- Każdy wyścig oglądam z przyjemnością, bo sam przez lata startowałem. Na żywo jest inna atmosfera, widać stromizny - tak opolski etap 77. Tour de Pologne komentuje Hubert Hanus.
Wyścig wrócił na Opolszczyznę po 8 latach. Ten etap był najkrótszy (
Zaczął się 6 sierpnia w stolicy regionu i prowadził w kierunku Zabrza przez Górki, Chrząszczyce, Złotniki, Prószków, Przysiecz, Ligotę Prószkowską, Smolarnię, Dziedzice, Racławiczki, Strzeleczki, Dobrą, Steblów, Krapkowice, Gogolin, Obrowiec, Krępną, Rozwadzę, Górę Świętej Anny (Premia Górska PZU II kategorii na
Na szczęście, po dramatycznym wypadku na finiszu pierwszego etapu, po którym Holender Fabio Jakobsen trafił w ciężkim stanie do szpitala, ucierpiało też kilku innych zawodników i sędzia, ta część wyścigu obyła się bez większych kraks.
Najlepszym kolarzem drugiego etapu okazał się Maciej Paterski, który wygrał na premiach lotnych w Strzelcach Opolskich i Ujeździe, a jako drugi, za Belgiem Juliusem van der Bergiem osiągnął górską premię. To właśnie przed Górą Świętej Anny ci dwaj zawodnicy uciekli reszcie, wyprzedzając peleton o prawie sześć minut. Na mecie najszybszy był mistrz świata, Duńczyk Mads Pedersen. Najlepszy Polak Szymon Sajnok zajął siódme miejsce. W klasyfikacji generalnej prowadzi Mads Pedersen, a trzeci jest Kamil Małecki. Dziś kolejny etap z Wadowic do Bielska- Białej (
Tour de Pologne to jedna z bardziej rozpoznawalnych polskich imprez sportowych na świecie. Przyciągnęła na trasę przejazdu wiele osób, zwłaszcza kolarzy amatorów. Szczególnie komentowali oni wypadek z poprzedniego etapu.
- Warto było przyjechać, by zobaczyć ten wyścig. My też jeździmy, zwykle w klubie Jednoślad Dobrodzień, bo tak raźniej i przyjemniej, ale dziś każdy indywidualnie. To dobra promocja, oby tylko przejechali bezpiecznie - mówił czekając na zawodników Piotr z Dobrodzienia.
- Kolarstwem interesujemy się dość długo, uprawiamy je, mamy do czynienia z paroma grupami w Polsce, więc chcieliśmy tu być. Wśród kolarzy jechał też Maciek Paterski, więc machaliśmy mu flagą i dopingowaliśmy. Warto i jeździć na rowerze i kibicować. Dobrze, że tu obyło się bez wypadku, ale tak naprawdę każdy sport może być niebezpieczny, trzeba po prostu uprawiać go mądrze, z głową - podsumował Marcin Forkajm z Kędzierzyna-Koźla, który przyjechał na jednośladzie z córką Leną. Reszta rodziny dojechała autami.
- Każdy kto ma pasję, jest dla niej gotowy wiele poświęcić. Ryzyko to nieodzowna część sportu. Wczoraj to była normalna, choć niefortunna kraksa - wypadek, który się zdarza. Dobrze, że tylko tak się skończyło. Nie ma co dywagować, obarczać winą wszystkich dokoła - dopowiada Hubert Hanus, który mimo że na wózku, jest z rodziną na kilku etapach Tour de Pologne i właśnie jedzie dalej kibicować do Zakopanego.
Wspólne kibicowanie - rodziny Forkajm i Hanus z zaangażowaniem dopingują znajomych kolarzy! Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćZa ogromne wyróżnienie i promocję gminy uważa to wydarzenie Łukasz Jastrzembski, burmistrz Leśnicy. - Organizacji było dużo, ale warto. Tu na tej górze łączymy sacrum i profanum. Pierwszym zajmują się ojcowie franciszkanie przy bazylice, a wokół tego mamy wiele innych rzeczy - jest sport, turystyka: jest geopark, pomnik, amfiteatr. Gmina i Góra Świętej Anny jest też coraz bardziej wykorzystywana przez cyklistów, chętnie tu przyjeżdżają: dla amatorów to wyzwanie, dla bardziej zaprawionych trening - uśmiecha się włodarz gminy.
Na wysokości zadania stanęły też miejscowości, przez które przebiegał wyścig. Wiele z nich przygotowało transparenty czy inne konstrukcje, by upiększyć trasę.
- Gdy dowiedzieliśmy się, że wyścig pojedzie przez Kalinowice i Kalinów, chcieliśmy coś z mieszkańcami zrobić. Dwa tygodnie wszystko planowaliśmy: nasz mieszkaniec, Antoni Legrant wykonał transparent, w przeddzień wszyscy zbudowaliśmy zamek z bali słomy, zabezpieczyliśmy też skrzyżowanie. Dziś go ozdobiliśmy, a nasza pani świetlicowa skrzyknęła dzieci, które kibicowały z chorągiewkami - opowiadają Rafał Żelazny, sołtys Kalinowic z żoną Grażyną. - Dla mnie to jest coś niezwykłego! Zabezpieczając jako strażak przejazd kolarzy widziałem, jak oni blisko siebie jadą, dosłownie na centymetry - przyznaje z podziwem.
Podobne konstrukcje i twierdze czekały na gości w wielu miejscowościach na trasie wyścigu. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość