To słowo powtarza się we wszystkich komentarzach: samotna matka. A ja powiem: samotny człowiek.
Cała Polska komentuje, może więc i ja powinienem? Tak naprawdę to wszyscy komentujący niewiele wiedzą o sprawie. Że zaległość wobec fisukusa. Że dwoje dzieci. Że samotna. Że późna godzina. Że policjanci byli ludzcy. Według innych nie za bardzo – ale który z komentatorów przy tym był? Ponoć żaden. Że owa matka też coś namieszała – przynajmniej z adresami. Wreszcie, że winien sąd, bo można było inaczej. Znaleźli się sięgający dalej, aż do rządu – bo gdyby nie zmiana przepisów z początku roku, to sprawa nie przybrałaby takiego obrotu.
A ktoś podsunął ewentualność: czemu nie zwróciła się o pomoc do proboszcza? Może nie przyszło jej do głowy. A jeśli nawet przyszło, to pewnie jako pomysł na złotą rybkę, bo jaki proboszcz lekką ręką wyjmie z kieszeni (swojej czy parafialnej?) dwa tysiące? Ale ten podsunięty pomysł obudził we mnie niepokój. A gdyby do mnie parafianka w podobnej sytuacji przyszła? I nie mam jasnej odpowiedzi – nie tylko dla pytającego, ale i dla samego siebie. Zarówno dla mnie jak i dla parafii to znacząca suma. No i zależy kto by przyszedł o to prosić. Nie jakobym różnice miał czynić, ale naciągaczy nie brakuje.
Kompletny klincz. Słyszałem, że ludzie pomogli w zebraniu potrzebnej sumy. Jeśli tak – to dobra wiadomość. Bo we wszystkim tym brakło ludzi. Została samotność. To słowo powtarza się we wszystkich komentarzach: samotna matka. A ja powiem: samotny człowiek. Najgorzej, jak nie ma się do kogo pójść, kogo poradzić, kogoś zapytać. I to nie dopiero jak ogień na dachu. Wcześniej trzeba. Odwrócę sprawę – czy wolno doprowadzić do sytuacji, w której ktoś zostaje sam? Czy wolno chrześcijanom, ponoć braciom we wierze, tak urządzać społeczne życie? Sprawa jest złożona i trudna. Ale widzę tu ważne zadanie przemiany naszego myślenia, budowania rodzinnych, sąsiedzkich, parafialnych relacji tak, by eliminować szare wyspy izolacji. Bo po ludzku oceniając, przestaniemy być społeczeństwem. A z perspektywy Ewangelii – przestaniemy być Kościołem. Nawet jeśli ten ktoś samotny, byłby poza nim.