jeśli nie wyhamowaliśmy wiary i rozumu, to wiemy, że strategia szatana sięga wszędzie i potrafi posługiwać się także miałkimi sprawami, by zburzyć tę największą - relację człowieka z Bogiem. Wszelako Bóg potrafi więcej! I o niebo lepszym jest strategiem. Aniołowie zaś nie są członkami niebiańskich chórów, lecz wojskiem Wszechdobrego.
PS. W drugie święto pojechałem na czeską stronę do przygranicznej miejscowości. Od kilku lat przy szkole, naprzeciw urzędu, był ustawiany betlém, czyli szopka. Postaci prawie naturalnej wielkości. Jest tego roku, czy już nie? Deklaratywnie Czechy to niechrześcijański kraj. Jadę, zwolniłem przy szkole... Nie ma? Zawróciłem na autobusowej pętli. Jest mój betlém! Dlaczego nie zauważyłem go z drogi? Jasne. Ustawiony został dokładnie za wiatą przystanku. Miejsca w lewo i w prawo nie brakuje. Ale betlém wyraźnie ukryty. To znaczy, że tutaj też walka trwa. Skoro walka, to znaczy, że są obrońcy Boga oraz historii Jezulátka. Jasne, to przecież od tutejszych skautów dotarło do mojej parafii światło z Betlejem. Bohu dík!