To subiektywne podsumowanie tegorocznej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej okiem uczestnika, już po odespaniu trasy.
W całej diecezji z piątku na sobotę (26/27 marca) można było spotkać pojedyncze osoby bądź liczne małe grupki wędrujące polnymi drogami w ciszy, przy słabym świetle latarek bądź nawet bez nich, bo księżycowa noc była dostatecznie jasna. Droga w tym terminie, którą wyruszyła większość uczestników EDK, przebiegała w dużo lepszych, niż mieli idący tydzień wcześniej, warunkach pogodowych. Niemal bezmroźnie, bez opadów, po podeschniętej i tylko miejscami błotnistej ziemi. W niektórych miejscach różne szlaki przecinały się bądź na kilku odcinkach prowadziły razem lub w pobliżu, co bywało przyczyną pomyłek i nadłożenia kilku kilometrów.
Z Gogolina szło tym razem - na Górę św. Anny, ale też i do sanktuarium św. Józefa w Prudniku-Lesie - w sumie prawie 50 osób, z Nysy jedną z trzech tras wybrało łącznie ok. 60...
- W Kędzierzynie-Koźlu zarejestrowało się ok. 150 uczestników. Jest ich nieco więcej, ale rozproszą się na 7 trasach. Najbardziej oblegana okazała się - jak zwykle - "czerwona czterdziestka" na Górę Świętej Anny i zielona, 33-kilometrowa, na Rudy. W naszym rejonie to już 7. edycja. Rok temu szła jedna trzecia tych osób, z uwagi na ograniczenia koronawirusowe. Tym razem, przy zachowaniu wymogów, idzie prawie tyle, co przed pandemią - tłumaczył koordynator Rafał Szustakiewicz.
EDK zwykle zaczynała się w miastach... Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćWyruszyli po Mszy św., w której większość uczestniczyła, będąc - ze względu na ograniczenia pandemiczne - na zewnątrz świątyni. Z salek parafialnych przyniesiono krzesła, inni stali na schodkach, chodniku czy placu przykościelnym, zachowując odległości, w maseczkach.
Na pierwszych kilometrach, jeszcze w mieście, uczestnicy mijali otwarte wyjątkowo do późnych godzin wieczornych salony fryzjerskie - oblegane, bo od soboty objęły je rządowe obostrzenia, a chętnych do obcięcia się przed świętami wielu. Dla nich więc to też był ekstremalny dzień. Taki "znak czasu". Więc od razu dziesiątka Różańca w ich intencji, jak też innych, którzy w tym czasie pracują, są na służbie...
W drodze uczestnicy EDK rozważali, jak być pięknym człowiekiem - pięknym wewnętrznie, takim, który czyni lepszym świat dokoła siebie, podejmującym trud patrzenia dalej niż czubek własnego nosa. Przy kolejnych stacjach modlili się o umiejętność zauważania drugiego człowieka, będącego w potrzebie, i odwagę do niesienia z nim jego problemów, nie takiego, by jak najłatwiej uspokoić sumienie i poczuć się dobrze, że się rzuciło datek, odesłało do jakiejś instytucji, ale podjęcia niełatwego i niewygodnego często dla nas trudu zaradzenia jego bolączkom, udzielenia realnego wsparcia, niesienia razem krzyża.
- My jesteśmy z Raciborza, przyjechaliśmy do Kędzierzyna i teraz wracamy. A my jesteśmy z Mechnicy, ale zostawiliśmy w Raciborzu auto... - mówią przed wyjściem Michaela, Piotr i towarzyszący im Tomek z Cyprzanowa. Idą kolejny raz, każdy z kilkoma intencjami. Bez zaprawy, ale z nadzieją dojścia do celu i pogodą ducha.
...potem szło się przez pola, lasy i bezdroża. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćZ Kędzierzyna zdecydowali się też iść Zygmunt z Gliwic i Marek z Zabrza.
- Idziemy, medytujemy, rozmyślamy i szukamy sił u Boga. Już po raz 4., teraz na Górę Świętej Anny, ale szliśmy już też przez Biskupią Kopę i z Gliwic. Zawsze mam intencję, która mi towarzyszy, ale zachowam ją dla siebie - mówi pierwszy. - Mnie też, oczywiście, towarzyszy intencja za bliskich, za zmarłych, ale i taka osobista - za moją trzeźwość. Ta EDK, to zmęczenie, ale potem radość dodają mi sił i pomagają mi przez ostatnie lata na tej drodze trzeźwości. Ta jest trudniejsza, ale warto ją podjąć, tak jak EDK - dodaje drugi.
I jak w życiu, tak i na trasie - chwile zmęczenia, kryzysy, ból, czas na zatrzymanie się, przemyślenie... Droga w ciemności, niemal po omacku, rzadziej oświetloną, oznakowaną trasą, wreszcie śpiew ptaków zwiastujący wschód słońca. Czasem - przy zejściu z trasy - trudna lekcja pokory i uznania własnej słabości. A na końcu radość! Z przekroczenia siebie, dotarcia do celu. I ta ważniejsza - radość Zmartwychwstałego.