Krótka rozmowa przed konklawe z watykańskim dyplomatą.
Dzięki uprzejmości ks. proboszcza Jana Wypiora na plebanii w Kielczy miałem zaszczyt i przyjemność spędzić historyczną chwilę. Godzina 20, dnia 28 lutego, początek sede vacante, zastała mnie w towarzystwie watykańskiego dyplomaty, o. Andrzeja Madeja, przełożonego nuncjatury i misji sui iuris Stolicy Apostolskiej w Turkmenistanie. Tego dnia misjonarz odprawiał w Kielczy Mszę św. dziękczynną za pontyfikat Benedykta XVI.
Na osobności, w dyskretnym półmroku holu kielczańskiej plebanii, zadałem o. Andrzejowi pytanie, które w tych dniach dręczy wielu, myślę, że nie tylko dziennikarzy. Co się mówi w watykańskich sferach dyplomatycznych TERAZ? - Wiesz, nuncjusz jest w Ankarze, to jest dyplomata, a my w Turkmenistanie to zwykli, szarzy misjonarze – odpowiedział mi o. Madej.
Po tej, nie wątpię, że do głębi dyplomatycznej, odpowiedzi zaczęliśmy rozmawiać o kard. Luisie Antonio Tagle z Filipin, arcybiskupie Manili. O. Andrzej z kardynałem znają się dobrze. Jako przełożeni Kościołów w krajach azjatyckich spotykali się nie raz. Misjonarz - dyplomata opowiadał mi o piorunującym wrażeniu jakie arcybiskup Manili zrobił na słuchaczach podczas Mszy św. na stadionie w Quebecu (Kanada) w czasie Kongresu Eucharystycznego.
Tu nie potrafię odmówić sobie przyjemności podania dość pikantnego szczegółu. Kiedy nieco ponad trzy miesiące temu abp Tagle otrzymał kapelusz kardynalski o. Andrzej zaproponował jednemu z polskich czasopism, że przeprowadzi rozmowę z nowym, młodym, dynamicznym kardynałem z Filipin. Redakcja nie wykazała zainteresowania. A dzisiaj kard. Tagle jest jednym z kilku najpoważniej rozważanych kandydatów na stolicę św. Piotra. Dziś za taki wywiad redakcja obsypała by autora złotem. Ale, jak to się mówi, jest już po ptokach!