Piszę to przed rozpoczęciem konklawe. Na tę chwilę nie wiem, być może w dniu publikacji już będziemy wiedzieli, kto został kolejnym papieżem. Zatem – felieton retrospektywny.
Papieże mojego życia: Pius XII, Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł I, Jan Paweł II, Benedykt XVI i... Odległość do Rzymu zmniejszała się coraz bardziej. Po prostu rosła szybkość i jakość przepływu informacji. Od papierowych gazet po elektroniczne relacje na żywo. A Kościół trwa, o! przepraszam – żyje i rozwija się dwa tysiące lat. Niezależnie od tego, czy o wyborze nowego papieża lud w odległych, Alpami odgrodzonych od Rzymu krajach, dowiaduje się tego samego dnia, czy na drugi rok. Nie mówiąc o tym, że papież był kimś odległym i nierzeczywistym dla mieszkańca mazowieckiej czy frankońskiej wioski. A stał się kimś bliskim i realnym. I to jest nowa jakość w Kościele. Ważna i brzemienna w skutki jakość. Nie tylko w Kościele. Proszę popatrzyć, z jakim zapałem komentowali odejście Jego Świątobliwości Benedykta dziennikarze nie mający większego (czasem nawet zielonego) pojęcia. Uśmiałem się z tego powodu parę razy. Największym nieporozumieniem było ignorowanie płaszczyzny wiary Kościoła.
Dla mnie, byłem wtedy w liceum, papież stał się kimś bliskim, gdy dowiedziałem się (nie mam pojęcia skąd) szczegółu z życia św. Teresy. Kilkunastoletnia przyszła święta dotarła do ówczesnego ojca świętego i wypowiedziała przed nim swą prośbę, by mogła wstąpić do klasztoru. Papież odpowiedział jednym krótkim zdaniem! Zatem jest to ktoś realny i żywy! Odkrycie było dla mnie zaskoczeniem. Dziś takich zaskoczeń już nie ma. I to też ważne i brzemienne w skutki dla Kościoła. Papież to nie tylko ktoś realny, ale to żywy człowiek.
Ostatnie lata przyniosły kolejne odkrycie. Jan Paweł II i jego zmaganie się z chorobą i starością oraz Benedykt XVI i zrzeczenie się przezeń stanowiska biskupa Rzymu. Te dwie postawy, pozornie bardzo różne, mają wspólny mianownik. Jest nim wyraźne znamię prawdziwości człowieczeństwa ludzi tak wysoko postawionych w światowej hierarchii – nie tylko kościelnej. To nie są nieśmiertelni wodzowie (bogowie) jakichś tam rewolucji czy zwycięskich wojen. Jeden i drugi, każdy inaczej, wszelako odchodzą jak ludzie z krwi i kości. To kolejne odkrycie ważne dla Kościoła. Każde ze szkicowanych tu odkryć czyni Kościół bardziej ludzkim. Czyż nie jest to spełnianiem się Wcielenia? Skoro wierzymy, że Syn Boży stał się człowiekiem – to Jego Kościół musi być bardzo, ale to bardzo ludzki. Nie zawsze był, a i nie w każdym szczególe jest. Zatem – wszystko przed nami.
* * *
PS. Już wiemy. Papież Franciszek z Argentyny. Wygląda na to, że zaczyna się kolejna odsłona realizacji Bożej strategii. Nowemu papieżowi życzymy kolejnego przybliżenia Boga i Kościoła ludzkiemu światu. Całemu światu. Nie tylko z drugiej strony Alp, ale oceanu.