Na diecezjalnej pielgrzymce Liturgicznej Służby Ołtarza gośćmi byli raper ks. Albert Grudzka, piłkarz ks. Romuald Mozou oraz s. Dalmacja - służebniczka NMP.
Na Górze św. Anny pod hasłem "Powołani do służby" trwa diecezjalna pielgrzymka Liturgicznej Służby Ołtarza. - Z jednej strony widzimy, że coraz mniej młodych ludzi ma odwagę zostać ministrantami, coraz mniej osób decyduje się na pójście do seminarium czy życie w sakramentalnym małżeństwie. Z drugiej strony biskup opolski przy wielu okazjach zachęca nas do modlitwy o powołania. Stąd temat naszej tegorocznej pielgrzymki - wyjaśnia ks. Zygfryd Waskin, diecezjalny duszpasterz LSO.
Dwudniowe spotkanie rozpoczęła Msza św., której w bazylice we wtorek 27 sierpnia przewodniczył ks. Paweł Chyla, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego w opolskiej kurii. Przypomniał ministrantom i ministrantkom, że Pan Bóg wobec każdego z nas ma marzenie. A my mamy to marzenie odkryć i starać się je realizować. I właśnie w ten sposób będziemy wypełniać powołanie.
Inspirującą ilustracją tych słów było wieczorne spotkanie w auli Domu Pielgrzyma. Historią odkrywania i realizowania powołania podzielili się: raper ks. Albert Grudzka z diecezji bydgoskiej, s. Dalmacja - służebniczka NMP, piłkarz ks. Romuald Mozou, a także Kamil Żyłka - nauczyciel z pasją i "pan szafarz" (to drugie określenie stworzyła młodzież).
Dwa powołania
Jako pierwszy z mikrofonem przed dziećmi i młodzieżą stanął ks. Albert. Zarówno kapłaństwo, jak i rap nazwał swoimi powołaniami. - Chcę wam opowiedzieć, jak to się stało, że w swoim życiu odkryłem te dwa powołania, jak skumałem, że Pan Bóg chce, żebym, był księdzem i żebym rapował, chociaż na początku bardzo się tego wstydziłem. Być może ktoś z was tutaj ma jakiś talent, którego nigdy nikomu nie pokazał. Jak byłem w waszym wieku, to nie pokazywałem żadnych swoich talentów, a jak zacząłem pisać pierwsze teksty, to przez kilka lat nikt ich nie widział - mówił.
Opowiadał o tym, że początkowo nie miał pojęcia, że obok rapu, w którym nie brakuje przekleństw i brzydkich słów, istnieje też rap chrześcijański z wartościowym przekazem. - Któregoś dnia wracam z bratem ze szkoły i słyszymy, że leci jakiś bit. W domu tylko my dwaj słuchaliśmy rapu, więc zainteresowani wchodzimy dalej. Jaki był mój szok, kiedy okazało się, że ten rap leci z pokoju mojej babci. Wchodzę, a tam włączony telewizor. Była to telewizja Trwam i akurat puścili rap chrześcijański. Był to kawałek "Świat ci tego nie da". Moja babcia słuchała rapu chrześcijańskiego szybciej niż ja - opowiadał ks. Albert Grudzka.
Jego ulubionym raperem stał się Tau. Po maturze właśnie na jego koncercie w momencie modlitwy w ciszy poczuł silne pragnienie pójścia do spowiedzi. - Ta spowiedź była taka bardzo zwyczajna, powiedziałem swoje grzechy, ksiądz bardzo krótko coś powiedział i dał mi rozgrzeszenie. Kiedy odchodziłem od konfesjonału, poczułem, że bardzo wiele się zmieniło w moim życiu, że nie muszę wracać do grzechów i że Pan Bóg chce, żebym był szczęśliwy, kiedy mam czyste serce. Po tej spowiedzi naprawdę wiele się we mnie zmieniło - dzielił się.
