- Jesteśmy bardzo obdarowani, tak materialnie. Jesteśmy też umocnieni duchowo. Ale zachęcam pielgrzymów, by mieli oczy i uszy szeroko otwarte, bo Bóg jeszcze wielkie rzeczy dla nas przygotowuje - mówi ks. Mateusz Mytnik.
Pielgrzymi z Kluczborka na szlak wyruszyli we wtorek po porannej Mszy św. w kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Dwa pierwsze dni jako grupa wędrowali sami. Dopiero od czwartkowego poranka dołączą do głównego strumienia opolskiej pielgrzymki.
Spotykamy ich przy kościele parafialnym w Kolonowskiem, gdzie po 14.00 zatrzymali się na postój obiadowy. Tu czekały na nich pożywna zupa i kompot, przygotowane przez siostry józefitki z Kluczborka, a przywiezione im przez parafian Marię i Zdzisława. No i dłuższa chwila wytchnienia w cieniu, na kojącej trawie.
- W drodze niczego nam nie brakuje, jesteśmy "zaopiekowani". Co rano z Kluczborka przywożone są do nas śniadanie razem z kawą i herbatą. Mamy też wodę dla każdego, a od dzisiaj do piątku możemy liczyć na zupę przygotowaną przez siostry. Co więcej - każdej nocy wszyscy mamy zapewniony dach nad głową. Zatem każdy pielgrzym, który idzie w naszej grupie, nie musi martwić się, gdzie będzie spał i co będzie jadł - zapewnia ks. Mytnik, przewodnik dwójki pomarańczowo-czerwonej.
- Idziemy na Jasną Górę, rozważając każdego dnia tematy pielgrzymkowe. Wczoraj skupiliśmy się na skarbie, który możemy odnaleźć w Kościele, a szczególnie mówiliśmy o tym, że ten skarb jest głęboko w nas. Robotą, którą chcemy wykonać na tej pielgrzymce, jest wkopanie się w swoje serce, aby odkryć skarb, który tam jest. Co więcej - nie chcemy tego skarbu zachować dla siebie, tak jak zrobiliby to piraci, ale chcemy się nim podzielić, ofiarować go innym - mówi ks. Mytnik. Dodaje, że właśnie w ten sposób buduje się wspólnotę Kościoła.
- Drugą myślą przewodnią wczorajszego dnia była nadzieja. Jako pielgrzymi jesteśmy znakiem nadziei dla ludzi, którzy nas mijają, którzy na nas patrzą, bo jesteśmy znakiem, że Bóg jest obecny, że Bóg czuwa. Właśnie o nadzieję prosiliśmy w czasie nabożeństwa wieczornego w Zębowicach - opowiada ks. Mytnik.
- Dziś tematem, który rozważamy w drodze, jest rodzina. Mówiliśmy o rodzinie jako o podstawowej komórce w Kościele. Mówiliśmy o tym, że musimy nauczyć się pozytywnym językiem mówić o rodzinie. Papież Franciszek w posynodalnej adhortacji Amoris laetitia zauważa, że brakuje takiego pozytywnego mówienia o małżeństwie i o rodzinie. Nie zachęcimy młodych ludzi do małżeństwa, jeśli przedstawiamy je jako więcej trudów niż pozytywów. Dlatego te pozytywy chcemy zauważać - wyjaśnia przewodnik grupy kluczborskiej.
W minionych latach nieraz troską tej grupy było zorganizowanie diakoni muzycznej. W tym roku nawet pod tym względem są "zaopiekowani", bo dołączył do nich Sebastian Jokiel, który od lat posługuje muzycznie na oleskiej pielgrzymce na Górę św. Anny.
Dlaczego muzyka jest ważna na pieszej pielgrzymce? - Najważniejsze jest to, by nasz śpiew był modlitwą. Przez wiele lat właśnie tego uczyłem się, m.in. pielgrzymując u boku ks. Marcina Cytryckiego, ks. Mariusza Sobka czy ks. Krystiana Muszalika. Uczyłem się, że jako muzyczni musimy tak śpiewać, żeby śpiew był naszą modlitwą, bo dopiero wtedy ludzie będą się razem z nami tym śpiewem modlić - mówi S. Jokiel. - Muzyka o tyle jest ważna na pielgrzymce, o ile tworzy modlitwę, bo wtedy tworzy przestrzeń do tego, żeby spotkać Pana Boga - tłumaczy. - Oczywiście, na pielgrzymce czasem sięgamy po piosenki na taką wesołą nutę, które rozweselają, podnoszą na duchu i w ten sposób pomagają dalej iść. Tak, jak to było dzisiaj, kiedy do Kolonowskiego szliśmy w pełnym słońcu. W takich momentach rolą piosenki czy muzyki jest zająć ludzi czymś więcej niż skupianiem się na rozgrzanym chodniku, po którym wędrują - opowiada S. Jokiel. - Warto wspomnieć również o tym, że piosenka pełni wspólnototwórczą rolę. A to na pielgrzymce i w ogóle w Kościele jest czymś nieodzownym. Muzyka jest po to, żeby nas jednoczyć - dodaje.
Dziś grupa kluczborska nocuje w Zawadzkiem. A jutro z samego rana rusza w drogę do Zborowskiego.