O różnicach i podobieństwach w obchodzeniu świąt Bożego Narodzenia opowiadano na Słowiańskiej Wigilii.
Wszystko to działo się w środę 13 grudnia w namiocie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Opolu. Spotkanie, zorganizowane zostało w ramach projektu „(O)polsko-ukraiński dialog tradycji”, wspartego przez opolski urząd marszałkowski.
Wśród licznych atrakcji ważną częścią były prezentacje przybliżające, jak świętowane jest Boże Narodzenie w Polsce a jak w Ukrainie.
Pierwsze przedstawiła dr Irena Danecka z Opolskiego Oddziału Stowarzyszenia Współpracy Polska-Wschód, drugie - Klementyna Melanich z Chmielnickiego (Ukraina).
Filcową gwiazdę nie tak trudno wykonać pod okiem instruktorki. Karina Grytz- Jurkowska /Foto Gość- Generalnie jest podobnie, tylko niektóre rzeczy są inne. Zamiast choinki mamy ważny atrybut świąt - diduh. To ozdoba, rodzaj słomianego drzewka, zrobiony z wysuszonych kłosów różnych zbóż. Jest symbolem nieskończoności życia, odradzania się. Tak jak w Polsce w Wigilię na stołach są potrawy bezmięsne i 12 potraw. m.in. barszcz, ale trochę inny niż wasz, albo z fasolą albo z grzybami i śliwkami. Obowiązkowa jest kutia - jemy ją po modlitwie, tak jak Wy łamiecie się opłatkiem. Mamy też tradycję, by zanieść ją matce chrzestnej - ona przygotowuje obiad, a za kutię otrzymuje się prezent. Wy idziecie na Pasterkę, my też idziemy do cerkwi. Po powrocie ci, którzy wcześniej pościli i wstrzymywali się też od alkoholu, mogą napić się nieco tzw. cerkiewnego wina i skosztować świąteczne przysmaki. I w ten dzień są już mięsne dania - wylicza Ukrainka.
I dodaje: - Różnic jest więcej: prezenty przynosi Mikołaj, ale dostajemy je dopiero w Nowy Rok. U was chodzą kolędnicy, u nas tzw. wertep chodzi od domu do domu i przedstawia historię Bożego Narodzenia, pojawienia się gwiazdy - czasem w wersji kukiełkowej. Są też inne grupy przebierańców - u was „wodzą niedźwiedzia”, na Ukrainie „prowadzą kozę”.
Dla dzieci największą atrakcją była wizyta Mikołaja i jego pięknej pomocniczki. Karina Grytz- Jurkowska /Foto GośćCieszy się też, że od tego roku Ukraińcy, także prawosławni będą obchodzić Boże Narodzenie razem z katolikami, 25 grudnia. - Dotąd świętowaliśmy dwa razy - najpierw katolicy, a 6-7 stycznia prawosławni i tak do 19 stycznia. A my nawet o jeden dzień dłużej, bo 20 stycznia mam urodziny. I tego już było za dużo! - uśmiecha się.
Rok temu przyjechała do Opola 7 marca, parę dni po wybuchu wojny. Tu znalazła przyjaciół, w tym także z Ukrainy. - Te pierwsze święta spędziliśmy u koleżanki, też wolontariuszki z Ukrainy. W tym roku może ona przyjdzie do nas. Już mam prawie wszystko, co potrzebne do świąt, znajomi kupili nawet w Ukrainie diduha i niedługo go przywiozą. Większość naszej rodziny jest w Ukrainie, część we Wrocławiu, we Włoszech. Myślę, że będziemy w kontakcie w czasie świąt. Poprzednio bardzo liczyliśmy, że wojna skończy lada moment, było takie wyczekiwanie. Teraz oczywiście nadal chcemy, żeby skończyła się jak najprędzej, ale staramy się żyć normalnie, ciesząc się, że żyjemy, że nasi bliscy z rodziny są zdrowi - dodaje.
Stół zdobił piękny polsko-ukraiński, świerkowy wieniec. Karina Grytz- Jurkowska /Foto GośćPrócz prezentacji było wiele atrakcji: można było samemu, wykałaczką zdobić bombki farbą akrylową, zrobić ze wstążek anioła na choinkę, przygotować z kolorowego filcu gwiazdę kolędnika czy sklejać łańcuch z papierowych pasków. Albo po prostu cieszyć się przy herbacie spotkaniem i melodiami kolęd, próbując pysznych, pachnących świętami wypieków. A pod koniec do namiotu zawitał św. Mikołaj przynosząc dzieciom słodkie upominki.
Spotkanie zorganizowało Towarzystwo Współpracy „Polska-Wschód”, Fundacja „Human Doc” z Wojewódzką Biblioteką Publiczną.