Tym razem nie z księdzem po kolędzie, ale bryczką i tylko sami Mędrcy ze Wschodu, kolędując głośno, przejechali ulicami parafii.
Królewskim woźnicą był proboszcz, ks. Grzegorz Sonnek. Oczekiwani przez mieszkańców zatrzymywali się przy każdym domu. Był czas na parę zdań rozmowy, złożenie życzeń, czasem wspólne zdjęcie i złożenie ofiary na misje.
– Taki orszak jest u nas pierwszy raz, choć w podobnej formie był już ostatnio przejazd św. Mikołaja. Bardzo dobrze, bo coś się dzieje, jest jakaś atrakcja, zwłaszcza dla dzieci, a to też jest coś innego. Ja czekam przed domem, reszta rodziny jeszcze jest w środku – mama, ale też wnuki: starszy patrzy przez okno, ale zaraz też wyjdzie z tatą, młodsze bliźniaki są jeszcze za małe, bo mają pół roku – opowiada Lotar Wilczek.
Królewski pojazd przejechał najpierw przez Radoszowy, potem zawitał do Dobieszowa i Chróstów.
Najbardziej niecierpliwie oczekiwały na Trzech Królów dzieci. Oskar i Marta Przybyła cieszyli się bardzo z ich wizyty, a korzystając z tego, że właśnie w tym czasie zaczął intensywnie padać śnieg, wozili się na saneczkach. To dodatkowa radość – śnieg tej zimy był dotąd rzadki i leżał bardzo krótko.
Ale także dla dorosłych była to atrakcja.
- To trudny czas dla wszystkich, więc ten przejazd sprawia radość, ludzie mogą wyjść na świeże powietrze, uśmiechną się do siebie – przyznaje Krystyna Żyłka. – Udało się to dzięki naszemu księdzu – chwali razem z sąsiadami inicjatywę proboszcza.
Tym razem w rolę trzech królów wcielili się: pochodzący z Togo kleryk opolskiego seminarium – Romuald Mozou oraz dwie radoszowianki: Wiktoria i Michalina.
Podczas przejazdu mieszkańcy składali ofiary na misje. Zwykle na ten cel zbierali kolędnicy misyjni, tym razem jednak z powodu epidemii nie mogli gościć w domach.
– Od kilku lat w Polsce mieliśmy duże orszaki. My robimy taki nasz tutaj po raz pierwszy. W tym roku te duże nie mogą się odbyć, a nasza wspólnota jest mała ale prężna, dlatego to czynimy – tłumaczy ks. Grzegorz Sonnek. – Jako dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych i wiceprezes Funduszu Misyjnego chcę też pokazać innym kapłanom naszej diecezji, jak można w tym trudnym czasie podjąć inne formy naszego kolędowania. Podaliśmy z Wydziałem Duszpasterskim kilka propozycji i to jest jedna z nich.
Mieszkańcy powychodzili z domów, by spotkać się z kolędnikami i proboszczem Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćObecnie z diecezji opolskiej w różnych krajach, głównie w Afryce i Ameryce Południowej, ale też na Syberii pracuje 17 misjonarzy – są to kapłani i osoby świeckie. Na wsparcie radoszowskich parafian może liczyć też kleryk Romuald.
– Czujemy się jak prawdziwi królowie. Jestem szczęśliwy, że możemy tak chodzić i zbierać na misje, widzimy, że ludzie też są szczęśliwi, cieszą się widząc nas, witają – przyznaje kl. Romuald.