Zginęło wiele rzadkich zwierząt, uszkodzony jest też budynek amfibiarium – to bilans niedzielnego pożaru w zoo.
W budynku znajdowały się same płazy, w tym traszki, salamandry i płazy beznogie. Był podzielony na strefę zimną, dla roślin z umiarkowanej strefy klimatycznej i ciepłą, dla zwierząt z tropików, głównie żab, tzw. drzewołazów. W sumie żyło tu około 300 zwierząt z 25 gatunków, w różnym stadium rozwoju.
Przy pomocy straży udało się uratować przedstawicieli dziewięciu gatunków. Ocalono około 50 zwierząt, wyłącznie wodnych, które nie miały bezpośrednio kontaktu ze skażonym powietrzem. Pozostałe niestety się podusiły. Nawet spośród uratowanych dwa okazy kilka godzin później zdechły. Nie wiadomo czy ten sam los nie spotka kolejnych. W pożarze nie ucierpiał żaden człowiek.
- Jesteśmy zdziwieni, że do takiego zdarzenia doszło właśnie w tym miejscu. Amfibiarium to obiekt nowy, oddany do użytku w czerwcu zeszłego roku, mający wszelkie niezbędne certyfikaty – mówi Krzysztof Kazanowski, główny specjalista ds. hodowlano-dydaktycznych opolskiego zoo.
Jak doszło do dramatu? W niedzielę, 9 grudnia, późnym wieczorem (ok. 21.15) ochrona i palacz opolskiego ogrodu zoologicznego niezależnie od siebie zauważyli dym, który ulatniał się spod dachu budynku płazów - amfibiarium. Natychmiast zostały wezwane straż pożarna i dyrekcja ogrodu. Wejście do środka okazało się niemożliwe, z powodu zadymienia.
Po przyjeździe strażaków rozpoczęła się akcja gaśnicza, która trwała do czwartej rano. Brało w niej udział dziewięć zastępów. Po trzech i pół godzinach straż została wezwana powtórnie, gdyż ochrona zgłosiła, że w obiekcie znów zaczyna się lekko dymić. Na wszelki wypadek straż dogasiła pogorzelisko.
Przyczyny pożaru i wielkość strat nie są jeszcze znane. Ekspertyza ma być gotowa za kilka dni, jednak wykluczono już podpalenie lub błąd obsługi.
- Budynek, wyposażony w wiele nowoczesnych urządzeń da się odremontować. Potrzeba na to jednak pieniędzy. Straty w gatunkach, które zginęły trudno nawet oszacować. Ogrody zoologiczne są taką nowoczesną arką Noego, która zajmuje się ochroną gatunków zagrożonych. Płazy to gromada kręgowców, która razem z rybami jest dzisiaj najbardziej zagrożona wyginięciem, głównie ze względu na zanieczyszczenie środowiska. Dlatego zajęliśmy się ich hodowlą. Mieliśmy kilka okazów, które rzeczywiście są skrajnie zagrożone wyginięciem w przyrodzie, niestety zginęły w pożarze – tłumaczy Krzysztof Kazanowski.
Na szczęście dzisiaj ogrody zoologiczne nie kolekcjonują zwierząt, zachowując na wyłączność posiadanie unikatowego gatunku. Zależy im raczej, by jak największa liczba placówek miała dane zwierzę, bo wtedy jeśli zdarzy się np pożar, zaatakuje wirus czy grzyb, pozostaje jeszcze populacja w innym ogrodzie zoologicznym.
- Tak jest z tymi płazami, które mieliśmy w zoo, wiemy w jakich ogrodach zoologicznych są, gdzie się rozmnażają. Przy odrobinie szczęścia otrzymamy je, jeśli uda nam się stworzyć im odpowiednie warunki. Stworzenie tej ekspozycji, uczenie się hodowli tych zwierząt zajęło nam ponad 10 lat, dlatego postanowiliśmy pokazać je ludziom. Zobaczymy, jaka będzie ekspertyza z zakładu ubezpieczeń, jakie są straty i wtedy zobaczymy – podsumowuje Krzysztof Kazanowski.