W 90. rocznicę urodzin w Strzelcach Opolskich wspomniano Jana Goczoła.
Poeta z Rozmierzy obrazowo pisał: „Wierszy się nie pisze, nie konstruuje. Wiersz rośnie wewnątrz, jak płód. Gdy się wystarczająco ukształtuje, naporem konieczności zostaje wypchnięty na zewnątrz, zostaje wyartykułowany. Żadnego z moich wierszy nie mogłem nie napisać. Poezja staje się specjalną koniecznością, wychodzącą ze źródeł modlitwy i kontemplacji". Wierszy powstało wiele, ale drukiem ukazało się osiem tomów: „Małgorzata" (1961), „Topografia intymna" (1961), „Sprzed drzwi" (1969), „Manuskrypt" (1975), „Znad Odry" (1996), „Zapisy śladowe (1999), „Z pogorzeliska" (2011), „Kosturem po korze" (2018), pisał także prozę poetycką.
Jan Goczoł urodził się 13 maja 1934 r. w Rozmierzy, zmarł 22 lutego 2018 r. w Opolu. Był poetą, prezesem oddziału Związku Literatów Polskich w Opolu, redaktorem kwartalnika „Regiony", współpracownikiem katowickich „Poglądów" i warszawskiego dwutygodnika „Sycyna", ale też w latach 1985-1991 posłem na Sejm IX i X kadencji. Przez lata bywał też jurorem w konkursach gwary śląskiej.
Jego osobę i twórczość przypomniano najpierw w Miejskiej i Gminnej Bibliotece w Strzelcach Opolskich w ramach obchodów XXI Ogólnopolskiego Tygodnia Bibliotek, a później w Strzeleckim Ośrodku Kultury. Pokazano też dwie wystawy przypominające jego życie i twórczość. A w Strzeleckim Ośrodku Kultury inscenizację w wykonaniu Amatorskiego Teatru „Tradycja” z Rozmierzy, którego współtwórcą był Jan Goczoł (na jego scenie poznał też przyszłą żonę) oraz wiersze poety. Wręczono również nagrody autorom najlepszych prac konkursu plastycznego pt. „Śląskie krajobrazy wg Pana Jana".
- Swego czasu przekonałam się, że Jan Goczoł, syn tej ziemi, dla wielu jest zupełnie nieznany. Dlatego wspólnie z Grażyną Waz, kierownik strzeleckiej biblioteki, chciałyśmy go przypomnieć - tłumaczy Adriana Jarosz, pedagog, bibliotekarka, regionalistka, członkini Opolskiego Związku Literatów Polskich.
Wspominali go opolscy poeci, którzy znali się z nim przez lata, Harry Duda i Bartosz Suwiński.
- Jan Goczoł był dla mnie poetą i przyjacielem, człowiekiem, którego wiersze podziwiałem. Poznałem go, czytając tom „Z pogorzeliska” z 2012 r. On sam odezwał się do mnie po lekturze mojego szkicu, spotkaliśmy się w Opolu i odtąd często gościłem w domu państwa Goczołów. Był moim mistrzem, człowiekiem pełnym swady, ironicznym, na co dzień niezwykle pogodnym, pełnym wigoru i życia, natomiast w jego wierszach często dochodziły do głosu melancholia, zwątpienie - opowiadał o nim Bartosz Suwiński. - Wymienialiśmy się lekturami, dyskutowaliśmy o wierszach. Tematów do rozmów było wiele, mimo znacznej różnicy wieku. Do końca pisał, fascynowała go przyroda, z intuicją przyglądał się tym zmianom cywilizacyjnym, które możemy dzisiaj obserwować, był pełen niepokoju i niepewności wobec jutra.
- Dla nas był po prostu tatą, mężem, dziadkiem - mówią żona Małgorzata i córki. - W każdej chwili mogłyśmy na niego liczyć, rodzina była dla niego najważniejsza. Dziś słuchałyśmy o nim jak o kimś innym, jakby się poznawało nowego człowieka - przyznaje Joanna Toma. - Dla mnie był tatą, człowiekiem wrażliwym na drugiego, na każdą roślinkę, zwierzątko, który opowiadał nam o pięknie pokrzywy czy o mrowisku na końcu ogrodu. Nauczył nas wrażliwości na świat przyrody, może stąd zawód, który wybrałam - uśmiecha się Maria Goczoł-Gontarek, nauczycielka biologii.
Symbolem poety Jana Goczoła zostało krzesło, umieszczone na placu przed strzelecką biblioteką. Wykonał je Zakład Ślusarsko-Kotlarski Zygfryd Pierończyk z Izbicka. Dlaczego właśnie krzesło - tłumaczy Adriana Jarosz tuż przed jego odsłonięciem, a także swoim wierszem Walter Goczoł, były aptekarz i poeta z Popielowa.
Odsłonięcie krzesła Jana Goczoła w Strzelcach Opolskich- Śląskość Janka była także moją śląskością, bo między nami było ledwie parę lat różnicy. Dla mnie, tak po aptekarsku, Janek miał dar przekazywania swoich myśli i poczucie humoru „o przedłużonym działaniu” - człowiek śmiał się, jak on coś mówił, potem to się kołatało po głowie i znowu się śmiał, i jeszcze długi czas potem też. I świetnie śpiewał. Umiał się dzielić dobrem. A wtedy, kiedy śląski był niechciany, traktowany zwłaszcza jako druga kategoria językowa, Janek się nie bał, potrafił powiedzieć, co chciał po śląsku, nie wstydził się - przyznaje Walter Pyka.