Dobro dzielone niesie radość zarówno obdarowanym, jak i obdarowującym.
Proboszcz jednej z kędzierzyńskich parafii opowiada o paczce, którą kurier dostarczył na plebanię kilka tygodni temu. Niemałych rozmiarów pudło, na którym niewidoczny był nadawca, zastanowiło księdza. – To już opłacone, wystarczy pokwitować – zapewnił kurier. Proboszcz paczkę przyjął, a gdy ją rozpakował, trudno było się nie uśmiechać.
Okazało się, że była parafianka, mieszkająca obecnie w Niemczech, przysłała słodycze dla dzieci uczestniczących w Roratach. W ubiegłym roku będąc w Polsce widziała, że po każdej Mszy św. losowane są serduszka i wyczytane z nich dzieci otrzymują słodki upominek. W tym roku zadbała, żeby tych upominków nie zabrakło. Słodycze popakowane w małe paczuszki, wszystko przygotowane tak, żeby proboszcz miał tylko jedno zadanie – rozdawać, i to w dużej ilości.
To jedynie mały przykład, ale przecież jest ich znacznie więcej. Dobro dzielone niesie radość zarówno obdarowanym, jak i obdarowującym.
W końcu to nie przypadek, że w kościołach anonimowo zapełniane są kosze na żywność, którą Parafialne Zespoły Caritas rozdadzą najbardziej potrzebującym. To nie przypadek, że do 467 rodzin na Opolszczyźnie zapukali wolontariusze Szlachetnej Paczki ze świątecznymi prezentami. A przecież za każdym z tych prezentów kryje się kilka, a nawet kilkanaście czy więcej osób, które chciały zrobić coś konkretnego, by w życiu drugiego człowieka zagościł uśmiech, by było mu lżej. Nie tylko chciały, ale zrobiły to. I to z wielką radością.
To nie przypadek, że w mniejszych i większych społecznościach organizowane są przedświąteczne akcje charytatywne, dzięki którym liczne prezenty trafiają do dzieci, ubogich, chorych. Są kiermasze, zbiórki, koncerty. Dzielimy się, a dobro dzielone do nas wraca. Coraz więcej osób nie tylko o tym wie, ale to realizuje. I nie zawsze potrzebne są wielkie zorganizowane akcje, czasem to niezapowiedziana paczka ze słodyczami dla dzieci.