Klejnot pogranicza

O polskich Morawach - wyjątkowym skrawku ziemi na południu regionu, gdzie łączą się wpływy polskie, czeskie i niemieckie opowiada dr Marcela Szymańska.

Badaczka dziedzictwa kulturowego ziemi raciborskiej podzieli się swoimi odkryciami dziś, 6 lutego o godz. 14.00 na spotkaniu autorskim w Muzeum Uniwersytetu Opolskiego (Plac Kopernika 11 - wstęp wolny). Tam odbędzie się promocja jej najnowszej książki „Dziedzictwo kulturowe południowej części powiatu raciborskiego. Kultura agrarna, wierzenia i praktyki religijne oraz tradycje kulinarne”. Monografia ta jest pokłosiem pracy doktorskiej, napisanej pod kier. dr hab. Doroty Świtały-Trybek, prof. UO, obronionej w 2021 r., choć zawiera jedynie wycinek bogactwa kulturowego, które udało się zebrać autorce.

- To część powiatu raciborskiego, na pograniczu polsko-czeskim czy raczej śląsko-morawskim - 10 miejscowości tworzących pewną enklawę, w których ludność autochtoniczna, nazywająca się Morawianami, Morawcami zachowała do dzisiaj swoją odrębność, gwarę i tradycje. Mimo wyzwań, takich jak pandemia czy procesy unifikacji kulturowej, tradycje te pozostają żywe. To nasza wartość - tłumaczy dr Marcela Szymańska, sama przyznając, że jest rodowitą Morawianką.

Dodaje z uśmiechem, że zwykle granice tego mikroregionu mieszkańcy określa położeniem rzeki Psiny (Cyny) - bo do Psiny leci wrona, a potem to już jest „wrana”.

Takich różnic jest znacznie więcej, a wynikają one ze skomplikowanych losów tych ziem, granic przesuwanych często bez uwzględnienia przynależności etnicznej czy kościelnej mieszkańców - przez wieki te tereny należały do biskupstwa ołomunieckiego, były kolejno pod panowaniem piastowskim, czeskim, habsburskim, potem pruskim, czechosłowackim, a po II wojnie przyłączono je do Polski. Stąd zachowały się tu nie tylko tradycje, ale także swoisty dialekt laski, zwany morawściną.

I właśnie owe różne aspekty przedstawia barwnie badaczka. Opisuje dawne i współczesne tradycje, ze szczególnym uwzględnieniem kultury agrarnej, religijność i pobożność ludową, turystykę kulturową, regionalne odmiany języka, ale także kulinaria. Zauważa przemiany, ale również i dbałość o tradycje jako część tożsamości i odrębności, uważanej teraz za wartościowe dziedzictwo. Wplata w tę opowieść fragmenty rozmów z mieszkańcami, w oryginalnym, laskim dialekcie, pokazujące cały koloryt tej ziemi. Ciekawe jest czytanie o nim, a tym bardziej słuchanie "na żywo" z ust pasjonatki.

Choćby taki kołacz/kołocz - w znacznej części Śląska to po prostu rodzaj drożdżowego ciasta z kruszonką.

- U nas to też jest to samo ciasto, ale inna jest jego forma i kształt ma tu znaczenie. Okrągłe, niewielkie placuszki (w końcu nazwa "kołocz" od koła) nadziewane są serem twarogowym, jabłkami bądź ostatnio także budyniem, natomiast te z makiem są kwadratowe. I kołacz ten pełni funkcje pieczywa obrzędowego - piecze się je na wszystkie ważne uroczystości rodzinne i doroczne, posyła sąsiadom i znajomym przed I Komunią Św., weselem czy prymicjami... - opowiada Marcela Szymańska. To, co jadano na co dzień, "w polu", w niedziele czy podczas świąt to jeden z ciekawych wątków, który dotąd nie był szerzej opisany.

Więcej będzie można poczytać o tym w rozmowie z autorką na łamach Gościa Opolskiego nr 7/2025, który ukaże się 16 lutego.

Marcela Szymańska - absolwentka Uniwersytetu Opolskiego (na kierunku filologia polska), słuchaczka studiów doktoranckich na Wydziale Filologicznym (2015-2020), doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii (2021, promotor - dr hab. Dorota Świtała-Trybek, prof. UO), autorka dwóch monografii, w tym dialektologicznej "Gwara Krzanowic w powiecie raciborskim" (2009) oraz kilkudziesięciu artykułów naukowych opublikowanych w czasopismach punktowanych, członkini: Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego, Polskiego Stowarzyszenia Turystyki Kulinarnej. Na co dzień nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej w Krzanowicach.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..