"Wielbimy cię, o Anno". Tysiące ludzi znów przybyło na odpust ku czci św. Anny na Górę Świętej Anny.
Ostatnia niedziela lipca na Górze Świętej Anny od setek lat jest może najważniejsza. Bo to niedziela odpustu ku czci św. Anny - tutaj czczonej w łaskami słynącej figurce św. Anny Samotrzeciej. Patronka Śląska, patronka diecezji opolskiej i patronka nieformalna, ale osobista tylu wiernych wzywających codziennie jej imienia i wsparcia. - Przyjechałem tu dla św. Anny, a właściwie do niej, prosić o pomoc w rodzinnych sprawach - wyznaje jeden z pielgrzymów. O to właśnie tutaj głównie chodzi.
Odpust św. Anny na Górze Świętej Anny ma swój ustalony, piękny, tradycyjny ryt. Najpierw pielgrzymi idą do bazyliki uklęknąć przed figurką patronki przybranej w złotą szatę i zniesionej tylko na ten dzień ze szczytu barokowego ołtarza. Okrążają ją i ołtarz, klękają przy balaskach bądź w ławkach, zwierzając swoje sprawy. Piesze pielgrzymki parafialne często z idą własnymi feretronami, czasem nawet z własną orkiestrą dętą (np. dzisiaj Ujazd i Raszowa). W grocie, na jej skarpie i poza ogrodzeniem groty gromadzą się już tysiące przybyłych z całego Śląska. Rejestracje od "D" do "S" przez "O" oczywiście. I "blachy" niemieckie też tutaj częste.
- "Święta Anno, witam cię! Święta Anno, kocham cię!" - gra i śpiewa pielgrzymka z Ujazdu, wypełniając bazylikę. Gwardian o. Jonasz Pyka zachęca do spowiedzi, by wykorzystać łaski roku jubileuszowego oraz odpustu św. Anny i by mówić jej o wszystkim, co boli.
Dochodzi godz. 11, według aplikacji pogodowych i alertów bezpieczeństwa powinien zacząć padać ulewny deszcz. Ale nie zaczyna. Z klasztornego ogrodu dochodzą odgłosy rozgrzewania instrumentów dętych i próba wielkiej, chyba z 200-osobowej, orkiestry. O 11.00 figurka św. Anny Samotrzeciej na tronie niesionym przez czterech młodych mężczyzn z tutejszej parafii wynoszona jest z bazyliki, poprzedzana procesją na czele z krzyżem z Gogolina, sztandarami, siostrami zakonnymi, księżmi oraz z bp. Waldemarem Musiołem. Orkiestra pod batutą br. Krzysztofa Dziedzica daje mocną nutę powitalną. I wszyscy ruszają. Po kamiennych schodach schodzą wśród szpalerów rodzin, małżeństw, pielgrzymów indywidualnych i wśród śpiewu "Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie i broń od zguby, gdy zagraża cios".
Wchodzą do groty i jest to chwila tak podniosła, uroczysta, a jednocześnie intymna, że można jej doświadczyć tylko bezpośrednio w tej wielkiej wspólnocie wiernych. To są odczucia nieprzekazywalne samym słowem. Gwardian nie kryje wzruszenia. Głos mu więźnie w gardle ze wzruszenia. - Kiedy patrzę tu na was dzisiaj zebranych w grocie... to się łezka kręci - przyznaje.
- To spotkanie dzisiaj ze św. Anną powinno nam przypomnieć, co zostawili nam nasi ojcowie, nasze matki, nasi dziadkowie, ołpowie, babcie, ołmy. Bo tego nam dzisiaj trzeba. Gdzie szukać nadziei? W historii. W historii Kościoła, zbawienia, w historii tego miejsca, gdzie przez wieki przybywali pielgrzymi. I w historii życia każdego z was tu z osobna - w historii waszego życia z Panem Bogiem. To powinno wam dać nadzieję na przyszłość. Bo dzisiaj świat pokazuje się nam czarny. Że to już koniec, apokalipsa i jutro już nic nie będzie, Kościoła nie będzie i nic innego nie będzie. Kochani, historia wam powinna pokazać, że jest nadzieja. Bo się różnie w tej historii działo, nawet na tej Górze św. Anny były burzliwe dzieje. Ale popatrzcie, Pan Bóg się ostał, figurka się ostała. I ludzie przebywają ciągle. Kochani, to, co dzisiaj czynicie, będąc tu z waszymi dziećmi, wnukami, to jest to, co w przyszłości im się przypomni. Może kiedyś o Panu Bogu zapomną, ale jak się zestarzeją, to sobie przypomną, jak to było, jak ich mama z tatą, babcia, dziadek prowadzili za rękę, może pieszo, na Górę Świętej Anny. Zatęsknią za Panem Bogiem. Zatęsknią za Górą Świętej Anny - mówił o. Jonasz.
