Na spotkaniu nie zabrakło rozmowy o zmianach, jakie zachodzą w diecezjalnym duszpasterstwie młodych.
Domówka na zakończenie wakacji jest tym spotkaniem, kiedy w Kurniku na noc zostaje najwięcej młodych. To wtedy ogród zamienia się w pole namiotowe, a kto woli spać pod dachem, rozkłada karimatę i śpiwór w domu.
W sobotnie popołudnie i wieczór młodzi mieli gości. Najpierw konferencję wygłosiła Agata Rujner - teolożka, która w mediach społecznościowych prowadzi kanał „Prawie morały”. Zachęcała do podróży w głąb swego serca, a współrzędne dla tej podróży odczytywała z ostatniej encykliki papieża Franciszka zatytułowanej Dilexit nos.
- W tym dokumencie papież Franciszek pisze nam: „Widzimy zatem, że w sercu każdego człowieka zachodzi paradoksalny związek między dowartościowaniem siebie a otwartością na innych, między bardzo osobistym spotkaniem z samym sobą a darem z siebie dla innych”. I to jest rzeczywiście paradoks, że żebym ja mogła coś komuś dać, to najpierw potrzebuję pokochać siebie, poznać siebie, przyjąć siebie, przygarnąć siebie. To wcale nie jest egoizm. Potrzebuję najpierw spojrzeć na siebie z miłością i potrzebuję przyjąć to, że Bóg patrzy na mnie z miłością, bo jak przyjmę Jego miłość, pokocham siebie, to potem spojrzenie drugiego człowieka nie będzie już dla mnie zagrażające - mówiła Agata Rujner.
- Kiedy dowartościuję siebie, to mogę się otworzyć na innych. Czasami jest tak, że ktoś mówi nam: „zapomnij o sobie, nie bądź taki, że myślisz tylko o swoich potrzebach”. No właśnie potrzebuję najpierw o nich pomyśleć, żeby móc wyjść do drugiego - podkreśliła.
W sobotni wieczór - po pogaduszkach w małych grupach i ognisku - na urokliwej scenie w głębi ogrodu wystąpił duet Lapidarium, który tworzą Basia Pospieszalska i Joachim Mencel. Zwieńczeniem dnia były wspólnie odmówione nieszpory, a nocą trwała adoracja Najświętszego Sakramentu w domowej kaplicy.
Podczas zakończonej w niedzielne popołudnie domówki wiele wspomnień i wiele wzruszeń przywołał nadzwyczajny punkt programu, jakim była „Pogadanka księży”. Kończący posługę diecezjalnego duszpasterza młodzieży ks. Łukasz Knieć odpowiadał na pytania swojego następcy ks. Piotra Kłonowskiego.
- Całe życie - bardziej lub mniej świadomie - marzyłem o tym, żeby być diecezjalnym duszpasterzem młodzieży. W seminarium o tym myślałem, ale nikomu o tym nie mówiłem - mówił młodym ks. Knieć, który w 2014 r. został diecezjalnym koordynatorem ds. Światowych Dni Młodzieży, a rok później w posłudze diecezjalnego duszpasterza młodzieży zastąpił ks. Jarosława Staniszewskiego. Najpierw był czas „Prologów” czyli spotkań organizowanych przez Centrum Duszpasterstwa Młodych Diecezji Opolskiej w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Był to czas, kiedy duszpasterstwo działało pod szyldem „Botafe” czyli „Dodaj wiary”. To wtedy powstało też motto „Spotkanie jest najważniejsze”, które funkcjonuje do dziś. Z czasem z „Botafe” wyrosła „Ławka”, a ze sfery marzeń wyłonił się i krok po kroku kształtował dom dla młodych na Górze św. Anny, czyli słynny Kurnik.
Z dniem 1 września kierowanie Duszpasterstwem Młodych Diecezji Opolskiej „Ławka” przejmuje ks. Piotr Kłonowski, a ks. Łukasz Knieć zostaje duszpasterzem młodzieży w Domu Młodych „Kurnik” na Górze św. Anny. Okazja do podsumowania minionej dekady w duszpasterstwie młodych będzie podczas „Ławki Go!”, która zaplanowana jest w pierwszy weekend października. Ale już teraz pytamy ekipę Ławki o to, co zawdzięczają swojemu duszpasterzowi.
