Dzisiaj w Płużnicy Wielkiej otwarta została Izba Pamięci poświęcona śląskim Teksańczykom - emigrantom ze Śląska do Teksasu i ich potomkom. Stąd w 1854 r. wyruszyła pierwsza ich grupa.
To był radosny i wzruszający poranek (6 lipca) w Płużnicy Wielkiej. Orkiestra dęta z Toszka powitała gości z Ameryki już na parkingu przed kościołem znaną melodią „When the Saints Go Marching in”. W kościele pw. św. Stanisława Bp. i Nawiedzenia NMP toszecki chór „Tryl” w strojach śląskich zaśpiewał „Witamy Was, Alleluja”, a ks. prałat Franciszek Kurzaj wytłumaczył krótko, co się dzieje.
- My tu przyjechali po 170 latach, żeby pooddychać tym powietrzem, którym oddychali nasi prapraprapradziadkowie. A po co? Bo bez tego my nie wiemy, kto my jesteśmy. Jeśli tego nie wiemy, to jesteśmy zgubieni. My musimy mieć korzenie. Bez korzeni jesteś ładny, ale jesteś trup. Bez korzeni nie ma życia. Dlatego my tu przyjechali. My potrzebujemy wiary. My możemy mieć miliony, ale bez wiary my som zero. My przyjechali, żeby zakorzenić się na nowo. Tu jest coś ważniejszego niż miliony. Tu jest wiara - mówił do 50-osobowej grupy pielgrzymów z Teksasu i kilkudziesięciu mieszkańców.
Jesienią 1854 r. z Płużnicy Wielkiej pod wodzą pochodzącego stąd o. Leopolda Moczygemby wyruszyła pierwsza grupa emigrantów ze Śląska do Teksasu. Tam założyli pierwszą osadę Panna Maria (hrabstwo Karnes, koło San Antonio). Dziś liczbę potomków śląskich emigrantów do Teksasu ocenia się na ok. 200 tysięcy osób.
- Jeżeli o. Leopolda Moczygembę nazywamy ojcem emigracji ze Śląska, to ks. Franciszka Kurzaja możemy nazwać ojcem pielgrzymek z Teksasu na Śląsk - powiedział podczas modlitwy w kościele bp Paweł Stobrawa. - Jako potomkowie ludzi, którzy stąd emigrowali do Stanów Zjednoczonych, odnajdujecie tutaj swoje korzenie. Dziękujemy wam za waszą obecność w Płużnicy, bo warto i trzeba wracać do korzeni. Wasza obecność jest również wyrazem wielkiego szacunku dla waszych przodków i ich wiary - mówił ksiądz biskup.
Po modlitwie w kościele - na wzór którego zbudowano kościół w teksańskiej Pannie Marii - nastąpiło uroczyste otwarcie Izby Pamięci. Powstała ona staraniem gminy Strzelce Opolskie (obecni byli dwaj burmistrzowie - obecny Jan Wróblewski i jego poprzednik Tadeusz Goc) i rady sołeckiej Płużnicy Wielkiej z sołtys Iwoną Wczasek oraz przy wsparciu amerykańskiej Fundacji im. Leopolda Moczygemby w wyremontowanym budynku dawnej szkoły.
Na piętrze prezentowana jest tam wystawa „Śląscy Teksańczycy. Wczoraj i dziś” przygotowana przez Towarzystwo Przyjaciół Sławięcic dziesięć lat temu. Przez ten czas wystawa gościła w 33 miastach Polski, była pokazywana także w Senacie RP. - 30 lat temu jak oni zaczęli tu przyjeżdżać, to trzeba było im pomóc zorganizować pobyt. Robiliśmy to z przyjaciółmi. A tę wystawę stworzyliśmy może z jednego powodu: kiedy widzieliśmy jak bogata kobieta z Houston dotyka ksiąg parafialnych w Świbiu, w których zapisani są jej przodkowie i potem płacze na schodach, dotyka znaków z nazwami miejscowości i całuje je, to zrozumieliśmy, że trzeba o nich opowiedzieć - mówił Gerard Kurzaj, prezes Towarzystwa Przyjaciół Sławięcic.
Wystawę oglądali wspólnie Teksańczycy, mieszkańcy Płużnicy, goście uroczystości. Potomkowie emigrantów robili sobie najczęściej zdjęcia przy tablicy z nazwiskami tych, którzy emigrowali w połowie XIX z terenu dzisiejszego powiatu strzeleckiego, gliwickiego i oleskiego (w przybliżeniu).
- Pamiętam jak Teksańczycy zaczęli do nas przyjeżdżać. Byłam wtedy małą dziewczynką. Wychodziliśmy im zawsze na powitanie, bo mieszkamy w domu, z którego pochodził o. Moczygemba i oni się przy tym domu zatrzymywali. To babcia zaszczepiła mi tę historię. Do dziś mamy w domu mapę zabudowań Płużnicy z 1852 r. z tym domem Moczygembów i ich ziemią. Ta historia jest w nas mocno zakorzeniona - powiedziała „Gościowi Opolskiemu” Manuela Juretko z Płużnicy Wielkiej.
Więcej w "Gościu Opolskim" nr 29/ 14 lipca.
Śląscy Teksańczycy w Płużnicy Wielkiej - ziemi ich przodków