Już są na trasie - uśmiechnięci i liczni. Strumień opolski zdąża na Jasną Górę.
Młodzi, starsi, także dzieci, nawet te najmłodsze, w wózkach. Świeccy, między nimi siostry - józefitki, służebniczki, elżbietanki itd. i księża, to prowadzący modlitwy, to gotowi wysłuchać spowiedzi. Wyruszyli w poniedziałkowy poranek (15.08.) z parafii pw. św. Jacka w Opolu-Kolonii Gosławickiej, śpiewając znaną piosenkę „W drogę z nami wyrusz Panie, nam nie wolno, w miejscu stać…”
Tym razem już nie sztafetowo, pokonując niewielki odcinek, ale bez ograniczeń, wśród setek innych pątników, tak jak przed pandemią.
W opolskim strumieniu pielgrzymów 46. Opolskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę znaleźli się i wierni z różnych opolski parafii: katedralnej, Przemienienia Pańskiego, Piotra i Pawła, św. Jacka, jezuickiej i franciszkańskiej. Z Dobrzenia Wielkiego i Czarnowąsów, ze Strzelec Opolskich i Zawadzkiego… Zielona, niebieska, żółta i fioletowa „1”, niebieska i fioletowa „2”, pomarańczowa „3” i srebrna „13” zmierzają przez Lędziny-Suchy Bór i Kosorowice do Kamienia Śląskiego.
Najpierw szli ulicami miasta, potem polami, lasami, ścieżkami... Nad bezpieczeństwem pielgrzymów czuwała policja i służby medyczne. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- Idziemy srebrną trzynastką z opolskiej parafii Przemienienia Pańskiego. Z radością wyruszyliśmy o godz. 7.16. Szło ponad 30 osób, ale pewnie niektórzy się jeszcze zapiszą, inni po tym jednym dniu wrócą do domu. We mnie jest radość, że wreszcie możemy iść cały dystans, a nie sztafetą, myślę, że w pielgrzymach też – uśmiecha się ks. Stanisław Zioła.
- Jesteśmy tu całą grupą ze znajomymi z jedynką niebieską z Tarnowa Opolskiego. Chodzimy już ponad 20 lat. Bardzo się cieszymy, że znów możemy iść, tylko nie wiemy czy wytrzymamy całą. Ale każdy ma jakieś swoje intencje – śmieje się pani Aniela. - Ja idę tym razem z wnuczką Anią – ona po raz pierwszy, ja chyba z dwudziesty, nawet tego nie liczę. Dzisiaj ruszamy i nie myślimy na razie co dalej – stwierdza pani Lidia.
Po zeszłorocznych ograniczeniach widok długich kolumn pątników, idących znów ze śpiewem bądź modlitwą napełnia radością. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćMotywacje - różne, miesza się w nich dziękczynienie z prośbą o dalsze błogosławieństwo.
- Ja byłem już 2019 r., ale wcześniej to było z dekanatem dobrodzieńsko-zawadzkim, z fioletową dwójką. A dziś idziemy ze znajomymi z Duszpasterstwa Młodzieży zieloną jedynką. W 2020 roku miałem taką chęć iść ponownie, więc jak w tym roku usłyszałem, że można iść bez sztafet, bez ograniczeń, to od razu próbowaliśmy zorganizować jak najwięcej osób, żeby iść większą ekipą – opowiada Piotrek Pyka z Gwoździan. - Ja jestem pierwszy raz, dziękując za zdane wreszcie prawo jazdy i maturę, ukończyć szkołę i prosić, żeby dalej dobrze szło – dodaje towarzysząca mu Karolina Nowotny z Komprachcic.
Z grupą ze Strzelec Opolskich idzie pani Elżbieta, na co dzień urzędniczka. - Ponad trzydzieści lat temu chodziłam na pielgrzymkę kilka razy, potem było trochę przerwy a od czterech czy pięciu lat staram się znowu iść. Tym razem z braku urlopu pójdę tylko wybrane dni, ale cieszę się i z tego, bo intencji nie brakuje. Idę z dwójką niebieską, tym razem sama, ale znam ileś osób z grupy, więc się nie obawiam - mówi
Tu synodalność widać w praktyce - świeccy, duchowni, idą razem, pokonują tę samą drogę, doznają zmęczenia, wspierają się. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćZ dwójką małych dzieci: 1,5-rocznym Pawełkiem i 2,5-letnią Leną idzie pani Andżelika Kandziora z Ligoty Czamborowej - To już moja szósta pielgrzymka, choć ostatnio szłam tylko odcinkami, ale też już z dziećmi. Więc oni też w sumie uczestniczą drugi raz. Dobrze, że rok temu, choć tyle szło iść. Da radę pielgrzymować nawet z maluszkami, jak się chce, do wózka można spakować wszystko co niezbędne - potwierdza.
Towarzyszy jej jeszcze mama, kuzynka i brat Mateusz. - Ja wprawdzie nie cały dystans, bo muszę iść do pracy, ale warto choć tyle, syn idzie pierwszy raz - przyznaje mama Iwona Pach z Nowej Kuźni. Sara Czupryński, kuzynka pani Andżeliki, przyjechała z Niemiec na wakacje specjalnie, by uczestniczyć w pielgrzymce. - Kiedyś już dotarłam pieszo na Jasną Górę, ale potem terminy ferii w Niemczech nie pasowały, dlatego tak się teraz cieszę... - potwierdza.
Niektórzy od lat nie tylko idą, ale pełnią różne funkcje - porządkowych, noszących głośniki, mikrofony, krzyż i znaczki grup, pomagają ładować bagaże albo zajmują się animacją muzyczną...
Grające i śpiewające ekipy to bardzo ważna część każdej z grup. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- My prowadzimy śpiew w jedynce niebieskiej, która idzie z katedry, Nowej Wsi Królewskiej., Głogówka i Zdzieszowic. Idę chyba 37. raz. Zaczęłam w wieku młodzieżowym. To gitara mojego męża, ja zajmuję się śpiewem. To nasz sposób na modlitwę, ale też na bezproblemowe przejście tej drogi, bo nie myśli się o tym, że bolą nogi, tylko co teraz śpiewać... - zdradza swój sekret dojścia do celu pielgrzymki Aneta Seroczyńska.
Pielgrzymi ze strumienia opolskiego dotarli dziś do Kamionki i Kamienia Śląskiego. Wychodzącym sprzed kościoła pw. św. Jacka w Opolu, ale i pielgrzymom z innych grup pobłogosławił na drogę opolski ordynariusz. Sam obiecał dołączyć już we wtorek.