Demokracja to rządy ludu. Określenie wzięło początek w starożytnej Helladzie. Te małe, zwarte państewka jak każda ludzka społeczność potrzebowały mechanizmu podejmowania decyzji w sprawach dotyczących wszystkich.
Decydował lud, czyli demos. Tamte mechanizmy dla nas są bezużyteczne. Życie narzuciło system przedstawicielstwa ludu, zwany parlamentaryzmem. Wpływ obywateli na ostateczny skład parlamentu jest wynikiem mechanizmów statystycznych. Ich efekty nie są po myśli wielu wyborców. Jako przeciwwagę tej niedogodności wymyślono sposoby blokujące – w Polsce było to „liberum veto”. Narzędzie dla ludzi mądrych i odpowiedzialnych. Ale głupi i nieodpowiedzialni też się nim posługiwali. Inną pułapką demokracji jest brak dużej części obywateli w akcie wyborów. Oni też „głosują”, jako że zmieniają proporcję głosów oddanych. Znane są też „cenzusy”, czyli wymogi ograniczające możność kandydowania – np. poziom wykształcenia, majątek, narodowość. Inną słabością demokracji przedstawicielskiej jest nikła znajomość kandydatów przez wyborców, co wykorzystują inni. Mechanizmy demokracji, zachowania obywateli i posłów powinny podlegać ocenie moralnej. Dzieje się inaczej. I to jest największa nasza bolączka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.