O korzyściach, niedogodnościach i ciekawostkach związanych ze stacjonowaniem żołnierzy w mieście opowiadał w muzeum dr Piotr Sput.
Przyczynkiem do opowieści o tym specyficznym wycinku historii miasta, obejmującym lata 1741-1919, była wydana właśnie publikacja jego autorstwa pt. „Garnizon Racibórz 1741-1919 - próba zarysu monograficznego”. Spotkanie odbyło się w piątek 25 sierpnia. w raciborskim muzeum
- To wielka rzecz dla Raciborza, bo niewiele osób publikuje w dzisiejszych czasach takie prace historyczne, na dobrym poziomie naukowym. Stąd jest ona cennym źródłem wiedzy o mieście i regionie - podkreśla Romuald Turakiewicz, dyrektor placówki.
Dr Piotr Sput jest nauczycielem w raciborskim Mechaniku, ale przede wszystkim pasjonatem lokalnej historii i prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej. Tym zagadnieniem interesował się od kilkunastu lat w ramach badań prowadzonych podczas pisania dysertacji doktorskiej. Tu w krótkim wykładzie przedstawił stacjonujące w mieście na przestrzeni lat pułki, regimenty. Wspomniał o ich dowódcach, znaczących bitwach, korzyściach, ale i niedogodnościach takiej lokalizacji jednostki, zasadach koegzystencji z mieszkańcami i lokalizacji poszczególnych obiektów garnizonowych.
Spotkanie zgromadziło wielu pasjonatów, zainteresowanych historią lokalną. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- Nie były to łatwe relacje... W XVIII, XIX wieku w różnych miejscach Raciborza ulokowane były garnizonowe stajnie. Żołnierze mieszkali po prostu u mieszczan, co wprawdzie wiązało się z dochodem, bo za kwaterunek były pewne opłaty, ale często wojacy źle się zachowywali, bili swoich gospodarzy, nie mówiąc o tym, że często z żołnierzem zamieszkiwała tzw. kobieta żołnierza, co często prowadziło do konfliktów także między nią a gospodynią. Z drugiej strony obecność jednostki wiązała się ze sporym dochodem np. dla rzemieślników, kupców itd. - wymienia autor.
Ważne i ciekawe, choć niełatwe do zdobycia były źródła danych o tym, skąd pochodzili wojacy. Okazało się, że np. na specyficznych listach dezerterów czy we wpisach do ksiąg parafialnych jest wiele nazw pobliskich miejscowości i podobnie brzmiąco nazwisk...
A po ciekawej opowieści - wystawa. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość- To jest fascynujące historia, ale na poziomie szkolnym i akademickim bywa abstrakcyjna i po prostu nudna. Jeśli jednak możemy znaleźć odniesienie do naszej miejscowości czy przodków, kogoś z rodziny, to nagle staje się ona ciekawa. Przestaje być przedmiotem do wkucia, a zaczyna wciągać, od historii rodziny, klubu sportowego, przez historię miejscowości, regionu... - dodaje.
Prelekcję dopełniała wystawa o tej tematyce. Są na niej reprodukcje przedstawiające np. wzory umundurowania oficerów, zwykłych żołnierzy, którzy służyli w pułku. Jest kilka list, listów, dokumentów pułkowych, kufli, które dostawali po zakończeniu służby. Jest tablo z jednej z miejscowości przedstawiające walczących i poległych z danej wsi, także broń - szable i pałasze.
Wystawę można zwiedzać do końca września w raciborskim muzeum, gdzie też dostępna jest wspomniana książka.