Milkną echa setnej rocznicy urodzin Jana Pawła II. Lepiej, żeby nie milkły.
Tyle, że niemilknące echa to zbyt mało. Echo zwykle bywa mylące – odbite dźwięki dochodzą z różnych stron, szczegóły giną w gwarze życia, na dźwięk echa nakładają się inne odgłosy. Efekty mogą być miłe dla ucha, ale równocześnie mogą być zdradliwe. I zabłądzić – w lesie, w górach, w tłoku miasta łatwo. Nie darmo echo w bajkach odgrywa rolę raczej zwodniczą.
Echa papieskich urodzin... Od tych wzniosłych po takie z przymrużeniem oka. Te są też potrzebne, bo mówią nieraz więcej niż same słowa. Najlepszym przykładem są kremówki. O, no właśnie, każdy Czytelnik wie, o co chodzi i pewnie jeszcze ma w oczach twarz św. Jana Pawła II – już zmienioną wiekiem i chorobą, ale roześmianą z głębi serca. I ta scena, to echo mówią w kapitalnym skrócie, kim On jest – sam w sobie i kim jest dla słuchaczy. Żaden wykład tego nie zastąpi. Echo jest potrzebne – twierdzę. Także takie echo. Dlatego nie chciałbym papieża „odkremówkować”.
Tym bardziej potrzebne jest echo momentów wzniosłych. Tu można przywołać zakończenie jego homilii w dniu pierwszej wizyty w Polsce: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. --- Tej – ziemi”. Tego się zapisać nie da. To mógł tylko On powiedzieć. TAK powiedzieć. Byli tacy, którzy usiłowali powtarzać to zawołanie Jana Pawła II – ale naśladownictwo było chybione. Mało tego – po iluś latach On sam powtórzył swoje słowa. Za drugim razem – mimo dosłowności – było to już tylko autorskie echo. Chyba każdy kto słyszał tamte słowa, sprzed lat, wtedy poczuł jakiś niedosyt. No bo to było tylko echo.
To dwa, bardzo charakterystyczne, łatwe do zapamiętania momenty, które w ostatnich dniach wracały w medialnym przekazie. Było wiele innych wspomnień, migawek, także dłuższych sekwencji. Niektórych momentów chyba brakło. Jasne, wszystkiego ani przekazać, ani oglądnąć nie sposób. A może uwadze umknęło? Owszem, pielgrzymka do Polski na Kongres Eucharystyczny (1991) została wspomniana, ale było to bardzo słabe echo skoro nie przebiło się ponad inne.
A ta właśnie pielgrzymka, osnuta treściowo wokół dekalogu, zawierając przesłanie głębokie, była i pozostała trudna. Bo Jan Paweł niełatwych tematów dotykał. Bo podnosząc na duchu – twarde wymagania stawiał. Stawiał je członkom Kościoła, ale nie były to wymagania dotyczące wiary i życia religijnego. Były to wymagania uniwersalne, dotyczące każdego człowieka i całej społeczności narodu. Oczywiście, wierzący chrześcijanie biorą pod uwagę – i na to papież wskazywał – motywację nie tylko filozoficzno-etyczną, ale motywację wiary. Dekalog będący darem Boga objawiającego się człowiekowi jest zapisem prawa ogólnoludzkiego, ale ujętego niezwykle syntetycznie jako prawo Boże.
Dekalog zarówno z racji odległych czasów, gdy spisany został, jak i ze względu na skrótowe sformułowania, musi być w każdej epoce, w każdym pokoleniu na nowo odczytywany, a jego sformułowania aplikowane do ciągle zmieniających się warunków życia ludzi. I właśnie to odnajdujemy w owej papieskiej katechezie pielgrzymki roku 1991. Nie jest to systematyczny, katechizmowy wykład dekalogu. Jan Paweł dokonuje szerokiego, ale zarazem głębokiego oglądu życia ludzkiego, koncentrując się na Polsce i Polakach swoich dni.
A były to dni szczególnego przełomu naszych dziejów. Komunizmem inspirowany (aczkolwiek siłą wprowadzony) system społeczny padał – choć miał się jeszcze całkiem dobrze. Do tradycji patriotycznych i chrześcijańskich z dawniejszych czasów wrócić było nie sposób. Nowych celów i dróg jeszcze nie bardzo było widać. I tu zjawił się nasz Rodak – św. Jan Paweł, by posługując się odwieczną formułą dekalogu, ukazać nowe, konkretne, fundamentalne jego znaczenie. Papieska katecheza wychodziła od realiów życia, ucząc porządkowania ich według Bożego prawa w nowych czasach.
Na koniec jak echo powtórzę kilka fragmentów tamtej papieskiej katechezy, dodając za każdym razem hasłowy tytuł.
Prawda. „Jak jeszcze niedawno wolności słowa zagrażał cenzor, tak dziś na tę wolność czyhają inne zagrożenia, jak egocentryzm, kłamstwo, podstęp czy nawet nienawiść. Narzędziem przemocy mogą stać się także środki przekazu, jeżeli nie służą prawdzie”.
Rodzina. „Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono. Trzeba intensywnie odbudowywać (...). Niech się odrodzi w Bogu ludzkie ojcostwo i ludzkie macierzyństwo”.
Życie. „Świat zmieniłby się w koszmar, gdyby małżonkowie znajdujący się w trudnościach materialnych widzieli w swoim poczętym dziecku tylko ciężar i zagrożenie dla swojej stabilizacji (…). Znaczyłoby to, że zupełnie zapomniana została wielka godność człowieka, jego prawdziwe powołanie i ostateczne przeznaczenie”.
Kultura śmierci. „...kultura pożądania i używania, która panoszy się pośród nas i nadaje sobie nazwę europejskiej” (tu JP wyszedł poza przygotowany tekst).
Sprawiedliwość. „Reformie gospodarczej powinien towarzyszyć wzrost zmysłu społecznego, coraz bardziej powszechna troska o dobro wspólne, zauważanie ludzi najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących”.
Nie pożądaj. „Społeczeństwu grozi dążenie do bogacenia się kosztem bliźnich i wytworzenie się klimatu powszechnej wzajemnej zazdrości oraz zagubienia nieprzemijalnych wartości duchowych. Także i tu chodzi o wolność: trzeba tak być wolnym, żeby wolność nie stawała się niewolą, zniewoleniem siebie, ani też przyczyną zniewolenia innych”.
To tylko echa tamtej papieskiej pielgrzymki sprzed prawie trzydziestu lat. Do czego nas skłaniają? Do aktualizującego powrotu do nauczania świętego papieża, który potrafił starożytny dekalog odczytywać i rozumieć na nowo i w kontekście społecznym. Z odwagą.