Symulacje, pokazy, warsztaty - to dzięki nim Nyski Festiwal Nauki przyciąga już od 15 lat.
Festiwal, zorganizowany w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej 25 i 26 września, znów zapewnił uczestnikom różne atrakcje. W mury uczelni zawitali uczniowie szkół podstawowych i średnich z Nysy, ale też np. z Kędzierzyna-Koźla, Grodkowa, Białej Nyskiej, Skoroszyc, Otmuchowa, Kopernik, Prudnika, Strzelec Opolskich czy Brzegu czy nawet Kłodzka.
- Bardzo nam się podobało. Pracowaliśmy w grupach. Jedna osoba wycinała z tektury, druga kleiła, rysowała. Budowaliśmy wiatraki, które się kręcą i mogłyby wytwarzać energię. Było ciekawie i wesoło - przyznają uczniowie: Karolina, Jaś i Hanna z PSP nr 10 w Nysie. - To doświadczenie inne od lekcji. Dzieci uczą się współpracy, widzą, co kto zrobił, a przy okazji obserwują pracę wykładowców, dziennikarzy - dodaje Anna Janczar, ich wychowawczyni.
Dzieci miały okazję poznać alternatywne źródła energii - budując np. wiatraki. Karina Grytz-Jurkowska/Foto GośćPoprzez festiwal uczelnia chce promować wśród młodzieży zarówno naukę, jak i swoją ofertę.
- Oczywiście to raczej są warsztaty, pokazy a nie wykłady i myślę, że gdzieś w świadomości tych dzieci zostaje, że jest to ciekawe. Wychodzą zadowolone. Warto organizować takie festiwale, bo choć to duże przedsięwzięcie organizacyjne, to potem procentuje w uczniach - mówi Ewa Cegieła, współorganizatorka.
Łącznie propozycji zajęć jest ponad setka: od klejenia modeli wiatraków, przez warsztaty z chemii, bezpieczeństwa, kosmetologii, badania audiometryczne, pisanie algorytmów do programów komputerowych, programowanie robotów z klocków lego. Są wyprawy plenerowe, wykłady i turnieje sportowe.
Niektórzy wybrali budowę modelu wysokiego budynku z papieru z symulacją wstrząsów sejsmicznych. - To rozwija kreatywność, pracę w grupie i pokazuje, jak wygląda praca architekta. Jest ograniczenie materiałowe, liczy się forma - opowiada Marcin Zdanowicz, wykładowca Instytucie Nauk Technicznych PWSZ w Nysie. Najbardziej problematyczne okazało się stabilizowanie wysokiej konstrukcji i przewidzenie materiału na "zakładki".
Cała akcja trwała kilkadziesiąt minut, działaniom można było się przyjrzeć a komentator tłumaczył kolejne kroki. Karina Grytz-Jurkowska/Foto GośćDużym zainteresowaniem cieszyła się też akcja ratownicza - symulacja wypadku komunikacyjnego, prowadzona przy współpracy z ratownikami medycznymi i Państwową Strażą Pożarną.
- Tu pokazujemy wszystko książkowo, z opisem, co robią ratownicy, od wezwania służb, zabezpieczenia miejsca zdarzenia i poszkodowanych, przez rozcinanie specjalistycznym sprzętem wszystkich drzwi i dachu, wyciągnięcie rannej, pomoc medyczna i odwiezienie jej do szpitala, po zabezpieczenie ciała ofiary śmiertelnej. W rzeczywistości przebiegałoby to znacznie szybciej i w minimalnym koniecznym zakresie, by jak najszybciej wydobyć poszkodowanych z pojazdu i oddać ich w ręce medyków - tłumaczy kolejne etapy mł. kpt. Dariusz Pryka z JRG w Nysie.
Jak podkreśla dr Ireneusz Barziej, adiunkt nyskiej PWSZ, takie pokazy bardzo przydają się w kształceniu m.in. ratowników medycznych, którzy później podejmują pracę nie tylko w pogotowiu, ale i w wojsku czy innych służbach.