Jeśli obie rewolucje - komunistyczna i dziś obyczajowa - są jakoś do siebie podobne, a przynajmniej zbieżne w wielu aspektach, czy nie można podejrzewać wspólnego im autora? Kogo? Złego ducha?
Wpadła mi w ręce książka. Z obowiązku zacząłem czytać. Jeszcze nie skończyłem, ale już wciągnęła mnie bardzo. Opowieść amerykańskiej imigrantki urodzonej we Włoszech. Ale nie to najważniejsze. Podtytuł deklaruje jej związek z komunizmem. Kartka po kartce, od dzieciństwa spędzonego jeszcze w Italii po niezauważalne, acz skuteczne wciąganie młodej, inteligentnej, aktywnej, wykształconej, prostolinijnej osoby. Wciąganie przez nienazwaną i nieprzeczuwaną przez nią siłę. Wciąganie i przetwarzanie jej wnętrza - umysłu, wrażliwości, systemu wartości, powiązań międzyludzkich. Aż po zajęcie wysokich pozycji w partyjnej, komunistycznej hierarchii. Dopiero po latach pada nazwa "partia komunistyczna", z której ją w końcu wyrzucono.
Streszczanie książki nie miałoby sensu. Dociekliwy czytelnik ją odnajdzie i sam doczyta. Mnie w pewnym momencie uderzyła jakaś dziwna równoległość opowiedzianych wątków amerykańskich i wątków znanych mi z młodości przeżytej w PRL. Przede wszystkim granie na ludzkiej wrażliwości. Masy robotnicze, zwłaszcza w krajach kapitalistycznych, wyzyskiwane, żyjące na skraju nędzy, uciskane, pozbawione dostępu do nauki, dóbr materialnych i w ogóle wszystkiego... Dlatego zresztą nasze granice musiały być szczelnie zamknięte, by współczujący proletariuszom świata Polacy (Czesi, Niemcy z NRD, Węgrzy) nie zorientowali się, że bieda i zacofanie to jest u nas. To jeden z elementów zakłamania, a właściwie ostrego fałszowania obrazu świata. Analogicznie działający niegdyś tak w Stanach, jak i w naszych demoludach (co to jest? Zajrzyj do Wikipedii).
Nie tu miejsce na zagłębianie się we wszystkie wątki opowieści amerykańskiej autorki. Ale o jednym, wracającym w książce w różnych konfiguracjach, trzeba wspomnieć. Mianowicie intrygi. Ale nie takie osobisto-prywatne. Intrygi będące ważnym narzędziem sterowania tak wewnątrzpartyjnego, jak i zewnętrznych powiązań partii. Spoza tych intryg wyłania się obłuda komunistycznej ideologii, w której nie chodzi bynajmniej o los mas pracujących (znamy to określenie także z naszej historii), a całkiem zwyczajnie chodzi o władzę, o rząd dusz, ale także pieniądza.
Czy to ma jakieś przełożenie na nasze czasy? Zdaje się, że tak. Nową ideologią podbijającą społeczeństwa wielu obszarów świata jest to, co skrótowo nazywane bywa LGBT. Zostańmy przy tym określeniu. Intrygi - także na dużą skalę. Sterowanie, marsze i inne akcje, co na pewno kosztuje sporo organizacyjnego wysiłku, ale i pieniędzy. Kto jest sponsorem? A może inwestorem? Czy chodzi o dolę biednych, uciskanych LGBT? A może odwrotnie - oni są ofiarami? A może po prostu chodzi o rząd dusz? To znaczy o władzę nad społecznością już nie tylko tego i tamtego kraju, ale przynajmniej połowy świata. Przecież to dawne pragnienie i cel marksistów!
To tylko niektóre pytania, wątpliwości, zagadki, które nasunęły mi się po nieskończonej jeszcze lekturze książki na temat amerykańskiego i międzynarodowego komunizmu sprzed dziesięcioleci. Gdzieś tam odzywa się jeszcze jedna zagadka. Jeśli obie rewolucje - komunistyczna i dziś obyczajowa - są jakoś do siebie podobne, a przynajmniej zbieżne w wielu aspektach, czy nie można podejrzewać wspólnego im autora? Kogo? Złego ducha? Cóż, obecność szatana tłumaczy nierozumne zło, które w historii ludzkości wraca od wieków. Niepojęte, destrukcyjne, posługujące się wieloraką intrygą, kłamstwem, pochlebstwem, przechwytywaniem młodzieży...
To nie jest pesymizm felietonisty. To nadzieja chrześcijanina, który wie, że i trzeba, i warto odważnie stawać po stronie dobra, prawdy, życia. I tu drugi promyk nadziei. Otóż, obserwując przed laty polski komunizm, obecnie inne ideologie (bo jest ich więcej niż wspomniane LGBT), widzi się, że są nieudolne. Kiedyś przewodzili w tym lektorzy partyjni, teraz przewodzą krzykacze. Mogą jeszcze dużo złego zrobić, to prawda. Ale świata na swoją modłę nie wywrócą.