- Supremacja bardzo przeciętnych jednostek ubranych w bardzo drogie ubrania i używających drogich przedmiotów jest zadziwiająca - mówiła Dorota Masłowska o fenomenie influencerów.
Spotkanie z Dorotą Masłowską, znakomitą polską pisarką, ściągnęło do opolskiej MBP tłum czytelników. Zabrakło miejsc siedzących, choć wieczór 20 listopada był zimny i nieprzyjemny, niezachęcający do wyjścia z domu. Co więcej - niektórzy na spotkanie z autorką „Magicznej rany” przyjechali spoza Opola. Było to dziewiąte spotkanie XXII Opolskiej Jesieni Literackiej, której bohaterem dzień wcześniej był wybitny poeta, nota bene opolanin, Tomasz Różycki.
Sporą część dwugodzinnego spotkania prowadzonego przez Agnieszkę Zientarską pochłonęła rozmowa o tym, w jakim świecie żyjemy i dlaczego fatalną rolę spełniają w naszej kulturze media społecznościowe. Dorota Masłowska mówi o tym ostatnio dość często. A przy tym wnikliwie, nie powierzchownie, nie zadowalając się konstatacją o ich złym wpływie na młode pokolenie.
Choć nie brakło i celnych ciosów wymierzonych wprost. - Niesamowita supremacja bardzo przeciętnych jednostek ubranych w bardzo drogie ubrania i używających drogich przedmiotów jest zadziwiająca. Być może ich atutem jest właśnie to, że są szalenie przeciętni, że mówią bardzo zwykłym językiem, że nie mówią nic bardzo ciekawego i że używają przedmiotów - mówiła o fenomenie influencerów i youtuberów.
Za największy problem uważa jednak to, że social media wzmacniają narcystyczny model współczesnej kultury świata zachodniego. - W internecie budujemy cudowne wersje siebie. Obecna kultura wpędza nas w bezustanne fantazje o innym, cudownym sobie, kreowanie scenariuszy i scen w swoim życiu, które zobaczyliśmy w serialach. Jednak jest to gwarancja cierpienia. Są to po prostu darmowe narkotyki - mówiła autorka „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną”.
Katalizowane i wzmacniane przez media społecznościowe tendencje narcystyczne prowadzą do atomizacji społecznej, rozerwania więzi między ludźmi, pogłębiającego się osamotnienia. - Przesuwamy emocje ze świata realnego do świata wizerunków, inscenizacji i produktów. To wydaje mi się najbardziej groźne: nasze wycofanie się z rzeczywistości na rzecz tworzenia obrazów i przenoszenia ich do sieci. To jest rodzaj nieobecności, która sprawia, że świat nam blednie i rzednie. Jesteśmy przez to bardzo oderwani od siebie nawzajem i od samych siebie. Nawet te bardzo powszechne uzależnienie od telefonu powoduje przekierowanie naszych sił witalnych w ekran i zanikanie zdolności życia, właśnie witalności, intensywności bycia z drugim człowiekiem, otwartości na co trudne i niewygodne. Bo nasze urządzenia oferują nam ucieczkę od tego - mówiła Masłowska.
Mówiąc najoględniej - bohaterka wieczoru nie zarażała nadzieją w rozumiany powszechnie sposób: przez pocieszanie lub zapewnianie, że nie będzie tak źle. - Nie tworzę literatury użytkowej. Książka musi być wolna. Wszyscy czujemy, że ze światem jest coś nie tak. A ja to próbuję nazwać. To może nie jest do końca udana próba, ale praca, żeby uchwycić ten niepokój - tłumaczyła.
Jej najnowsza książka „Magiczna rana” mówi właśnie o rozpadającym się świecie ludzi zanurzonych we współczesnej kulturze . Opowiada historie ludzkie - z elementami wręcz baśniowymi i surrealistycznymi - w charakterystyczny dla siebie sposób. Językiem jędrnym, chwilami brutalnym, niecofającym się przed trudnymi obserwacjami, znakomicie wychwytującym język bohaterów i jego melodię. - Uruchamiam przy każdym bohaterze taki silnik językowy i on zaczyna sam mówić - odpowiedziała Dorota Masłowska na pytanie o warsztat pisarski zadane przez Zbigniewa Górniaka, dziennikarza i pisarza z Opola.
- Ludzi dobrej woli nie jest więcej - odpowiadała pisarka na wypowiedź czytelnika, który bronił świata, zauważając, że obok zła realne jest w nim także dobro, płynące osobnym nurtem. - Rozmawiamy o rzeczach dramatycznych, ale wszyscy tu jeszcze cały czas żyjemy, możemy wpływać rzeczywistość swoimi decyzjami. Piłka jest w grze - przyznawała na koniec Dorota Masłowska rozpraszając nieco mrok swojej przygnębiającej diagnozy.
Więcej w "Gościu Opolskim" nr 48/1 grudnia.