- Każdej osobie, która została zraniona, należy się współczucie i wsparcie - podkreśla bp Andrzej Czaja.
W pierwszy piątek po Środzie Popielcowej, czyli w tym roku 16 lutego, Kościół obchodził Dzień Modlitwy i Solidarności z Osobami Skrzywdzonymi Wykorzystaniem Seksualnym. Nazwa tego dnia, decyzją Episkopatu Polski uległa zmianie (poprzednio był to dzień modlitwy i postu w intencji tych osób).
- Ten dzień jest jak jedno wielkie memento, którego ciągle nam potrzeba. Papież na różne sposoby się upomina o różne potrzeby osób (jest Dzień Ubogich, Dzień Uchodźców, Dzień Trędowatych), ale tu mamy do czynienia z jeszcze większą krzywdą i większymi zranieniami. Ukierunkowanie tego dnia jest, i to wyraźne, na te osoby pokrzywdzone. Stąd również zmiana tytułu tego dnia, z naciskiem na tę solidarność - tłumaczył bp Andrzej Czaja.
W kościele seminaryjno-akademickim w Opolu nabożeństwu przewodniczył ks. Łukasz Knieć, diecezjalny duszpasterz osób skrzywdzonych wykorzystaniem seksualnym. Uczestniczyli w nim też biskupi Andrzej Czaja i Rudolf Pierskała oraz inni księża.
- To nabożeństwo jest ogromnie ważne, bo kiedy spotykamy się przed Panem Jezusem, żeby się modlić, możemy wziąć ze sobą duchowo wszystkich tych skrzywdzonych. To oczywiste nie załatwia wszystkiego, ale ma wartość duchową, w Kościele podstawową. I z jednej strony my stajemy z nimi przed Panem Jezusem, w ich sprawie, ale z drugiej strony On stawia ich przed nami - wskazuje ks. Łukasz Knieć.
W nabożeństwie wzięli udział biskupi opolscy, diecezjalny duszpasterz osób skrzywdzonych i inni księża. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćModlitewne spotkanie rozpoczęło się krótkim świadectwem osoby poszkodowanej. Potem przed Najświętszym Sakramentem chwile cichej adoracji przeplatała wspólna modlitwa. Odczytano też fragment Ewangelii, opisujący jak Jezus uzdrowił człowieka z uschłą ręką.
Jak podkreśla opolski ordynariusz, od tego nabożeństwa, w którym nie uczestniczyło wiele osób, ważniejsze jest to, co dzieje się w parafiach.
- Ja sam prosiłem w modlitwie, by sam Pan Bóg uzdrowił serca tych osób, które doświadczyły tak wielkiej krzywdy. Równocześnie modliłem się, by mieli oni wokół siebie bliskich, którzy i rozumieją, i wspierają, i przychodzą z pomocą, nie są obojętni. Sam wiem, np. gdy się jest chorym, co znaczy osoba bliska. W tym wypadku też jest to bardzo ważne. Prosiłem też Pana, by pomagał nam tę solidarność na różne sposoby wyrażać - przyznał.
Dodał, że tych wyrazów solidarności jest wciąż jeszcze za mało.
- Solidarność wobec tych osób musi się zaczynać w naszych środowiskach parafialnych, ale nie tylko kościelnych, także społecznych, musi być więcej więcej empatii. A już, broń Boże, nie powinno dochodzić do stygmatyzowania ofiar, z czym od czasu do czasu jeszcze miewamy do czynienia. Jeszcze nie uświadomiliśmy sobie do końca ciężaru odpowiedzialności całego społeczeństwa i Kościoła za to, co tych ludzi spotkało. Trzeba więcej empatii, więcej pomocy - mówił po nabożeństwie.