Niezwykły koncert w branickiej bazylice w wykonaniu muzyków z Regensburga i Opola.
Ideologia narodowego socjalizmu traktowała chorych psychicznie jako życie niegodne, ciężar dla całego społeczeństwa. Publikowano wyliczenia dotyczące kosztów opieki i leczenia oraz ich bezproduktywności. Szpital w Branicach w czasach narodowego socjalizmu nie był izolowany od poczynań nazistów w stosunku do ludzi chorych psychicznie – mówił Krzysztof Nazimek, dyrektor szpitala w Branicach przed koncertem „Modlitwa o sumienie dla świata”, który 26 października odbył się w bazylice pw. Świętej Rodziny w Branicach.
Ten przepiękny kościół zbudowany w układzie bazylikowym, bogato zdobiony mozaikami przez największych artystów sztuki sakralnej czasu kiedy powstawał, jest koroną Miasteczka Miłosierdzia, zainicjowanego i rozbudowanego przez ks. Josefa Martina Nathana (1867–1947), późniejszego biskupa, który poświęcił życie ludziom odrzuconym – niepełnosprawnym i psychicznie chorym.
– Bp Nathan nie był zwolennikiem narodowego socjalizmu. Spotykały go z tego tytułu szykany. Próbował w stosunku do działań nazistów stosować praktykę uników i odwlekania decyzji. Trzeba uświadomić sobie, jak trzeba było funkcjonować w tamtych czasach, żeby przeżyć – mówił dyr. Nazimek, opowiadając o tym, jak w praktyce wyglądała w Branicach tzw. akcja T4 – eksterminacji osób psychicznie chorych w III Rzeszy. – 18 grudnia 1940 roku 33 pacjentów przeniesiono do Lubiąża. Cała akcja odbywała się pod hasłem przenoszenia pacjentów do innych szpitali. Z Lubiąża pacjenci zostali przewiezieni do komór gazowych w szpitalu w Sonnestein k. Drezna, miejsca, gdzie dokonywano eutanazji pacjentów z prowincji śląskiej. 18 sierpnia 1941 roku grupa 500 pacjentów została przewieziona do szpitala w Sonnenstein. Brak dokumentów nie pozwala na ustalenie ich nazwisk i dokładnej liczby pacjentów – mówił K. Nazimek.
Koncert „Modlitwa o sumienie świata” poświęcony był pamięci ofiar akcji T4 mającej na celu „„eliminację życia niewartego życia” (Vernichtung von lebensunwertem Leben). Dzięki współpracy Hochschule für Katholische Kirchenmusik und Musikpädagogik w Ratyzbonie (Regensburgu) oraz Diecezjalnego Instytutu Muzyki Kościelnej w Opolu – przede wszystkim prof. Stefana Baiera oraz ks. prof. Grzegorza Poźniaka – udało się w tak znaczącym miejscu zorganizować koncert, w którym wystąpili artyści z Ratyzbony i Opola, tj. chór mieszany ratyzbońskiej uczelni oraz orkiestra symfoniczna PSM I i II st. w Opolu. Niemieccy i polscy muzycy wykonali „Requiem niemieckie” Johannesa Brahmsa. Partie solowe – Anna Rejter (sopran) i Oskar Koziołek-Goetz (baryton).
– Słysząc „requiem” myślimy, że będzie to Msza pogrzebowa, ale w wypadku tej kompozycji tak nie jest. To wyjątkowy utwór, bo jego tekstem są fragmenty Pisma Świętego mówiące o przemijaniu człowieka, o jego przeznaczeniu ku wieczności, ku życiu wiecznemu, nie ku śmierci. Brahms był człowiekiem głębokiej wiary i to requiem jest tego świadectwem – powiedział ks. Grzegorz Poźniak.
Bazylika wypełniona była do ostatniego miejsca. Cisza zachowana przez widownię w trakcie koncertu – przejmująca. Rzadko w trakcie koncertów symfonicznych widzi się ludzi pogrążonych w tak głębokim zasłuchaniu, zadumie (i modlitwie, jak wolno przypuszczać) jak podczas koncertu w Branicach.
„Błogosławieni są, którzy w Panu umierają – już teraz. Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich mozołów, bo idą wraz z nimi ich czyny" brzmi treść ostatniej, siódmej, części „Requiem niemieckiego” Brahmsa. Po tym finale długo trwała owacja na stojąco.
Ks. prof. Grzegorz Poźniak i prof. Stefan Baier w bazylice w Branicach. Andrzej Kerner /Foto Gość