Uroczystość z udziałem rodziców, rodziny, parafian i przyjaciół miała bardzo rodzinny, serdeczny charakter. A chwilami nawet było wesoło - dzięki biskupowi z Papui-Nowej Gwinei.
Prymicje rozpoczęły się w domu rodzinnym biskupa przy ul. Józefa (przed wojną - św. Józefa), gdzie przejęci i wzruszeni rodzice Maria i Jan udzielali synowi błogosławieństwa. - 21 lat temu już to przeżywałam (wtedy Waldemar został księdzem i miał prymicje), ale teraz znowu to jest duże przeżycie, trochę się denerwuję - mówi nam pani Maria.
Po błogosławieństwie pod wodzą miejscowej orkiestry dętej ruszyła po ośnieżonej nocnymi opadami śniegu drodze procesja do pobliskiego kościoła parafialnego. Po drodze mijała przystrojone na uroczystość prymicyjną domy. Na placu kościelnym na nowego biskupa czekały brama powitalna i tablica z jego herbem biskupim, przy której paliła się świeca.
Mszy św. przewodniczył nowy biskup Waldemar Musioł, a koncelebrowali: abp Alfons Nossol, biskup opolski Andrzej Czaja, bp Rudolf Pierskała, bp Paweł Stobrawa, biskup diecezji Wewak w Papui-Nowej Gwinei Józef Roszyński SVD oraz ok. 50 księży, głównie z dekanatu krapkowickiego i kolegów rocznikowych bp. Musioła.
Kazanie głosił bp Roszyński, ponieważ "co najmniej pół jego serca zostało w Żywocicach". Trafił tu jako diakon, zaprzyjaźnił się z proboszczem ks. Krzysztofem Korgelem (zmarłym 5 lat temu) i trafiał tu potem wielokrotnie. Dlatego z imienia i nazwiska w czasie kazania przypominał znanych sobie mieszkańców Żywocic, nie stroniąc od przytaczania zabawnych anegdotek z życia tej wspólnoty i jej twórcy ks. Korgela, który podczas uroczystości był wspominany niejeden raz.
- No i oczywiście był tu zacny teraz ksiądz biskup, a wtedy mały Walduś - "Duduś". Taki krótki jeszcze bardziej. Wtedy, żeby czytać w kościele, to musiał się wyciągać. Ale jedno było pewne: kiedy Duduś czytał albo śpiewał - bo też pięknie śpiewa - to zawsze było na tip-top. Nie było tam przestrzeni na pomyłki - mówił bp Roszyński, co chwila wzbudzając uśmiechy albo serdeczny śmiech wiernych.
- Znam bardzo niewielu, którzy nie dowierzali, że ks. Waldemar zostanie biskupem. Większość - po ogłoszeniu nominacji - mówiła: "Oczywiście!". Niektórzy mówili: "Ja już 10 lat temu mówiłem, że on będzie biskupem!". Ja też to mówiłem!, To znaczy, że Opatrzność Boża słucha nas czasami. To tylko dowód, że nikt się nie pomylił w tym przypadku. Jego wszystkie zalety wczoraj [w czasie święceń biskupich - przyp. ak] były wymieniane. Co mnie bardzo cieszy, bo wy tu macie taki lepszy sposób wypowiadania się, wyrażania. Taki konkretny sposób - mówił bp Roszyński, który przyleciał z Papui-Nowej Gwinei specjalnie na święcenia bp. Musioła i jego biskupie prymicje.
Kaznodzieja prymicyjny - bp Józef Roszyński SVD, ordynariusz diecezji Wewak w Papui-Nowej Gwinei. Andrzej Kerner /Foto Gość- Kochani, świętujemy i dziękujemy Bogu za ks. Waldemara, biskupa. Za to, że wypowiedział swoje "tak". To nie jest łatwa decyzja. Tym bardziej że - jak sami wiemy - obecna sytuacja w Kościele jest czasami trudna - mówił biskup z Papui-Nowej Gwinei.
Kaznodzieja prymicyjny nawiązał też do herbu bp. Musioła. - Biskup Waldemar zrobił wspaniały opis tego herbu, mam nadzieję, że będziecie mieli okazję to kiedyś poczytać. Ale chciałem powiedzieć, że ja też mam jako podkład herbu błękit. Tylko że u mnie ten błękit to jest Pacyfik, a Walduś ma błękit, bo niebo. On strzela wyżej: od razu do nieba. Księże biskupie, Waldemarze, kiedy przyjdą do ciebie ludzie, to przede wszystkim będą chcieli w tobie widzieć Chrystusa, tego Dobrego Pasterza. Jeśli będziesz potrafił im to ukazać, nie martw się, że czasami nie zaspokoisz ich potrzeb. Ważne, by mogli otrzymać od ciebie duchowe wsparcie, zobaczyć obraz Chrystusa - mówił bp Roszyński.
Na koniec Mszy św. gratulacje bp. Musiołowi składali: burmistrz Krapkowic Andrzej Kasiura i jego zastępca Arnold Joszko, wicemarszałek województwa opolskiego Zuzanna Donath-Kasiura, ks. Jan Buhl, dziekan dekanatu krapkowickiego, starosta strzelecki Józef Swaczyna, delegacje parafii Żywocice, Szkoły Podstawowej w Żywocicach i parafii Obrowiec, gdzie ks. Musioł pomagał duszpastersko.
Na koniec liturgii przemówił bp Czaja, który gorąco dziękował rodzicom bp. Musioła. - Pan Bóg spojrzał w jego serce i tam znalazł to, co jest Mu potrzebne, żeby powierzyć urząd następcy apostołów. Ale to serce tak pięknie otwarte, wrażliwe, pełne pokoju Bożego kształtowało się najpierw pod sercem matki. I kształtowaliście razem, mamo i tato, to serce waszego Waldka, Waldusia. To wyście je rzeźbili swoją miłością, swoją czułością i wrażliwością - mówił bp Czaja.
- Byłem, jestem i zawsze będę wdzięczny Bogu za to, że urodziłem się i wychowałem tutaj, na pięknej krapkowickiej ziemi. W cieniu Góry św. Anny, na którą - przy dobrej pogodzie - mogę spoglądać z kuchni mojego rodzinnego domu. Przysłowiowy rzut kamieniem od sanktuarium św. Jacka, któremu przywróconą świetność zawdzięczamy obecnemu tutaj z nami abp. Nossolowi. Byłem, jestem i zawsze będę dumny i wdzięczny Bogu za szczęśliwe dzieciństwo - bo takie ono było, spędzone tutaj, z wami. Byłem, jestem i zawsze będę dumny i wdzięczny za to, że mogłem być częścią tej parafialnej wspólnoty, która się tutaj tworzyła i budowała - dziękował na koniec Eucharystii bp Musioł.
Po południowym nabożeństwie biskup zaprosił wszystkich parafian na poczęstunek przygotowany w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II.