Opowiadał o tym, jak podjął decyzję o pójściu do seminarium i o tym, że na początku seminaryjnej drogi wcale nie miał przekonania, że chce zostać księdzem. Opowiadał też o tym, jak po raz pierwszy napisał rap na 80. urodziny swojej babci.
- Początkowo nie wiedziałem, co to znaczy "powołanie". Dziś mówię, że powołanie to coś takiego, co ty masz w głębi swojego serca, takie najskrytsze marzenie. Jak czasami ktoś ci składa życzenia i mówi: "spełnienia najskrytszych marzeń", to moim zdaniem on ci mówi, żebyś spełnił swoje powołanie - tłumaczył ks. Albert Grudzka.
Góra św. Anny, 27.08.2024. Ksiądz Albert gościem diecezjalnej pielgrzymki LSO
Dziecięce marzenia i ich realizacja w dorosłości
Siostra Dalmacja powołanie odkrywała w zupełnie innych czasach. Bez smartfonów, internetu, kiedy telefon stacjonarny miał jeden gospodarz w wiosce. Tłumaczyła, że siostrą zakonną się nie urodziła, że była dziewczynką taką jak wszystkie inne dzieci. Opowiadała o tym, że zawsze marzyła o dużej rodzinie, a w okolicach matury pojawił się kolega, który podbił jej serce i z którym dzieliła dalekie plany na życie.
- Dużo czasu spędzałam z siostrami zakonnymi. Uczyły mnie religii, prowadziły grupę Dzieci Maryi, do której należałam. Interesowało mnie ich życie, zwłaszcza misjonarek. Jeździłam do klasztoru w Leśnicy na spotkania dla nastolatek. Po maturze podjęłam decyzję, że chcę być siostrą zakonną. A wczoraj minęło 35 lat, jak wstąpiłam dla klasztoru - opowiadała s. Dalmacja. - To nie jest tak, że jak wstępujesz do klasztoru, to od razu na zawsze. Najpierw jest czas, żeby poznawać, czy to jest moje miejsce, czy chcę tutaj być. Nawet jak siostra dostaje habit czy składa pierwsze śluby, ma czas na decyzję. W naszym zgromadzeniu najpierw składamy śluby na 2 lata, potem na 3 lata, potem na rok. I dopiero po nich składa się śluby wieczyste - wyjaśniała.
Z kolei marzeniem od dziecka pochodzącego z Togo ks. Romualda Mozou było zostanie piłkarzem. - Od szkoły podstawowej grałem w nogę, w każdym wolnym czasie. Byłem wielkim fanem Cristiano Ronaldo. Marzyłem o tym, żeby zostać piłkarzem. W mojej parafii ludzie mówią o mnie "ksiądz-piłkarz" - opowiadał. Będąc w seminarium w Opolu najpierw grał w klasie B w zespole Maciowakrze, a obecnie gra już w klasie A w LZS Zdzieszowice. Jest napastnikiem, z dogonieniem którego nie jedna drużyna ma trudności.
Uczestnicy pielgrzymki dali się wciągnąć w opowiadane im historie. W efekcie w ostatniej części spotkania, kiedy można było gościom zadawać pytania, w górę poszybował las rąk osób chętnych. Pytania były zarówno z gatunków tych bardzo poważnych, jak i tych zabawnych. Nie lada wyważeniem musiał kierować się ks. Romuald Mozou, którego zapytano m.in. o to czy woli Messiego czy Ronaldo, FC Barcelonę czy Real Madryt, Legię czy Lecha. Siostra Dalmacja została zapytana o to, co stało się z jej chłopakiem. Okazuje się, że emigrował do Niemiec i ożenił się z dziewczyną, która również ma na imię Dorota.
Z kolei największe wyzwanie czekało na ks. Alberta. Jeden z uczestników spotkania rzucił mu wyzwanie trzech słów. Chodzi o to, żeby raper zaimprowizował tekst, w którym znajdą się trzy podrzucone mu słowa. I choć ks. Grudzka początkowo odsuwał w czasie to zadanie, to ostatecznie je podjął, zastrzegając, że pewnie nie wyjdzie mu to dobrze. Nic bardziej mylnego. Ksiądz raper dostał słowa: "piłka nożna", "pielgrzymka" i "ministranci". Puścił bit i zarapował. Wyszło świetnie.
