Rzeka wyrwała fundamenty i fragmenty ścian domu Magdaleny i Wojciecha Górów z Pokrzywnej. Dom nadaje się tylko do rozbiórki.
Złoty Potok, mimo, że jego wzbierające wody zostały częściowo zatrzymane na 120-letniej tamie w Jarnołtówku i tak swoim podniesionym poziomem, gwałtownym nurtem wyrządził wielkie szkody zarówno w Jarnołtówku, jak i w sąsiadującej Pokrzywnej. Największą stratę poniosła rodzina Magdaleny i Wojciecha Górów. Stracili swój piękny, wypielęgnowany, wyremontowany niedawno dom. Woda podmyła i wyrwała jego fundamenty, fragmenty ścian. Dom nie nadaje się do odbudowy. Nie można nawet do niego wejść, bo grozi zawaleniem. To jedyny taki dom w Pokrzywnej. Państwo Górowie z córeczkami - 5-letnią Zuzią i 9-letnią - Julą mieszkają u mamy pani Magdaleny w Prudniku.
Górowie mają w sobie żal, że pomoc w zasypaniu wyrw - mimo ich gorących błagań i apeli - przyszła o dzień za późno, kiedy woda już dokonała zniszczenia. - Nikt nam w niedzielę nie mógł pomóc, a własnymi rękami nie byliśmy w stanie tego zrobić. Potrzeba było koparki i wielkich kamieni. W poniedziałek przywieziono 30 wywrotek kamienia i wysypano. Ale to już było za późno - mówi Magdalena Góra. - Chcielibyśmy, żeby gmina czy państwo poniosło koszty rozbiórki naszego domu. Nie chcemy, żeby pieniądze, które ludzie zbierają na odbudowę naszego domu, poszły na rozbiórkę starego - mówi Wojciech Góra.
Zbiórkę na budowę nowego domu dla młodej rodziny na portalu pomagam.pl (link podajemy na końcu tekstu) założyła Beata Dżon-Ozimek, mieszkanka Pokrzywnej, dziennikarka i pisarka. Sołectwo Pokrzywna wspiera powodzian darami, wodą, jedzeniem, środkami czystości. - Bardzo pomaga nam też nasz proboszcz z Prudnika ks. Piotr Sznura. W tej parafii braliśmy ślub, tam chrzciliśmy nasze dzieci, jesteśmy z nią związani - mówi M. Góra.
- Najgorsze, że to jest dom, do którego wprowadziliśmy się tydzień przed ślubem. Tutaj wychowały się nasze dzieci. Mnóstwo pracy i pieniędzy poświęciliśmy na ten dom - dodaje Wojciech Góra.
- Nikt z nas, którzy nie ponieśliśmy takiej straty, nie jest w stanie zrozumieć, co oni przeżywają. Ale możemy i chcemy im pomóc – mówi Beata Dżon-Ozimek.
- Staramy się zabezpieczyć psychologicznie nasze dzieci, bo to dla nich też jest trauma. Chcą tu przyjechać, ale na razie nie będziemy ich tu przywozić - mówi Magdalena Góra.
- Sił dodaje nam ludzka pomoc - mówi W. Góra. - Jeszcze mamy siłę. Prosiłam ks. Sznurę, żeby się modlił o nasze siły psychiczne. Na razie jesteśmy na adrenalinie, ale obawiam się, że jak to opadnie, to będzie trudniej - dodaje jego żona.
Górowie chcą wybudować nowy dom kilkanaście metrów dalej, by odsunąć się od koryta Złotego Potoku.
Można wspomóc budowę tego domu TUTAJ.