Pogrzeb był okazją do okazania wdzięczności, ale przede wszystkim do wyśpiewania Bogu "Te Deum" za jego życie.
W sobotę 17 sierpnia w Nowym Świętowie pożegnaliśmy długoletniego asystenta "Gościa Opolskiego", który niemal do końca życia pisał felietony i relacje do "Gościa". Ksiądz Tomasz, który zmarł w niedzielę 11 sierpnia w szpitalu w Nysie, od pięciu lat był już na emeryturze i mieszkał samodzielnie ze swoim psem w Jarnołtówku. Wcześniej przez 27 lat był proboszczem w Nowym Świętowie, dlatego ceremonia pogrzebowa odbyła się w tej miejscowości, w kościele pw. Chrystusa Króla, a ciało kapłana spoczęło obok świątyni, którą w czasie swojej posługi pięknie odnowił.
Wśród swoich
Mszy pogrzebowej przewodniczył bp Rudolf Pierskała, a udział w niej wzięli rodzina, wierni z tej i poprzednich parafii, w których ks. Horak był duszpasterzem, przyjeżdżał na zastępstwa bądź jako kaznodzieja czy rekolekcjonista. Były też delegacje - z Ruchu Światło-Życie, z "Gościa Niedzielnego", w tym "Gościa Opolskiego" i portalu wiara.pl, przedstawiciele samorządowi i goście z Czech.
- Znaliśmy się z ks. Tomaszem przez cały okres jego kapłaństwa. Kiedy przyszedł do Kietrza jak neoprezbiter, miałam 6 lat. Wychowywał nas, a potem, kiedy trafiał na kolejne parafie, szliśmy za nim jak baranki za pasterzem. Woził nas na oazy, potem wypuścił do świata. Rozeszliśmy się w różnych kierunkach. Wczoraj wyciągnęłam z półki zbiór jego felietonów i mówię: "Wujku, to co mi teraz powiesz przed twoim pogrzebem?". I trafiłam na felieton sprzed 18 lat pt. "Zawsze wśród swoich", który myślę, że pasuje idealnie - mówiła pod koniec Eucharystii Jolanta Rabczuk z Ruchu Światło-Życie.
W felietonie tym kapłan przytacza radę starego księdza do nowego, by idąc na parafię zajrzał, czy na tamtejszym cmentarzu są groby księży. Jeśli tak, dobrze trafił. Dał też przykład małej dziewczynki zapalającej znicz na grobie kapłana, którego znać nie mogła, ale był dla niej "naszym księdzem", bo mówili tak o nim je rodzice. Przyznał na owych łamach, że chciał mieć grób na cmentarzu, gdzie leżą jego rodzice, ale to nie byłoby w jego parafii, więc pozostawia to decyzji ludzi. "Zrobią jak uważają. A póki co, trzeba być wśród swoich".
I wrócił do swoich - do Nowego Świętowa, w którym bywał na różnych uroczystościach czy zastępstwach już nawet będąc na emeryturze. O akceptacji i wdzięczności parafian świadczą choćby słowa wypowiedziane przez Adama Gałońskiego, przedstawiciela rady parafialnej duszpasterskiej. - Pomagałeś w rozwiązywaniu naszych trosk i problemów, zawsze z wiarą, nadzieją, miłością i szacunkiem do drugiego człowieka. A to powodowało, że dobro zawsze budowało nas. Księże prałacie, umiłowany proboszczu, stoimy przed Tobą i składamy ci nasze parafialne „dziękuję” - podsumował wspólne lata, wymieniając różne obszary wdzięczności za posługę.
A jak podkreślił obecny proboszcz parafii w Nowym Świętowie, ks. Grzegorz Dominik, ostatnim życzeniem ks. Tomka była prośba o modlitwę w jego intencji.
