- Były zajęcia z techniki muzyki, ale też swoiste rekolekcje, które podjęli uczestnicy, bo śpiewamy przede wszystkim dla Boga - mówi ks. Mateusz Mandalka.
- Przez dwa dni można zrobić bardzo dużo, jeśli mamy zdolnych, otwartych ludzi, którzy są elastyczni, plastyczni jak glina. Oni są amatorami od włoskiego słowa amare - kochać, czyli oni po prostu są zakochani w tym, co robią. To słychać i da się z tego lepić bardzo piękne rzeczy - tak o uczestnikach mówi prowadzący warsztaty Rafał Maciejewski, wykładowca śpiewu na Łódzkiej Akademii Muzycznej.
- Warsztaty są dla rozwoju, ale dla nas przede wszystkim po to, by pokazać ludziom, że muzyka liturgiczna może być dla nich doświadczeniem żywej obecności Boga, rzeczywistością, w której będą spotykać Jego miłość, Jego samego - dodaje.
Wraz z innymi: Agnieszką Franków-Żelazny, dyrygentką z Wrocławia, pochodzącą z Głubczyc, Urszulą Rogalą, kompozytorką z Warszawy, ks. Piotrem Kierpalem, diecezjalnym duszpasterzem muzyków kościelnych i ks. Mateuszem Mandalką, wikariuszem z prudnickiej parafii Miłosierdzia Bożego od piątku do niedzieli pokazywali uczestnikom ćwiczenia z emisji głosu, dobrego rozśpiewania, rozczytywania utworów itd.
Prowadzący: Urszula Rogala, Rafał Maciejewski i ks. Mateusz Mandalka. Karina Grytz-Jurkowska Foto Gość- Uczestnicy zrobili wielki postęp, choć nie było dużo czasu, ale wszyscy byli tak zaangażowani, że słychać, że jest inaczej, lepiej. Stworzyliśmy też w tym czasie wspólnotę, która się razem modliła i to było bardzo cenne - podkreśla Urszula Rogala.
Prócz miejscowego chóru i orkiestry dotarli chętni z Gogolina, Gościęcina, Strzelec Opolskich, ale też z Warszawy, Lublina czy Łodzi - członkowie chórów, scholi, zespołów śpiewaczych, grających i inni, którzy chcieli poszerzyć swoje horyzonty w śpiewaniu. Łącznie ok. 40 śpiewających i 20 instrumentalistów. Pracowali nad repertuarem kolędowym, a efekty można było usłyszeć na niedzielnej Mszy św. z udziałem bp. Rudolfa Pierskały i popołudniowym koncercie.
- Przyjechałam z Gogolina, śpiewam w tamtejszym chórze, ale też w chórze Loreto z Głogówka. Chciałam się trochę podszkolić i technicznie i emisyjnie. Warto było przyjechać, pani Agnieszka Franków-Żelazny pokazała nam w sobotę wiele bardzo pomocnych ćwiczeń - opisuje Reneta Popiel.
Wokalistom towarzyszyli muzycy, skład głównie smyczkowy. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- Ja jestem z Gościęcina, ale od września śpiewam tu w prudnickim chórze. Takie warsztaty liturgiczne to wspaniałe doświadczenie. Możemy się nauczyć nie tylko emisji głosu, tego jak nim pracować, by się nie męczyć, ale i pięknych, mniej znanych kolęd. Śpiewanie w czterogłosie jest niesamowite, tym bardziej z orkiestrą. Mogliśmy też poznać wspaniałych muzyków. Ich entuzjazm, zaangażowanie i radość się bardzo udzielały – potwierdza Marta Kluska. - Ważne, że nie tylko śpiewaliśmy kolędy, ale także mieliśmy okazję interpretować ich teksty, bo prowadzący robili krótkie, ale treściwe wprowadzenia - dodaje.
- Ja obecnie mieszkam w Warszawie, ale pochodzę z Prudnika, część mojej rodziny śpiewa w tutejszym chórze. Początkowo warsztaty były dla mnie raczej pretekstem do odwiedzenia rodziny. Tymczasem po tych trzech dniach mam poczucie, że było to głęboki i poruszający czas, nie tylko pod względem profesjonalnym, muzycznym, ale także doświadczenie wspólnoty, ludzi, relacji, także Pana Boga - przyznaje Katarzyna Bernacka z Warszawy. - Trzeba też podkreślić ogromny profesjonalizm, świetny przekaz prowadzących i umiejętność zdobycia nas. Np. pani Agnieszka, będąc z zawodu biologiem opowiadała ciekawie, co dzieje się z naszym ciałem podczas śpiewu - opowiada.
A ks. Mateusz Mandalka zapowiada już kolejne warsztaty za rok. - Chcemy je zrobić w innym okresie roku liturgicznego, by poznawać inny repertuar - zdradza.