A może raczej czarne? Ale po kolei...
Zacznę od tego, że namąciło się nam ostatnio na pewien odwieczny temat. To znaczy, ktoś nam mąci. Pisała o tym z lekkim uniesieniem Agata Puścikowska, z irytacją Jacek Dziedzina (zaraz napisałem do nich, że popieram). Pisał ks. Marek Dziewiecki. Tak, myślę o seksedukacji dzieci i młodzieży. Spowiadam już czterdzieści pięć lat, ukształtował się w mojej świadomości taki zbiorowy portret ludzkich sumień. Pierwsza strefa, w której zauważyłem dokonywające się dawno temu zmiany, to był obszar własności. Coraz rzadsze stawały się oskarżenia o kradzieże i materialne oszustwa. Czy istotnie społeczeństwo stało się uczciwsze? Wiedziałem, że nie, sam poddany trudnym nieraz naciskom.
Z czasem coraz rzadsze stawały się spowiedziowe oskarżenia o kłamstwo. Świat wokół nas stawał się tak przesiąknięty fałszem, celowo kreowaną ułudą, przemyślną dezinformacją i wreszcie diaboliczną manipulacją. Zasada mówienia prawdy wydawała się nie do utrzymania. Równocześnie legła w gruzach zasada zaufania. To kolejna biała plama na mapie moralnej świadomości społeczeństwa.
Inna, prawie równolegle kształtująca się biała (czy raczej czarna) plama rozlała się w obszarze naszej cielesności. Nie chcę użyć słowa „czystość”, co chyba już nie jest rozumiane. Nie mogę użyć słowa „seksualność”, bo to hasło ideologiczne. Nasza ludzka cielesność to także akceptacja siebie jako mężczyzny lub jako kobiety. Ze wszystkimi wzajemnymi odniesieniami. Na naszych oczach dokonuje się niebywały proces destrukcji najgłębiej ludzkich wartości i możliwości. W konfesjonale od jakichś trzech dziesięcioleci coraz rzadziej słychać na ten temat. Od dorosłych po dzieci. Kiedyś świadomość grzechu w tym obszarze była większa. Teraz grzechu jest dużo więcej i dużo paskudniej. Świadomość tego zgasła prawie całkiem. A biała plama rozrasta się jak ogromna nowotworowa narośl na moralnej wrażliwości ludzi. Choroba jest śmiertelna. W prostej linii prowadzi do wymierania europejskich narodów, a równocześnie do fizycznego, umysłowego i duchowego cherlactwa przychodzącego pokolenia.
Kiedyś pojęcie grzechu było barierą rozumianą przez człowieka. Trudną, ale akceptowaną. Ta bariera stanowiła ochronę ładu moralnego, społecznego, ekonomicznego. Bariera została zniszczona. Owszem, są jej szczątki, jednak przejmują się tym nieliczni. Ale i tych nielicznych porywa i zatapia powodziowa fala bezładu. Czyżby koniec świata? Nie. Bezład nie nasyci człowieka. Źródeł dobra zasypać nie sposób. Źródła dobra? Oczywiście, Bóg, zmartwychwstanie Jezusa, łagodna i potężna siła duchowej energii, którą zwiemy łaską. Ważne, by już teraz stanąć po właściwej stronie. Jeśli nie można zdziałać więcej, to choćby zawołać: Łapy precz od moich dzieci! Nie wystarczy, że Bóg wie. Otoczenie musi wiedzieć, po której stronie stoisz.