Dwie wystawy o Raciborzu można oglądać w tamtejszym muzeum.
Ciekawy pomysł: Muzeum w Raciborzu na czas wakacyjny przygotowało dwie wystawy, które – z grubsza rzecz biorąc – pokazują krajobraz tego miasta, które zbliża się już przecież do swojego tysiąclecia. A jeśli by wziąć za dobrą monetę XVII-wieczne źródła, to nawet do wieku niemal dwukrotnie starszego.
Nie są to jednak wystawy o historii, ale z prace z dziedziny sztuk plastycznych, których tematem jest Racibórz. Nie ma jednak tutaj mowy o monotonii, ponieważ pierwsza z wystaw prezentuje fragmenty, budowle i szczegóły architektoniczne dawnego Raciborza (te, które przetrwały i te, które artysta – Marek Furmanowicz - odtworzył w swojej wyobraźni) w formie modeli trójwymiarowych (druk 3 D). Druga wystawa to obrazy z plenerów raciborskich ze zbiorów Działu Sztuki Muzeum w Raciborzu od lat 80. XX wieku do pierwszej dekady naszego wieku.
„Jestem raciborzaninem od zawsze, przynajmniej odkąd pamiętam. Spacerując po mieście, mijam znajome miejsca, ulice i zabudowę. Od jakiegoś czasu odkrywam też odległą przeszłość Raciborza, dzięki coraz liczniejszym archiwalnym fotografiom dostępnym w sieci. One pozwalają mi prowadzić dialog między rzeczywistością, historią a wyobraźnią, inspirując do tworzenia przestrzennych wizji.
Moje działanie polega na próbie interpretacji połączenia współczesnego Raciborza z jego odległą przeszłością. Jakiś czas temu wpadłem na pomysł zaprojektowania i zmaterializowania nieistniejących fragmentów zabudowy miasta, aby je utrwalić w formie wydrukowanych modeli” – opisuje swój twórczy zamysł Marek Furmanowicz. Tę wystawę pt. „Racibórz w trzech wymiarach” (potrwa do końca września) warto oglądać w skupieniu na detalach . I nie tylko po to, by wyszukiwać różnice w dzisiejszym wyglądzie wspaniałych budowli średniowiecznego czy późniejszego Raciborza i prac artysty. Warto także poddać się j przedziwnej harmonii architektury starego miasta idącej tu przez wieki (oczywiście nie licząc czasu PRL-u, który wkraczał w raciborską starówkę ze swoim bezpardonowym i brutalnym przekonaniem o ideowej wyższości, która po latach okazała się zgrzytającą brzydotą).
Niestety, nie potrafię być obiektywny w stosunku do zabudowy, architektury i układu miejskiego Raciborza. Tutaj – a ściślej w centrum tego miasta – zawsze czuję się dobrze, wręcz najlepiej. Jakby od zawsze u siebie. Żadne inne miasto naszego regionu nie daje mi tego poczucia. Dlatego te wystawy przyciągnęły mnie bez problemu do Raciborza z innego nadodrzańskiego grodu, nawet w upalny sierpniowy dzień.
Bonusem – z całym uszanowaniem dla twórców– do wystawy Furmanowicza jest otwarta w ubiegły piątek wystawa malarstwa „Racibórz malowany”, którą będzie można oglądać do końca października.
„Racibórz w drugiej połowie XX wieku słynął z plenerów malarskich organizowanych przez prężne wówczas środowisko raciborskich artystów plastyków pod przewodnictwem takich artystów jak Marian Zawisła, Zofia Górska-Zawisłowa, Cezariusz Kotowicz czy Marian Chmielecki. Po tychże plenerach, ale też dzięki świadomej polityce kolekcjonerskiej Muzeum w Raciborzu w zbiorach muzealnych znalazło się wiele darów , na których uwieczniono miasto Racibórz i jego piękne okolice. Z wielką satysfakcją pragniemy więc pokazać obrazy polskich, ale też i czeskich artystów, ukazujące ciekawe, często niedosłowne oblicza Raciborza, miasta położonego w dolinie rzeki Odry, na terenie gdzie obok materialnych świadków intrygującej historii pogranicza, i zachowanych świadków architektoniczno-urbanistycznych, znaczącą rolę odgrywa piękna i bujna przyroda. Na wystawie można zobaczyć zabytki miasta Raciborza, intrygujące urocze zakątki miasta i krajobrazy nadrzeczne” – opisuje tę ekspozycję jej kuratorka Aleksandra Frydrychowicz.
Zobaczyłem na tej wystawie kilka obrazów, w których jest właśnie „to” o czym wspominałem wyżej. Racibórz w nieco skryty i niepojęty sposób stający się bliski człowiekowi, który idzie jego ulicami i uliczkami.