- Ks. Łukasz Knieć ma dar zauważania potencjału w młodych ludziach. Potrafi zauważyć nasze dobre cechy i potrafi nas wysłuchać, a dzięki temu rozwijamy skrzydła. Ja zostałam zauważona w liceum, gdzie ks. Łukasz był moim katechetą. Zaprosił mnie do ekipy Ławki. Chwilę później byłam tu, w Kurniku na wakacyjnej domówce, a potem podjęłam pracę w Centrum Duszpasterstwa Młodych i mogłam współtworzyć ławkowe wydarzenia - mówi nam Martyna Gurgul. - Ławka pokazała mi, że wiara jest ważna i że nie mam się bać przyznawania przed innym do Pana Boga - podsumowuje.
- Kiedy przyjechałem na ławkowe spotkanie, strasznie długo musiałem czekać w recepcji. Dlatego później podszedłem do ks. Łukasza z propozycją, że zaprogramuję system, który obsłuży zapisy grupowe. De facto dobijałem się do księdza z prośbą o dołączenie do ekipy, ale stało się to dopiero w liceum, kiedy ks. Łukasz został moim katechetą. Zająłem się zapisami na wydarzenia. Z perspektywy czasu widzę, jak wiele mi to dało, że swoje umiejętności mogłem wykorzystać w przedsięwzięciu, które było dla mnie ważne - opowiada Maciek Korbaś.
Ks. Łukasza Kniecia ceni jako przewodnika ekipy ławkowej. - Nie było bezkonfliktowo, ścieraliśmy się o różne rzeczy, ale co ważne ks. Łukasz zawsze był otwarty na rozmowę o moich pomysłach. Zgadzał się tylko na te, w których widział sens, ale wysłuchał zawsze. Pamiętam, jak zaproponowałem zautomatyzowanie recepcji. Wtedy każdy po przyjechaniu skanowałby kod QR. Byłoby sprawniej, ale jak wyjaśnił mi ks. Łukasz, wtedy zabrakłoby okazji do spotkania, do chwili rozmowy - wspomina. Ceni ks. Kniecia także na płaszczyźnie duchowej. - Ks. Łukasz przez pewien czas był moim spowiednikiem, prowadził mnie w moich sprawach. Wiele mu zawdzięczam - zapewnia Maciek.
- Jest takie żydowskie błogosławieństwo „Obyś był pokryty kurzem spod stóp twojego rabina”. To znaczy, że jak Żydzi wybierali swojego rabina, to potem chodzili tam, gdzie on, byli z nim podczas nauczania, posiłków, odpoczynku. Pomyślałem, że od czasu Szkoły Animatora, w której uczestniczyłem, tak trochę mam właśnie z ks. Łukaszem. Doświadczałem jego duszpasterzowania nie tylko poprzez to, że słuchałem, jak mówił z ambony, ale dzięki wielu spotkaniom na modlitwie, przy stole czy podczas odpoczynku. Jest dla mnie nauczycielem, który nie tylko naucza, ale dzieli się z nami swoim stylem życia. Czuję, że będąc liderem we wspólnocie młodych w Nysie, w wielu rzeczach wzoruję się na ks. Łukaszu - zauważa Michał Zahuta ze wspólnoty „Mamita” przy werbistowskiej parafii w Nysie.
- Byłam bardzo zamkniętą osobą, skrytą i cichą. Bałam się nawiązywania nowych relacji, a ks. Łukasz Knieć zauważył mnie i zaprosił na Ławkę Festiwal. Później zaprosił mnie do bycia animatorką na Ładowarce, która ostatecznie się nie odbyła z powodu pandemii - opowiada Emilia Labusga. Pytana, co zawdzięcza ks. Łukaszowi, na pierwszym miejscu wymienia swojego męża. - Z Klaudiuszem poznaliśmy się na domówce, którą ks. Łukasz zorganizował w Kurniku dla maturzystów. Nie było to spotkanie z otwartymi zapisami, nie wiem, według jakiego klucza zapraszani byli uczestnicy, ale właśnie tu z mężem się poznaliśmy - wspomina Emilia. - W Ławce bardzo się otworzyłam. Otworzyłam się zarówno na nowe zadania, jak i na ludzi, ich poznawanie i przyjmowanie. W Ławce odkrywałam też swoje talenty, zwłaszcza jak przez ponad rok pracowałam w Centrum Duszpasterstwa Młodych. Był to czas wyzwań i poznawania Kościół od takiej jego prostej, zwyczajnej strony. By spotkać Pana Boga nie potrzebne są jakieś wyniosłe rzeczy, wystarczy mała kaplica i śpiew kanonu - dzieli się.