40 lat pracy twórczej Andrzeja Sznejweisa, prezesa opolskiego oddziału ZPAP.
Wczoraj (2 grudnia) w Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu zgromadziło się tak liczne grono przyjaciół i kolegów Andrzeja Sznejweisa, że kiedy przyszło do krojenia dużego jubileuszowego tortu, dyrektorka galerii Joanna Filipczyk tłumaczyła - na wypadek, gdyby komuś zabrakło - że „prawdę mówiąc nie spodziewaliśmy się tylu gości”. - Nie wiedziałam, że masz tyle wielbicielek - śmiała się dyr. Filipczyk. - I wielbicieli - precyzował jubilat.
Benefis z okazji 40-lecia pracy twórczej Andrzeja Sznejweisa, od dwóch kadencji prezesa Związku Polskich Artystów Plastyków oddział Opole, prowadzili Joanna Filipczyk i Romuald Jeziorowski, zastępca prezesa ZPAP o. Opole. Co gwarantowało, że spotkanie odbędzie się w klimacie naturalnym, wesołym, bez jubileuszowej pompy, sztampy i patosu. I tak było, choć nie zabrakło oczywiście listów gratulacyjnych od marszałka województwa opolskiego i prezydenta Opola.
Andrzej Sznejweis w czasie rozmowy niejeden raz wykazywał się wewnętrznym dystansem do swoich osiągnięć artystycznych. Albo ujmując rzecz inaczej - wykazywał się skromnością. - Nigdy nie miałem tak dobrych recenzji po swoich wystawach, jak po moich występach saksofonowych - ironizował. Od kilku lat pasją Sznejweisa jest właśnie gra na saksofonie. - Musimy Andrzeja przekonać, żeby porzucił saksofon i wrócił do aktywnej twórczości plastycznej - zauważyła dyr. Filipczyk.
- Powody, dla których zajmuję się tym działaniem są raczej takie, że miałem dość ambitnych rodziców i słabe możliwości realizacji tych ambicji. Czyli wszystkie takie zawody, jak prawnik, lekarz, architekt, nie mogły być zrealizowane ze względu na nieumiejętność czytania, liczenia, zapamiętywania długich tekstów na przykład. Załamani rodzice, ratując się z ostatecznego popadnięcia w czarną rozpacz, znaleźli jednak szkołę, która mnie wychowywała i mi się podobała - mówił jubilat. Było to liceum plastyczne w Opolu. A potem ASP w Katowicach i w Poznaniu w pracowni grafiki warsztatowej.
Ponieważ jubilat wykazywał się tak daleko posuniętym dystansem do swojego życia i twórczości, głos na temat jego talentu i dokonań zabrał Roman Szmelter, kolega ze szkolnej ławki w liceum plastycznym. - W Mainz (Moguncji) Andrzej miał prawdziwy fanklub. Sprzedaliśmy setki jego grafik. Podczas wystawy w mojej galerii w 2014 roku przyjechał z dwudziestoma kilkoma pracami, a wrócił chyba z żadną z nich. Podczas pierwszego wieczoru sprzedaliśmy szesnaście obrazów, nawet wielkoformatowych. Tak, że Andrzej miał naprawdę sukces na tamtym rynku. On jest kameleonem sztuki. Obojętnie co robi, to potrafi to zrobić genialnie - mówił R. Szmelter, który jest malarzem i marszandem sztuki, a od pięciu lat - po powrocie do Opola - prowadzi z żoną galerię sztuki Bonk na opolskim rynku. Tam również można zobaczyć i kupić obrazy oraz grafiki Andrzeja Sznejweisa.
Benefis Andrzeja Sznejweisa z okazji 40-lecia pracy twórczej