Dzieci licznie przyjechały w odwiedziny na Górę Świętej Anny do babci Pana Jezusa.
Mszy św. w grocie lurdzkiej w niedzielę 5 lipca przewodził bp Rudolf Pierskała. Eucharystię poprzedziło ją procesyjne wprowadzenie figurki wyjątkowo rzeźbę Dzieciątka Jezus tym razem zastąpiła Jego babcia – św. Anna Samotrzecia. Jak w poprzednich latach, obrzędom Mszy św. towarzyszył też śpiew zespołu „Promyki Maryi” z Zębowic.
- Cieszę się, że ta pielgrzymka doszła do skutku, bo było wiele wątpliwości. Postanowiliśmy ją kontynuować, bo to najradośniejsza ze wszystkich na Górze Świętej Anny. Ale zaskoczyliście nas tą ilością, w jakiej przyjechaliście. Tym, jak kochacie Jezusa i Jego babcię Annę. Dziś nie będzie tak jak zwykle indywidualnego błogosławieństwa na Rajskim placu po audiencji u babci Anny, ani popołudniowego spotkania tu w grocie. Ale św. Anna – jej figurka tu zostanie, będziecie mogli się jej pokłonić - witał małych pątników o. Jonasz OFM, gwardian annogórskiego klasztoru. - Jezus mówi: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie". Przyprowadzajcie ciągle swoje dzieci do Chrystusa - zwracał się do rodziców.
Pielgrzymka Dzieci na Górę Świętej Anny 1Kazanie głosił o. Kamil Tymecki OFM. Mówiąc o pracowitości wskazywał na pszczoły. Pokazując ramkę wypełnianą przez pszczoły miodem porównywał: - My też powinniśmy być tacy pracowici dla Pana Jezusa. A czym powinniśmy zapełniać plastry naszego serca? Modlitwą, dobrymi uczynkami, słuchaniem Pana Boga, rodziców, nauczycieli, dziadków – opisywał, dodając, że w tak wypełnionym i zasklepionym sercu nie ma miejsca na grzech. Ale pokazując na specjalistyczny strój wspomniał też o potrzebie ochrony przed złem, tak jak pszczelarz chroni się przy jego pomocy przed użądleniem.
Pielgrzymów, mimo pandemii przybyło w tym roku sporo. Całe rodziny: od dziadków po wnuki, od kilkumiesięcznych dzieci w wózkach po młodzież.
- Jesteśmy ze Spóroka, przyjechaliśmy już czwarty rok. Tym razem bez taty, który pracuje za granicą, ale i tak staramy się na tej pielgrzymce zawsze być. Jak możemy to jesteśmy też na odpuście, na pielgrzymce motocyklistów... Jako dzieci z mężem jeździliśmy głównie na odpusty, szliśmy tu z pielgrzymkami, a odkąd pojawiły się nasze dzieci, przyjeżdżamy na tę pielgrzymkę, ale i na obchody kalwaryjskie, bo warto! - tłumaczy Anna Szmolka z córkami Lenką, Amelią i Moniką.
Promyki Maryi jak zwykle ubarwiły pielgrzymkę swoim śpiewem Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćMichał i Agata przyjechali ze Staniszcz Małych ze swoją czwórką: Martynką (11 lat), Hanią (9), Klarą (5) i Stefcią (3). - Ta pielgrzymka stała się tradycją, odkąd mamy dzieci – zrobiliśmy tu zdjęcie z pierwszym dzieckiem, kiedy jeszcze było na rękach, z czasem rodzina się powiększała. Zwykle przyjeżdżamy z dziadkami, tyle że tym razem nie mogli być. To w domu wydarzenie, inaczej przeżywane niż normalna niedziela i dzieci nie trzeba namawiać – uśmiechają się rodzice. - Fajne są piosenki tu śpiewane - niektóre już znamy, procesja i cała atmosfera tutaj – podsumowują Martyna i Hania.
- Franciszkanie są fajni i te pielgrzymki też - podsumowuje dziesięcioletni Michał Taszka z Tworkowa, którego już podczas zeszłorocznych rekolekcji zachwyciło franciszkańskie, radosne podejście. -To, że wiara może być tak przeżywana, że ojcowie mogą grać w piłkę, żartować z dziećmi, wygłupiać się, było dla niego odkrywcze - dopowiada jego mama Wioleta.
A że mogą - tu mała próbka:
Pielgrzymka Dzieci - franciszkanie GSA