Obecny w sercach i pamięci
Z jeszcze większym wzruszeniem żegnali go dawni ministranci i ministrantki. W ich imieniu Szymon Biliński przypominał: - To ty zapukałeś do każdego z naszych drzwi i małych serc, prosząc o służbę Bogu przy stole Pańskim. Pamiętasz te czasy, kiedy przy ołtarzu było nas 30 i więcej? To ty, kiedy nie było jeszcze to tak powszechne, pozwoliłeś dziewczynom w naszej parafii służyć na równi z chłopakami w ofierze Panu. My to pamiętamy, dlatego tu dziś jesteśmy w tak licznym składzie. To nie tylko zwykłe relacje proboszcz - ministrant. Stworzyłeś w nas Kościół Boży - stwierdził. Wspomniał też o wakacyjnych wyjazdach w góry. - Nie sposób zapomnieć tego czasu, cofnąć się do tamtych przeżyć, wędrowania szlakami górskimi, wieczorów przy ognisku, śpiewów, z Mszą polową przy strumieniu. Wiemy, że byliśmy dla ciebie ważni, dałeś nam to poznać utrzymując kontakt z wieloma z nas, nawet kiedy my już nie byliśmy ministrantami, a ty - proboszczem naszej parafii. Przez te wszystkie lata posługi wprowadzałeś nas w dorosłe życie, dziś to my, wdzięczni tobie za każdą wspólną chwilę chcemy poprowadzić cię nie w ostatnią, ale pierwszą, nową drogę, drogą życia - dodał, obiecując modlitwę.
Także biskup Pierskała przytoczył swoje pierwsze spotkanie z ks. Tomaszem, gdy będąc po pierwszym roku seminarium, prowadził grupę oazową - zapadł mu w pamięć pogodny wieczór, wspólne śpiewy młodzieży i ich opiekuna, ks. Horaka.
Na pogrzebie dotarł również kolega kursowy zmarłego, ks. Tadeusz Słocki, a wspominając go przyznał: - Miał własne zdanie i umiał je wyważyć i odważnie powiedzieć. Nie zawsze własne, osobiste myślenie po ludzku popłacało, ale po Bożemu... Przyznał, że w seminarium przyszły ks. Tomek nigdy nie kuł, tylko czytał, porównywał, a potem, choć wystarczyło przytoczyć słowa jednego, lubianego przez prowadzącego filozofa, by dostać ocenę bardzo dobrą, on dodawał jeszcze, co na ten temat myślą inni, co nie zawsze było dobrze odbierane. Bywało, że kończyło się dyskusją i czwórką zamiast piątki. Przyznał też: - On chciał być wiejskim proboszczem. Jego felietoniki pokazały, jak wielka teologia nie musi być taka z zadartym nosem, może być tak ładnie służebna i wprzęgnięta w życie prostych ludzi. Jak matka mająca dzieci musi się z nimi borykać, jak ojciec zapracowany, jak pogubieni mogą odnajdywać dobre drogi. Między nami zawsze serdeczny, ale potrafił zadzierzgnąć rozmowę, dyskusję i wyprowadzić nas na lepsze myślenie - wymieniał.
Wierny powołaniu
Ks. Adam Pawlaszczyk, redaktor naczelny "Gościa Niedzielnego" podkreślił: - Ks. Tomasz potrafił dostrzegać znaki czasu, trafnie je oceniać i wyciągać wnioski dla dobra Kościoła i większej chwały Bożej.
Przytoczył ostatni felieton ks. Tomasza pt. "Pionierskie czasy", który kończy się słowami: "Nie pochwalam narowistych źrebaków, co to wciąż gdzieś się wyrywają. Raczej cieszę się, gdy znajduję na fejsie taką niby to nic notatkę i fotkę pozwalającą domyślać się różnych rzeczy, a po jakimś czasie cieszyć się, że źrebak przestał być narowisty. Zaś figowiec aż ugina się pod ciężarem dorodnego owocu". - Czy była to prorocza intuicja, rodzaj pożegnania, pozostawienia duchowego testamentu okiem przymrużonym, jak to on, z dystansem właściwym do siebie i spraw tego świata - nie dowiemy się. Możemy jednak być pewni, że figowce uginające się pod ciężarem owoców w jego życiu sporo się nadźwigały, owoców nader dorodnych - podsumował. Przekazał również słowa metropolity, abp. Adriana Galbasa, który w felietonach ks. Horaka doceniał umiejętne połączenie doświadczenia duszpasterskiego, znajomości Biblii i realiów życia zwykłego człowieka. - Widać było także, że autor tych cennych tekstów jest szczęśliwym księdzem, który nie minął się z powołaniem - przeciwnie, swoje powołanie realizował z największą pasją - wskazywał.
Czytaj też: https://opole.gosc.pl/doc/8929261.Zmarl-ks-Tomasz-Horak