W kazaniu bp Musioł rozwinął szeroko temat przekazywania wiary następnym pokoleniom i chrześcijańskiego wychowania młodego pokolenia. - Nie straciła na aktualności prawda zawarta w znanych nam przysłowiach: "Niedaleko pada jabłko od jabłoni" albo "Jakie matki, takie dziatki". A duchowa i ludzka kondycja pokoleń następnych wciąż w dużej mierze zależy od kondycji pokoleń poprzednich. To chrześcijańskie dziedziczenie dzisiaj bywa coraz bardziej skomplikowane i nie jest tak łatwe, jak kiedyś, gdy wystarczyło w naszych domach stanowcze słowo ojca czy wymowne spojrzenie matki, by przywołać do porządku, by sprowokować do modlitwy czy wyleczyć, i to bardzo szybko, z niedzielnego porannego lenistwa. Dzisiaj wysiłki chrześcijańskiego wychowania skutkują bezradnością i natrafiają na opór z powodu infekowania - nie tylko młodych serc - wizją życia bez przywiązania do wartości. Wizją życia nieuwikłanego w jakąkolwiek religijność, celebrującego wolność od zobowiązań i wolność od odpowiedzialności. Poza tym środowiska, które przynajmniej w naszych realiach dotąd realizowały w miarę spójną wizję wychowania i spójną hierarchię wartości - mam na myśli przede wszystkim rodzinę, szkołę, państwo i Kościół - dziś już coraz rzadziej się spotykają - mówił.
Opolski biskup pomocniczy przedstawił również diagnozę przyczyn trudności wychowawczych. - Pod wpływem różnych, często głęboko antychrześcijańskich ideologii wprowadzają młodego człowieka w różne i różniące się między sobą wizje ludzkiego życia, płciowości, godności i sposobu na szczęśliwą codzienność, z których wiele nijak ma się do Ewangelii. Moi drodzy, absolutnie daleki jestem od szukania czy wymieniania winnych, od wysuwania oskarżeń, od ferowania wyroków, dlaczego tak jest i przez kogo tak jest. Stwierdzam jedynie krytycznie fakt, wobec którego w temacie chrześcijańskiego wychowania młodego pokolenia nie możemy dzisiaj pozostać obojętni, który powinien motywować nas wszystkich do tego, by nie tyle zaprzestać wysiłków, ale wręcz je zintensyfikować, żeby jabłko jednak nie padało zbyt daleko od jabłoni, by to, czego są dzisiaj świadkami nasze babcie i nasi dziadkowie, nie poszło w zapomnienie, ale mogło wydawać owoc - mówił bp Musioł i zaapelował do rodziców i dziadków, by decydowali lub stanowczo wspierali swoje dorastające dzieci i wnuki w decyzji brania udziału w szkolnej katechezie i wspomagali je, gdy katecheza zostanie przeniesiona do parafii.
W kazaniu wskazał również na trzy drogowskazy na drodze chrześcijańskiego wychowania: bliskość oraz dojrzałe relacje między rodzicami i dziećmi, dziadkami i wnukami, świadectwo wiary oraz zaufanie do Kościoła. - Jeśli chcemy wygenerować w młodym pokoleniu pragnienie bliskości Jezusa i Maryi, może się to dokonać jedynie we wspólnocie z tymi, którzy potrafią się razem modlić, z tymi, którzy potrafią razem przeżywać Eucharystię, z tymi, którzy potrafią się jednoczyć nie tylko w Kościele, w różnych dobrych dziełach - a możliwości takich życie rodzinne, życie społeczne, wciąż podpowiada wiele - mówił bp Waldemar.
Dzisiejsze uroczystości odpustowe zakończyły w grocie lurdzkiej nieszporami do św. Anny. Jej figurka wróciła do bazyliki. Przez następny rok oczy ludzi, którzy będą tam wchodzić - wypełnione nadzieją, troską, bólem, czasem rozpaczą, a kiedy indziej radością - będą kierowały się ku górze bazyliki, do niej, patronki tej ziemi.
Odpust ku czci św. Anny na Górze Świętej Anny, rok 2025