Legionista o dobrym sercu zdobywa popularność w kolejnych miejscach Opolszczyzny. W małych wioskach obchody Dnia św. Marcina stają się tradycją.
W parafii pw. św Urbana w Reńskiej Wsi Dzień św. Marcina jest obchodzony od lat 90. ubiegłego wieku. Ten zwyczaj wprowadziła tam Heike Capitain, nauczycielka niemieckiego, która przybyła z NRD. Długo jest już znany np. w Łanach. Do innych wiosek, jak na przykład Pokrzywnica, św. Marcin zawitał po raz pierwszy. Jeszcze inne - Długomiłowice, Maciowakrze czy Bierawa - w ostatnich latach wypracowały już swoją formułę święta, trasę przemarszu. Mają nawet „dyżurnych” Marcinów.
Najczęściej organizatorami obchodów świętomarcińskich są miejscowe koła Mniejszości Niemieckiej, ale w ich przygotowanie włączają się m.in. parafialne zespoły Caritas z proboszczami, szkoły czy ochotnicza straż pożarna.
Zwykle impreza rozpoczyna się nabożeństwem z modlitwą do św. Marcina i odegraniem scenki ofiarowania żebrakowi połowy płaszcza. Obowiązkowy jest przemarsz z lampionami ulicami wioski za jeźdźcem w stroju legionisty i wreszcie spotkanie przy słodkich rogalikach.
– Niech św. Marcin będzie dla nas wzorem. Uczmy się od niego wrażliwości i dobroci, żebyśmy potrafili zauważać potrzeby drugiego człowieka i tak jak on umieli dzielić się tym wszystkim, co mamy – podkreślali podczas tych obchodów kapłani. Wskazywali, by wspomnienie tego świętego nie wiązało się jedynie ze słodkościami i efektownym korowodem.
Całe życie tego węgierskiego młodzieńca, najpierw jako żołnierza, a potem jako pustelnika i biskupa Tours, było wypełnione miłością do Boga. O wsparcie dobrego świętego prosiły w swoich wierszykach i piosenkach także dzieci, zaś podczas wędrówki słychać było z ich ust słowa piosenki „Ich gehe mit meiner Laterne”.