Liczymy na was, że będziecie dawać świadectwo swoją obecnością i czynami - w domach, wśród współbraci, w parafiach - usłyszeli członkowie Bractwa św. Józefa.
Wraz z Diecezjalnym Świętem Rodziny 1 maja w Jemielnicy swój jubileusz świętowało także Bractwa św. Józefa - w tym roku mija 10. rocznica erygowania wspólnoty. Po południu, jak co roku, mieli swoje spotkanie, na którym do swojego grona przyjęli kolejnych 19 członków. Wspólnota liczy więc już 929 osób, co jak stwierdzili zgodnie bp Andrzej Czaja, rektor bractwa ks. Waldemar Musioł i jego prepozyt, Józef Swaczyna, jest powodem do wdzięczności Bogu i radości.
Opolski ordynariusz w słowie do braci nawiązał do cech św. Józefa, o których bp Rudolf Pierskała wspomniał krótko podczas inauguracji Jarmarku Cysterskiego, mówiąc: - Św. Józef po pierwsze słucha Boga, po drugie nie dyskutuje a po trzecie robi, co do niego należy.
- Te trzy elementy można też odnieść do Bractwa św. Józefa. Już to pierwsze zadanie - wsłuchiwanie się w słowo Boże, czyli modlitwa, żeby w niej trwać, jest niełatwe, a to bracia czynią. Bez tego myślę, że to dzieło by nie przetrwało i się tak nie rozwinęło. Kolejne to poddanie się tej formacji, bazując na tradycji apostolskiej. Często, kiedy rozmawiam z tymi mężczyznami, z braćmi józefowymi widać, jak oni są mocni duchem, wiarą. To jest w ich oczach, nawet bez wielkich słów - to efekt tej modlitwy i formacji, o którą bardzo dbał przez te lata rektor Bractwa i kapłani z nim współpracujący. Stąd myślę, że są już przygotowani, że najwyższy czas, by szerzej, z większą odpowiedzialnością podjąć trzecie zadanie, jakim jest apostolat - podkreśla biskup Czaja.
Nowi członkowie złożyli ślubowanie w kaplicy św. Józefa. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćZadanie to ordynariusz podzielił na kilka etapów, z których podstawowym, najprostszym i już realizowanym jest apostolat obecności.
- To bycie na liturgii czy różnych uroczystościach, przystępowanie do Komunii, dawanie przykładu swoim dzieciom i otoczeniu, że można np. stać przy sztandarze i to nie jest ujma a honor - tłumaczył. - Kiedy szliście teraz w procesji w tych płaszczach, z tyloma sztandarami, to już samo to było świadectwem, aż się serce radowało. Kolejny jest apostolat Nazaretu, w domu - szczególnie trudny, bo niekiedy trzeba upomnieć się o swoje jako ojciec, głowa rodziny, upomnieć czasem dzieci, które bywa, że się zapominają i idą za głosem świata, upomnieć się o wspólną modlitwę, by budować domowy Kościół. Ten apostolat wymaga wyjątkowo dużej cierpliwości, taktu, łagodności, opanowania emocji i wytrwałości. Nie liczcie tu na szybkie efekty! Może syn czy córka nawet trzasną drzwiami po napomnieniu, ale niech ten wasz głos brzmi - w porę i nie w porę. Owoc może będzie po kilkunastu latach, ale jak tego głosu nie będzie, to kto ma poruszyć ich sumienie?! Nie łudźcie się - nie ksiądz ani biskup. Tylko ojciec czy matka - muszą słowem napomnieć, a czynem objawić, jak się żyje po Bożemu - przekonywał.
Bp A. Czaja poświęcił sztandar członków Bractwa z Jełowej. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćTrzeci apostolat to współpraca z proboszczem w parafii - też niełatwy, bo jak mówił biskup, często księża mają jeszcze mentalność, że wszystko muszą zrobić sami. Z kolei wierni potrzebują sobie bardziej uświadomić, że są Kościołem, mają odpowiedzialność za Kościół, że mogą też zgłaszać wątpliwości, prosić o jasne stanowisko wobec różnych wątpliwych nauk czy objawień, ale też, że trzeba coś z siebie dać.
- Poczynając od posługi w zakrystii, po animowanie w parafii np. katechezy dla dorosłych, przychodzenie na tego typu inicjatywy czy posługa miłosierdzia - to też zadania dla Parafialnych Zespołów Caritas, nie ograniczanie się tylko do rozdawania paczek czy organizacji dwa razy w roku jakiegoś spotkania. Jest wiele ubóstwa duchowego, któremu trzeba zaradzić - iść do osób samotnych, by nawiązać relacje, może też zachęcić do powrotu do Kościoła tych, którzy nie wrócili doń po pandemii. To wymaga odwagi, ale często słowo sąsiada lepiej poskutkuje niż księdza. Trzeba też wchodzić w dialog z proboszczem, podpowiadać, pomagać, bywa że zwrócić uwagę. Jest wiele możliwości trzeba tylko nasłuchiwać, co Duch Święty podpowiada - podsumował bp A. Czaja.
Potem odebrali legitymację i znaczek. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćMówiąc o tym, jak istotna jest rola uformowanych świeckich podawał szacunki, że do roku 2030 ze względu na wiek (ukończenie 75 lat) odejdzie z posługi proboszcza ok. 90-100 kapłanów, a wyświęconych zostanie najwyżej jedna trzecia. Wiele parafii będzie połączonych, stąd i posługa kapłańska stanie się trudniejsza a utrzymanie życia parafialnego wymagać będzie zaangażowania osób świeckich. Stąd też prosił wszystkich o żarliwą modlitwę o powołania kapłańskie, zakonne, misyjne czy małżeńskie.
W ubiegłym roku do grona „józefowych braci” dołączyli Paweł Maculak i Sebastian Brzęczek z parafii w Wawelnie.
- Nowy proboszcz, który przyszedł do naszej parafii przekonał nas, że dobrze byłoby zgłosić się i świadczyć dalej, biorąc przykład ze św. Józefa. Dotąd jeden z naszych parafian jest w Bractwie chyba od początku jego istnienia, a rok temu dołączyliśmy w trzy osoby. Było warto. Przyszedł taki czas i stwierdziliśmy, że trzeba zrobić w życiu coś więcej a nie tylko to minimum. Każdy z nas ma swoją rodzinę - za nie głównie chcemy się modlić, być przykładem dla swoich dzieci, żeby się nie pogubili w życiu. Mamy też nadzieję, że uda się zmobilizować kolejne osoby z parafii, z rodziny - przyznają.