Wybitnego kapłana wspomina długoletni ministrant i lektor.
Dzisiaj (30 marca) przypada 35. rocznica śmierci ks. prał. Kądziołki, długoletniego proboszcza parafii pw. św. Jakuba Apostoła i św. Agnieszki w Nysie. Wracam do wspomnień o nim.
Urodził się 14 sierpnia 1908 r. w Biegonicach k. Nowego Sącza. Tam ukończył gimnazjum, a następnie studia filozoficzne u ojców jezuitów w Krakowie oraz Collegium "Bobolanum" w Lublinie. W czasie II wojny światowej za uczestnictwo w placówce przerzutowo-kurierskiej, która działała na plebanii w Biegunicach, otrzymał karę 3 lat więzienia w Nowym Wiśniczu.
Potem przybył na tereny Śląska Opolskiego. Był katechetą w Gliwicach (1946 rok) oraz proboszczem parafii w Starym Lesie koło Nysy. W 1947 r. został proboszczem parafii św. Jakuba w Nysie. Dach kościoła został spalony, podobnie jak 80 proc. zabudowań Nysy. Jako proboszcz odbudowywał dach i wnętrze pięknej świątyni tak, że 15 sierpnia 1959 r. kościół został poświęcony przez Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego.
Oprócz kościoła parafialnego ks. Kądziołka wyremontował inne kościoły nyskie, to jest: Zwiastowania NMP, Wniebowzięcia NMP, Świętego Krzyża na Cmentarzu Jerozolimskim oraz pątniczy kościół MB Wspomożenia Wiernych w lasku złotogłowickim, który jest miejscem wielu pielgrzymek z Nysy i okolic.
Niektórzy kojarzą ks. Kądziołkę tylko z budownictwem sakralnym, natomiast dla mnie jako młodego człowieka był on wspaniałym duszpasterzem, szczególnie młodego pokolenia. My, ministranci, dostrzegaliśmy, jak na zbiórkach naszych pogłębiał wiedzę religijną, organizował konkursy biblijne z nagrodami, organizował nam wyjazdy na oazy do Krościenka, prowadzone przez ks. Franciszka Blachnickiego - dziś sługę Bożego.
W parafii św. Jakuba w Nysie pierwszymi lektorami byli Janusz Dybek i ja. W dalszych latach pojawiło jeszcze kilku lektorów, a ministrantów było ponad 100. Dlaczego tak było? Bo ksiądz prałat zwracał uwagę lektorom na dykcję, barwę głosu, stosowanie znaków interpunkcyjnych, odpowiedni akcent itp.
Wielką innowacją ks. Kądziołki, starszego już kapłana, było stworzenie w początkach lat 70. XX w. zespołu beatowego, który między innymi grał szereg koncertów w czasie Mszy św. w oparciu o kompozycje Katarzyny Gaertner. Występ religijnego zespołu młodzieżowego w kościele był wówczas niespodzianką dla wielu. Ale centrum życia religijnego księdza prałata stanowiła Msza św. Każde słowo wypowiedziane w czasie Najświętszej Ofiary dobitnie akcentował i stanowiło ono dla niego nieocenioną wartość. Od niego uczyliśmy się szacunku dla sacrum.
Ksiądz Kądziołka jako jedyny w diecezji w dni powszednie wprowadził przed wieczorną Mszą św. nabożeństwo przygotowujące wiernych do Mszy św.
Aby nauczyć nas, ministrantów i lektorów, szacunku dla ludzkiej godności, wyznaczał nam służbę liturgiczną w kaplicy szpitalnej dla chorych. Chcę zaznaczyć, że Msza św. odbywała się tam codziennie o godz. 5.25.
Ksiądz Kądziołka znał nasze problemy rodzinne i szkolne, często doradzał, pomagał, czuwał nad naszymi poczynaniami.
W czasie jego pogrzebu w 1987 r. jego wierny przyjaciel ks. prof. Bolesław Kumor z KUL określił zmarłego jako "dobrego nauczyciela". Mnie jako długoletniemu ministrantowi, lektorowi i parafianinowi słowa te szczególnie utkwiły w pamięci, bo znałem księdza prałata jako dobrego nauczyciela. Ksiądz prof. Kumor miał na myśli siebie, gdy korzystał z dobroci nauczyciela - ks. Kądziołki. A ja - niegdyś ministrant, a obecnie członek Bractwa św. Józefa - rozumiem te słowa dzisiaj i odbieram je jako drogowskaz do dalszego życia.
Nasuwa się też pewna refleksja - wielu kapłanów, podobnie jak ks. Kądziołka, czyniło i czyni tak wiele dobra dla ludzi. Ale są i tacy, którzy tego nie dostrzegają i traktują księdza jedynie jako administratora. Często też bezpodstawnie krytykują kapłanów i zapominają, że to oni prowadzą nas do Boga i są naszymi nauczycielami, tak, jak to pokazał w swoim życiu ks. prał. Kądziołka.