Tak było wieczorem. Ale cofnijmy się jeszcze do wtorkowego popołudnia, które minęło pod znakiem rywalizacji sportowej i konkursów wiedzy.
Pielgrzymkowe rywalizacje
Ministranci i lektorzy wzięli udział w konkursie wiedzy o służbie ministranckiej sprawdzającym wiedzę biblijną, liturgiczną i o patronach ministrantów, w konkursie "Tęgie głowy" prowadzonym na wzór popularnego teleturnieju "Jeden z dziesięciu", w zawodach drużynowego przeciągania liny, w rozgrywkach tenisa stołowego, piłkarzyków, darta i warcabów.
- W konkursie wiedzy o służbie ministranckiej był bardzo wysoki poziom i to we wszystkich trzech kategoriach wiekowych. Mają dużą wiedzę liturgiczną, ale też wysoki poziom obycia liturgicznego. Znają nazwy naczyń i szat liturgicznych, nawet najmłodsi podają fachowe nazwy i przeznaczenie poszczególnych sprzętów liturgicznych i wiedzą, do czego one służą. To świadczy o pracy duszpasterzy i animatorów LSO w parafiach, że dbają o jak najlepsze przygotowanie ministrantów do służby przy ołtarzu - podsumowuje Kamil Żyłka, który przeprowadził część praktyczną konkursu o służbie ministranckiej. W części praktycznej pytania dotyczyły gestów i postaw, naczyń liturgicznych i szat liturgicznych. Ostatnie zadanie było zadaniem praktycznym, np. przygotowanie kielicha do Mszy Świętej.
41 nowych ceremoniarzy
W pielgrzymce bierze udział ponad 200 ministrantów i ministrantek. W tym gronie jest też 41 świeżo upieczonych absolwentów kursu ceremoniarskiego. W środę podczas Mszy św., której w bazylice św. Anny będzie przewodniczył bp Rudolf Pierskała, zostaną ustanowieni do posługi ceremoniarzy.
- Od 7 lat służę przy ołtarzu. Najpierw byłem kandydatem, potem ministrantem, wreszcie lektorem. W ten sposób mocno zbliżałem się do liturgii, która okazała się bardzo fascynująca. Angażuję się w parafii i dzięki poprzedniemu księdzu wikaremu razem z kolegami zapisałem się na kurs dla ceremoniarzy - mówi Tymoteusz Pyrzyk z parafii św. Wawrzyńca w Głuchołazach. - Na kursie poznawaliśmy mszał i inne księgi liturgiczne, uczyliśmy się poruszania w prezbiterium, jak wygląda procesja wejścia i zejścia, jak wygląda procesja z darami. Poznawaliśmy różne funkcje liturgiczne, a także dowiedzieliśmy się, jak przed uroczystą liturgią szkolić młodszych ministrantów, którzy poniosą akolitki czy krzyż - relacjonuje Tymoteusz. Dodaje, że na kursie główny nacisk położony był na liturgię pontyfikalną czyli pod przewodnictwem księdza biskupa. W październiku w parafii w Głuchołazach będzie wizytacja kanoniczna, więc wtedy nowi ceremoniarze będą mogli wykorzystać zdobytą wiedzę i umiejętności.
- Tak wielu uczestników na kursie dla ceremoniarzy jeszcze nie mieliśmy. Cieszy mnie ich zainteresowanie liturgią, cieszą mnie też komentarze księży, że jeszcze nie zostali ustanowieni, a już w swoich parafiach troszczą się o służbę przy ołtarzu. W ramach kursu były cztery zjazdy, z których ostatni był czasem przećwiczenia i zaliczenia elementów praktycznych. A w poniedziałek przed naszą pielgrzymką LSO odbył się dzień skupienia dla ustanawianych ceremoniarzy - opowiada ks. Zygfryd Waskin.