Już mam dość tej świętej tresury

- Czy traktujemy wiernych w Kościele jako dzieci, na które można nakrzyczeć, którym można poobiecywać coś, postraszyć, zastosować metodę kija i marchewki? - pytał ks. Andrzej Draguła.

Wczoraj (7 grudnia) w Muzeum Diecezjalnym w Opolu odbyło się spotkanie promujące najnowszą książkę ks. Andrzeja Draguły „Kościół, który wyznaję. Między zgorszeniem a nadzieją” (Wydawnictwo WAM, 2023).

Autor - profesor w Instytucie Nauk Teologicznych Uniwersytetu Szczecińskiego i znany publicysta (m.in. laureat Nagrody Dziennikarskiej „Ślad”) w rozmowie z dr Ewą Skrabacz poruszył wiele wątków. Mówił m.in. o tym, że język religijny jest językiem bardzo trudnym do zrozumienia dla młodego pokolenia, a w dodatku język kościelny (na ambonie, w listach pasterskich) jest często nowomową, nie znaczącą dla ludzi nic, pustą i niezrozumiałą. Podkreślał, że chrześcijaństwo nie jest przede wszystkim systemem etycznym (to za Benedyktem XVI), ale nadzieją zbawienia i ratunkiem dla grzeszników. Ks. Draguła zauważał także, że dzisiaj ludzie odchodzą z Kościoła nie z powodu przeżywania dramatu utraty wiary, ale dlatego, że przestają ich „te sprawy obchodzić” i żyją w poczuciu, że religia ich nie dotyczy, a zgorszenie w Kościele jest często wykorzystywane do tłumaczenia tego odejścia

Autor „Kościoła, który wyznaję” mówił także o stosowaniu w duszpasterstwie metod moralnej tresury. Ewa Skrabacz przytoczyła świeży wpis ks. Draguły na jego profilu facebookowym: „I żeby św. Mikołaj przyszedł do wszystkich dzieci, a zwłaszcza do tych niegrzecznych. Bo już mam dość tej świętej tresury. Zrobiliśmy z Ewangelii sakralny system penitencjarny i się dziwimy, że go porzucają. A przecież miało być "u Pana Boga za piecem", a nie jak na spacerniaku: kilka okrążeń na świeżym powietrzu za dobre sprawowanie”.

- Książka jest też o tym. Czy my traktujemy wiernych w Kościele jako dzieci, na które można nakrzyczeć, którym można poobiecywać coś, postraszyć, zastosować metodę kija i marchewki? Jeśli zrobimy z wychowania religijnego więzienie, to potem mamy efekt „na złość mamie odmrożę sobie uszy”. Jak się rozmawia z młodymi ludźmi to bardzo często postrzegają Kościół i wiarę w kategoriach penitencjarno-opresywnych. To jest straszne. To jakaś totalna porażka, także moja jako księdza, że oni nie doświadczyli Ewangelii jako wyzwolenia, jako wolności, jako przestrzeni wolnych odpowiedzi, kształtowania własnej wiary, tylko są skutkiem czy owocem religijnej tresury - mówił ks. Draguła.


Więcej w "Gościu Opolskim" nr 50 /17 grudnia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..