W tle felietonu sprzed tygodnia - tego o przeprowadzkach księży - czai się temat bez wątpienia trudniejszy.
Streścić go można tytułowym pytaniem: Parafia? Czym jest? Po co pytać, wiadomo. Parafia to terenowa jednostka organizacyjna Kościoła. Ma swój adres - na przykład: ulica Długa, numer 123. Budynek zwany plebanią, parafialny kościół, działka terenu, może z 10 ha pola razem z nieużytkami. Ach, no oczywiście, jeszcze 2337 parafian. Czasem właśnie tak dokładnie policzonych. Przez kogo? Jasne, przez proboszcza. Ale i przez urząd skarbowy, bo to jest podstawa naliczenia podatku oraz ubezpieczenia duszpasterzy. Ilu ich jest? Przy tej liczbie wiernych kiedyś było trzech - proboszcz i dwóch wikarych. Teraz jest tylko proboszcz, a i to nieraz w wieku już emerytalnym. "Ksiądz kanonik świetnie się trzyma, niejeden młody mógłby pozazdrościć, jeszcze tego roku wikarego nie dodam" - mówi biskup. "A za rok zobaczymy".
A jak do pojęcia "parafia" ma się sformułowanie "parafianie"? Czy ich jest 2337 tak hurtem, czy raczej 1+1+1... = 2337. Innymi słowy: czy chodzi o bezimienny tłum wiernych, czy raczej o tyleż samo branych indywidualnie ludzi wiary większej bądź mniejszej, problemów bardzo indywidualnych, zakorzenienia w życiu Kościoła i w jego tradycji? A może zbyt wysoko mierzę? Bo czasem lepiej pytać o to, co parafian boli, także czy grosza starcza, gdy sił nie starcza? I ze zrozumieniem pokiwać głową, bo dzieci... "Wie ksiądz proboszcz, oni tak naprawdę mieszkają koło Wiednia, to rzadko się pokazują". Za to w oczach babci i dziadka pokazały się łzy. Jakiś uparty anioł podsuwa wtedy proboszczowi teologiczny casus: "Co to jest parafia?".
Parafia to także "środki materialne". Zabytkowy kościół na przykład. Ale to właściwie nie jest "środek", to jest worek bez dna. Przychody, wydatki. Jedno i drugie właściwie nie do oszacowania. A funkcjonować musi. Powie ktoś, że przecież jest rada parafialna oraz ekonomiczna. Ekonomiczne to bywają głównie problemy. I te jawne, i te, które lepiej po cichu załatwić. Nie, nie chodzi o nieuczciwość, ale o "umiejętne operowanie środkami materialnymi".
To wszystko jest baza - jak mawiali marksiści. Ale ona jest po to, by mogła istnieć nadbudowa. W parafii są to trzy nurty: liturgia, troska o potrzebujących, katecheza od przedszkola po seniorów.
1. Liturgia, która powinna być owocem świadomości i wysiłku wielu parafian - od najstarszych (60+), po najmłodszych (8-). Są takie parafie, do których chętnie daję się zapraszać na różne celebracje, na zastępstwa, czasem z "plecionym kazaniem". Są takie parafie... ale nie są regułą. Wychowałem się w kręgu ks. Franciszka Blachnickiego, gdzie liturgia miała szczególną pozycję. Dlatego oczekiwania mam pewnie zawyżone.
2. Troska o wielorako potrzebujących pomocy. Wiem, są społeczne agendy wyspecjalizowane w niesieniu pomocy. Nie chodzi o szyld nad biurem. Chodzi o chrześcijańskie otwarcie się na potrzeby - wielorakie potrzeby - ludzi. A poza tym chodzi o taką otwartość, by widzieć i świadomie iść przez życie jako ludzie Ewangelii. W jakiejś mierze powinno to być spontaniczne, w jakiejś mierze stymulowane i wspierane w ramach właśnie parafii.
3. Katecheza. Jest w szkole, powiesz. Jest. Ale jedno słowo, a dwa różne światy i przedsięwzięcia. Szkolna katecheza w niektórych parafiach staje się parafialną, co zależy od personalnego układu tak parafii, jak i od księdza oraz szkoły. Jednak nawet wtedy katecheza parafialna powinna istnieć jako samodzielny i ważny nurt duszpasterski, dedykowany nie tylko dzieciom, ale i młodzieży, i dorosłym. Sposobów oraz metod może być wiele. Nie według schematu "ławka i katedra", tylko życie i wiara.
Drastycznie maleje liczba księży. Zauważmy, że z trzech wspomnianych dziedzin parafialnego życia dwie mogą funkcjonować niezależnie od stałej obecności księdza. To troska i katecheza. Liturgia w pełnym znaczeniu jako Msza św. potrzebuje obecności kapłana. Niemniej istnieją także inne formy pobożności wspólnotowej, jak chociażby nabożeństwa majowe czy różańcowe. Potrzebne jest stymulowanie w poszczególnych miejscowościach zespołów liturgicznych, będących bardziej wspólnotami wiary niż tylko "techniczną obsługą" nabożeństw. Podobnymi wspólnotami mogą i powinny stawać się też grupy parafian aktywnie wspierające potrzebujących.
Czy istnieją tak poskładane i żyjące tym parafie? Owszem, istnieją. Jasne, że owocność parafialnego życia określona głębią wiary, nadziei i miłości nie wszędzie jest taka sama. I nie zawsze potrafimy zrozumieć, od czego ta owocność i skuteczność zależy. Wszelako odejście od statycznego modelu parafii i budowanie ich wedle modelu naszkicowanego wyżej jest koniecznością. Jest wyzwaniem dla duszpasterzy, ale i dla parafian. A co najtrudniejsze - tego modelu owocnie dekretować i urzędowo nakazywać nie wystarczy. Wyzwanie jest zatem tyleż trudne w realizacji, co i konieczne dla przyszłości Kościoła.