Starość… niektórzy mawiają, że ona jedna się Panu Bogu nie udała
No cóż, gdzie nie spojrzeć liczy się młodość, użyteczność, efektywność, więc boimy się zestarzeć. Zalewani jesteśmy poradami z kolorowej prasy i reklam jak wygładzić zmarszczki, ukryć doskonałą farbą siwiznę, czy wyglądać młodziej od własnej córki.
Tymczasem słuchając dziś radiowej jedynki trafiłam na słuchowisko – list Jan Pawła II skierowany do osób w podeszłym wieku. Papież napisał go sześć lat przed śmiercią, a nagranie, przygotowane w zeszłym roku przypomniano w związku z wtorkową rocznicą śmierci wielkiego Polaka. W czytanych przez Andrzeja Seweryna fragmentach papież w bardzo osobisty sposób zwracał się do „swoich braci i sióstr w podeszłym wieku". Sam doświadczony starością, chorobą i niedołężnością, kierował do nich słowa nadziei i pociechy. Przede wszystkim zaś zachęcał do tego, by na tym ostatnim etapie życia mieć zaufanie w Bogu.
W tym momencie w mojej pamięci pojawił się obraz Jana Pawła II, schorowanego, zmęczonego, wpierającego głowę o krzyż, jakby w nim szukając siły. Ten papież dał piękną lekcję zaufania Jezusowi do końca i szacunku dla starszych.
W tym tygodniu upamiętnialiśmy rocznicę Jego odejścia do Domu Ojca. Jedni Marszem Pamięci, inni pływaniem, jeszcze inni modlitwą bądź występami artystycznymi… Słyszałam młodych, wspominających go jak kogoś bliskiego, jego słowa, spotkania podczas pielgrzymek i łzy po jego śmierci… Oni chcieli zwolnić, zatrzymać się, by mu towarzyszyć, posłuchać.
Błogosławiona starość i siwe skronie! To ona uświadamia, co naprawdę jest ważne. Ona uczy cierpliwości, wykorzystywania każdego dnia, a wobec słabnących sił wyrwania się z wyścigu szczurów, w który często dajemy się wkręcić i skierowania myśli ku Stwórcy.
Ogarniając myślami tych wszystkich ludzi z osrebrzonymi skroniami, których miałam okazję w życiu spotkać, uśmiecham się z czułością, dziękując za nich Bogu i polecając opiece Jana Pawła II.