Gdzie? Oczywiście, u Maryi Wspomożycielki w Zlatych Horach.
Od północy do rana lało. Przestało, tylko mgiełki wałęsały się po górskim lesie. Sanktuarium Mariahilf czekało na pielgrzymów w sobotę 6 sierpnia.
I pozjeżdżali się, parking pomieścił wszystkich, ruch wahadłowy wąską drogą przez las jak zawsze był pod kontrolą skautów i ludzi sanktuarium. A koce (przezorni mieli) przydały się.
Uroczystości przewodniczył delegat biskupa z Ostrawy ks. Jan Czudek. Uczestnicy? Z bliższa i dalsza, jak zwykle. Odległość roli nie gra, bo i tak trzeba tu przyjechać samochodem. Ludzie w różnym wieku, takie właściwie odbicie stanu społeczeństwa. Zatem oprócz tych średnich wiekiem byli i całkiem już niemłodzi, ale także sporo dzieci, także tych małych. Obserwuję (i fotografuję) te dzieci – one w czasie liturgii czują się jak u siebie. Nie widać marudzenia, zabawiania ich na siłę. No i widać ich zdolność do kontaktu z obcym jakby nie było człowiekiem z aparatem w garści.
Jaki powód pielgrzymki? Tradycja co do terminu, a wiara i nadzieja we wstawiennictwie Maryi Wspomożycielki. Ta zwana jest „główną”, choć najwięcej ludzi gromadzi pielgrzymka „trzech narodów” – wtedy przybywa bardzo wielu ludzi ze Śląska. Już teraz warto przypomnieć jej termin: 17 września. Gdzie? Wiadomo, nad Zlatymi Horami, każda nawigacja zaprowadzi.