Nowy numer 38/2023 Archiwum

Nie tylko o język chodzi

– Przyjeżdżamy tutaj cieszyć się swoim dziedzictwem – mówiła prof. Teresa Smolińska w Izbicku.

To jest naprawdę święto śląskiej mowy, tradycji rodzinnych i także – kościelnych. Wojewódzki Konkurs Gawędziarski „Śląskie Beranie” w tym roku zorganizowany został przez szkołę podstawową w Izbicku już po raz 29.

Klimat dawnych lat

Szkoła w ten dzień (w tym roku – 12 maja) zamienia się w przestrzeń niesamowitą. Niby dawną, bo stroje – w tym odziedziczone po przodkach – czy scena z ogromną scenografią odzwierciedlającą wnętrze dawnego śląskiego domu, tworzą klimat dawnych lat. A jednak współczesną, bo pełną życia – w kapeluszach, mazelonkach, wiankach, jaklach, chustach, z krykami w dłoniach albo nawet i fajfkami w ustach po korytarzach, szatniach i w końcu na scenie krążą dzieci i młodzież, a z wielu z nich bije radość z tego, w czym uczestniczą. – Cała siła tego konkursu polega na tym, że nie tylko potrafimy zachęcić dzieci i młodzież do uczestnictwa, ale że nauczyciele przygotowujący dzieci, dyrekcje szkół i lokalne środowiska z tym się identyfikują. Czują wagę tej sprawy. Przy dzisiejszej presji politycznej, dzielenia nas, wskazywania, kto jest lepszy, a kto gorszy – a ci Niemcy to już w ogóle na margines odsuwani – okazuje się, jak wielka jest siła języka domowego, czyli gwary. A przecież nie tylko o język chodzi, a także o całą otoczkę kulturową ze zwyczajami, obrzędami, wierzeniami. To jest nasze dziedzictwo. Dopóki potrafimy to wskrzesić, mówić o tym, cieszyć się i pielęgnować, jest dobrze. Widać, które dzieci się z tym w pełni identyfikują. Nawet te, które nie umieją dobrze mówić gwarą, ale wyuczyły się tekstu na pamięć, też próbują się identyfikować – mówiła prof. Teresa Smolińska, członkini Komitetu Nauk Etnologicznych PAN, przewodnicząca jury konkursu. W tym roku – po dwóch latach konkursu w formie zdalnej – w Śląskim Beraniu wzięło udział 9 przedszkoli (38 przedszkolaków) i 31 szkół podstawowych (139 uczniów). Przygotowywało ich 56 opiekunów. Najmłodszym uczestnikiem był trzyletni Marcel Herman z Otmic, który przyjechał z mamą Justyną. – W porównaniu do dwóch poprzednich konkursów, które odbywały się w formie zdalnej, w tym roku uczestników jest znacznie więcej. Cieszymy się z tego, choć zauważam też, że gwarę słychać coraz rzadziej – powiedział „Gościowi Opolskiemu” Sylwester Kuczma, dyrektor izbickiej szkoły. – Na scenie od razu słychać, kto mówi w domu po śląsku. Ale nawet te dzieci, które uczą się po prostu tekstu na pamięć, zasługują na wyróżnienie. Bo to znaczy, że starają się i mają szacunek do tradycji i swojego dziedzictwa – powiedziała Jolanta Lamm, poprzednia długoletnia dyrektorka szkoły w Izbicku i organizatorka konkursu.

To nasza normalna mowa

Florian i Cyprian Kubisowie z Dobrzenia Wielkiego w domu mówią po śląsku z rodzicami Martyną i Michałem. W konkursie uczestniczyli po raz pierwszy i od razu zwyciężyli w kategorii klas I–III, opowiadając o tym, jak wielkie znaczenie w życiu mieszkańców Dobrzenia Wielkiego odgrywa odpust św. Rocha i życie parafialne. – Czas u nas liczy się „przed św. Rochem” i „po św. Rochu”. W domu mówimy po śląsku, gwarą, pielęgnujemy ją w rodzinie. Chłopcy też oczywiście mówią po śląsku. To jest nasza normalna mowa. Dla mnie to jest naturalne, bo sam tak zostałem wychowany. Staram się przekazać moim dzieciom wartości życiowe, dobre wychowanie, ład, poukładanie życiowe. Żeby umieli zadbać o to, co mają, o historię swojej rodziny i ludzi wokół. Żeby cenili to, co mają, potrafili przysłowiowy but uszanować. Z tym się wiąże ta śląska perfekcja, dokładność, staranie. A ja staram się dawać im dobry przykład – powiedział „Gościowi Opolskiemu” Michał Kubis, tata chłopców. – To nie jest tylko zabawa. Przyjeżdżamy tutaj cieszyć się swoim dziedzictwem. Upatruję w tym, co tutaj robimy, przede wszystkim wartości poznawcze, wychowawcze, dydaktyczne. To jest siła. Ja bym nie chciała, żebyśmy to robili tak jak – z tego, co oglądamy w telewizji – w przemysłowej części Śląska: te wszystkie kabaretowe chwyty. Że Ślązak jest śmieszny, wystarczy, że tylko się odezwie i się już śmiejemy, bo ten wyraz brzmi inaczej. Nie. My uczniom chcemy zaszczepić wszystkie walory poznawcze i kształcące związane z naszym regionem. Wydaje mi się, że w Izbicku to idealnie wychodzi. To, co tu się dzieje, jest bardzo ważne. Bo nie jest jakieś wydumane, sztuczne, ciągnięte na siłę – mówiła prof. Smolińska.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast